Kultura Upadła – „Bingo śmierci” [RECENZJA]

Nasz ocena

26 kwietnia ukazał się nowy album wrocławskiej Kultury Upadłej zatytułowany „Bingo śmierci”, nad którym objęliśmy patronat. Poznajcie naszą recenzję tego krążka.

Kapela powstała w 2010 roku na wrocławskim dworcu Nadodrze. Początkowym założeniem muzycznym grupy była próba połączenia rapowych tekstów z żywym instrumentarium, przechodząc jednak (również aktualnie) szereg eksperymentów brzmieniowo-stylistycznych.

Recenzja płyty „Bingo śmierci” – Kultura Upadła (2019)

Zespół Kultura Upadła na nowej płycie „Bingo śmierci” uprawia muzykę punkową, ale z naleciałościami rasowego rock’n’rolla, rockabilly, a nawet namiastką rapu. Czasem poważnie, niekiedy prześmiewczo, ale zawsze z charakterem.

Panowie mają bogatą wyobraźnię artystyczną i w żadnym momencie się nie ograniczają. Można mieć wrażenie, że w tekstach szybko łapią myśli i natychmiast się nimi dzielą, stąd totalna bezpośredniość. Łatwo złapać ich czytelny przekaz.

Kiedy chcą to przeklną, a kiedy mają ochotę, wtedy wprost uderzają słowem i nie boją się powiedzieć, co ich boli w dzisiejszych czasach („Będzie gorzej”). Zresztą pewne aspekty wyciągnięte po prostu z życia stają się inspiracją do kolejnych tekstów.

Podobnie jest z muzyką. Energetyczne, mocne uderzenie za każdym razem staje się bardzo wyraźne. Panowie nie szukają pokrętnych rozwiązań muzycznych. Za każdym razem dostajemy solidną dawkę, niemal mocno napastliwych dźwięków („Hakenkreuz”).

Trzeba zaznaczyć, że w żadnym momencie nie jest jednostajnie, a rytmika czy też konkretniejsze uderzenie od razu przywołuje ducha wywodzącego się z tradycji punk-rocka. Niekiedy usłyszymy też skrecze („Asap”), albo proste brzmienie syntezatorów („Ciuchy”) i to dodaje pewnej niejednoznaczności. Można też wyłapać elementy improwizacji i puszczenia oka w stronę dansingu, albo nawet muzycznego kabaretu. To przełamywanie stereotypowego myślenia wychodzi Kulturze Upadłej na dobre.

Z takim podejściem do muzyki i łapaniem tego, co już jest trochę niemodne, ciężko będzie się zespołowi przebić medialnie. Bezkompromisowość jednak bywa w ich przypadku totalnie uzasadniona. Punkowa fala przepływa przez każdą z tych kompozycji, więc nie oczekujmy, że zyskają zainteresowanie szerokiej publiczności.

Nie zmienia to faktu, że ich granie (choć wyciągnięte z podziemi) jest totalnie „odjechane” i chwytliwe. Należy docenić ich muzyczne poczynania także za to, że nie podlizują się komukolwiek. Pewnie na żywo ten album jeszcze bardziej zyska na wartości. Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze nie boi się tak grać, nawet jeśli nie jest to rzecz bez precedensu idealna.

Łukasz Dębowski

 

 

 

Leave a Reply