Pola Chobot & Adam Baran, którzy właśnie dołączyli do grona artystów FONOBO Label, wystąpią na tegorocznej edycji węgierskiego Sziget Festival, jednego z największych i najbardziej rozpoznawalnych festiwali w Europie. Z tej okazji zadaliśmy kilka pytań duetowi.
Koncert polskiego zespołu został zaplanowany na poniedziałek 12 sierpnia na godzinę 17:00 i odbędzie się na scenie Ticketswap Music Box.
Sziget Festival istnieje nieprzerwanie od 1993 roku i organizowany jest w Budapeszcie na węgierskiej wyspie Óbudai na rzece Dunaj. Tegoroczna edycja potrwa od 7 do 13 sierpnia a w roli gwiazd wystąpią m.in. Ed Sheeran, Foo Fighters, Florence + The Machine, Post Malone, Twenty One Pilots, Martin Garrix, Macklemore , The 1975 i The National.
fot. materiały promocyjne
W sierpniu zagracie na jednym z najciekawszych i największych festiwali w Europie. Czy występ na Sziget Festivalu traktujecie w szczególny sposób?
Trochę tak, bo będzie to jednak publiczność obcojęzyczna. Za każdym razem, gdy gramy za granicą, mamy obawy, że nie zostaniemy zrozumiani. Pola pisze głównie w języku polskim, ale na koncertach sporo improwizujemy, a dźwięki to już przecież język międzynarodowy.
Czy w związku z tym koncertem czujecie większą tremę niż zazwyczaj?
Każdy koncert sprawia, że czujemy mobilizujący dreszcz emocji tuż przed wejściem na scenę. Ale faktycznie, przyznajemy, że tegoroczny line-up Sziget Festival jest zawstydzający i zdecydowanie zwiększa poziom naszej adrenaliny.
Możecie opowiedzieć trochę o tym jak będzie wyglądał Wasz występ? Szykujecie coś specjalnego w porównaniu z Waszymi dotychczasowymi koncertami?
Na pewno dorzucimy do setlisty piosenki w języku angielskim, które pojawiły się na minialbumie, zagramy w trzyosobowym składzie z naszym perkusistą Jarkiem, który dołączył do naszego składu koncertowego już na stałe, no i pozostawimy sobie sporo przestrzeni do improwizacji. Będzie dziko.
Czy na Sziget usłyszymy materiał, który znajdzie się na Waszej debiutanckiej płycie?
Absolutnie tak.
Na koncerty których artystów występujących na tegorocznej edycji festiwalu macie nadzieję się wybrać?
Pola: Ja muszę zobaczyć Florence, koniecznie, zanim zrobi sobie dłuższą przerwę od koncertowania.
A tak poza tym, to planuję poodkrywać nowych artystów.
Adam: Mój typ to Michael Kiwanuka, którego nie zdążyłem złapać ostatnio we Wrocławiu.
W przeszłości graliście już na wielu festiwalach, a w tym roku pojawicie się na kilku kolejnych. Czy granie na tego typu wydarzeniach to zupełnie inna energia?
Inna. Na festiwalach spotykamy się z ludźmi, którzy często nie wiedzą o naszym istnieniu. Być może na imprezie zjawiają się z zamiarem posłuchania kogoś innego, a na nas trafiają przypadkiem. Ale to piękna energia, jak początek budowania nowej relacji. Głębokie skupienie, pewna doza nieufności, ekscytacja. W każdym razie niezależnie od tego czy publiczność nas zna, czy też nie, staramy się nią zaopiekować. Naszym koncertom często towarzyszy atmosfera wielkiej domowej i dzikiej prywatki.
Niedawno podpisaliście kontrakt płytowy z wytwórnią FONOBO Label. Jak bardzo zaawansowane są prace nad debiutancką płytą? Kiedy możemy się jej spodziewać?
Płyta jest gotowa. Zmiksowana, zmasterowana, leży na półce, jak ciepła bułeczka w piekarni. Szykujemy single, a premiera całego albumu zadzieje się w okolicach listopada. Zalecamy czujność.
Jak porównalibyście utwory, które pojawią się na płycie, z tymi, które znamy już z EP-ki „Brudno”?
Nawiązujemy do EP-ki, ale na albumie posunęliśmy się o krok dalej, zapraszając do nagrań Romka Puchowskiego – wirtuoza gitary rezofonicznej – i Magdę Sowul z zespołu Ugla – klarnecistkę. Chcieliśmy zachować transowy sznyt, pozostawić sobie przestrzeń do improwizacji i dodać trochę kolorów. Ale w tak zwanym międzyczasie odkryliśmy także wartość piosenek, będą więc i one.
Dużo koncertów, kontrakt płytowy, występ na Sziget. Czy czujecie, że 2019 rok jest dla Was wyjątkowy?
Każdy kolejny rok zaskakuje nas coraz bardziej. Strach pomyśleć, co przyniesie 2020.