Michał Kmieciak i Swiernalis prezentują swój najnowszy singiel pt. “Szaleniec” jako uroczyste zakończenie współpracy ambasadorskiej z projektem My Name Is New. Artyści reprezentujący na co dzień odmienne nurty muzyczne, stworzyli wspólnie poruszający utwór o bolesnej miłości.
fot. Marcin Idziński
Utwór zachowany w klimacie Contemporary Classical nie jest typową propozycją od duetu. Opowiada o głębokim smutku związanym z miłością do osoby, która na to uczucie nie zasłużyła. To swego rodzaju triumf miłości nad rozumem, jednak w najczarniejszym wydaniu. To moment, w którym zdajemy sobie sprawę, że owe uczucie prowadzi nas donikąd. Mimo bezsensu tej drogi, wciąż jednak ją obieramy.
Swiernalis o “Szaleńcu”:
– Pomysł wspólnego utworu z Michałem chodził nam po głowie od miesięcy, jednak nigdy nie potrafił przekroczyć granicy czynu. Gdy pewnego dnia Michał zadzwonił do mnie, że napisał muzykę pod wspólny numer, pojechałem do niego i usiedliśmy wspólnie nad pomysłem i melodią. Bez większych tłumaczeń i uwag wskoczyliśmy w ten sam nurt i w ciągu godziny gotowy mieliśmy pomysł. Wróciłem do domu i już po kilku godzinach wysłałem Michałowi wstępne zwrotki i refreny z pełnym tekstem – co przerosło jego oczekiwania. Bardzo rzadko tekst pisze się tak składnie i intuicyjnie, a w przypadku “Szaleńca” była to gotowa rzeźba, którą trzeba było tylko lekko ociosać. Pod okiem Bartłomieja Franka nagraliśmy całość i z dumą prezentujemy to Państwu, jako połączenie songwriterskiej opowieści i kunsztu współczesnej muzyki klasycznej.
Michał Kmieciak o współpracy:
– Przyjaźnimy się od lat, i choć tworzymy bardzo różną muzykę, zawsze z uwagą śledziliśmy swoje artystyczne dokonania. Myślę, że prawdziwa muzyczna współpraca była kwestią czasu. A pierwszą okazją do tego, by nagrać coś razem było otwarciecyklu piosenek, które nagrywam we współpracy z artystami, których szczególnie cenię – opowiada Michał Kmieciak.
Trzy lata temu ukazała się jego debiutancka płyta pt. “Love Lost”. Był to zarazem jeden z pierwszych polskich albumów zdobywających coraz większą popularność z gatunku modern classic. Nastrojowe, instrumentalne kompozycje na pianino, skrzypce i wiolonczelę określane bywały “muzyką do filmu, który jeszcze nie powstał” i przywoływały skojarzenia z takimi artystami jak Yiruma, Ludovico Einaudi, Ólafur Arnalds, Nils Frahm czy Max Richter. Co ciekawe, główną rolę w teledysku do pochodzącego z tego albumu utworu “Lullaby for Two Lonely People” zagrał…Paweł Swiernalis.