29 marca do sprzedaży trafiła nowa płyta ShataQS zatytułowana „Fenix”. To druga autorska płyta wokalistki opowiadająca o położeniu człowieka w dzisiejszej rzeczywistości. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.
Recenzja płyty „Fenix” – ShataQS (Lou & Rocked Boys, 2019)
Nowa płyta ShataQS pt. „Fenix” to dobra odtrutka dla każdego, kto czuje przesyt elektroniką i brzmieniami syntetycznymi, których coraz więcej na polskim rynku muzycznym. Tym albumem wokalistka sięga do korzeni, dlatego może to być spore zaskoczenie dla tych, którzy znają poprzedni krążek „Mr.ManKind”.
Nie należy tych piosenek traktować na zasadzie artystycznego kroku w tył. Przez te cztery lata wokalistka nabrała innej świadomości i dotarła do pewnych spostrzeżeń, którymi chciała się podzielić z potencjalnym słuchaczem. To próba zwrócenia uwagi na problemy dzisiejszego świata oraz położenia człowieka w obecnej cywilizacji. Stąd bardzo ważna jest warstwa liryczna.
W utworze „Przywrócenie” usłyszymy – „Nie potrzeba imion. Nie potrzeba nazw. Przynależności, która dzieli nas. Nie potrzeba barier, nienawiści w nas. Żadnej filozofii, która budzi strach”. Wiele tu takich myśli, które mają pobudzić w nas myślenie i pozwolą spojrzeć na to jak żyjemy. Dlatego też akustyczna, bardzo naturalna forma tych kompozycji idealnie współgra z tekstami, nad którymi ShataQS musiała się nieco bardziej pochylić.
Stąd też wybór współpracy z odpowiednimi ludźmi – Maćkiem Czemplikiem, Bartkiem Chojnackim i Eddym, muzykami lubującymi się w takim organicznym brzmieniu. Nie ma w tych piosenkach niczego, co brzmiałoby nieautentycznie. Jednocześnie każdy element prezentuje się dojrzale. Wszystko co mogłoby zakłócać pewien spokój i wprowadzać przejaskrawienie tej muzyki zostało odrzucone. Ta prostota jest siłą poszczególnych piosenek („Bohater”). Czasem pojawia się przyjazna rytmika („Buduję dom”) i urzekający balladowy nastrój („Światło).
Można się doczepić, że trochę brakuje tym piosenkom siły przebicia. Jednak od strony muzycznej bywa przyjemnie, a oszczędność czytelnie podkreśla warstwę liryczną. Wszystko jest na swoim miejscu, z przesłaniem i dobrą energią. Może to być za mało, ale jeśli ktoś szuka takiej właśnie muzycznej naturalności, w pełni będzie usatysfakcjonowany nową płytą ShataQS.
Łukasz Dębowski
fot. materiały prasowe