Niedawno premierę miał drugi singiel Marcina Sójki pt. „Dalej”, zwycięzcy 9. edycji The Voice of Poland. Z tej okazji mieliśmy okazję porozmawiać z wokalistą. Zapraszamy do lektury.
fot. materiały promocyjne
„Z Tobą chcę oglądać” czy „Rzuć to wszystko co złe”, która z tych dwóch piosenek Zbigniewa Wodeckiego jest Ci bliższa i dlaczego?
Zdecydowanie „Z Tobą chcę oglądać świat” jest mi bliższa. Ten utwór Zbigniewa Wodeckiego znam znacznie dłużej. Trzeba też przypomnieć, że ta piosenka została zaśpiewana w duecie. Dla mnie osobiście byłoby to więc dodatkowe wyzwanie wokalne, jeśli miałbym zaszczyt kiedykolwiek ten utwór zaśpiewać. A „Rzuć to wszystko co złe” odkryłem stosunkowo niedawno, przy okazji odświeżenia jej przez Zbigniewa z zespołem Mitch & Mitch. Z jeszcze innych kompozycji wybitnego wokalisty uwielbiam utwór „Lubię wracać”, która jest dla mnie szczególną piosenką. Bardzo sentymentalnie do niej podchodzę i co najważniejsze, utożsamiam się z tym tekstem.
Wyszedłem od pytania o Zbigniewa Wodeckiego, nie tylko dlatego, że cenisz jego twórczość. Liczy się także fakt, że łączy Was podobny kunszt wokalny, który w dzisiejszych czasach nie jest aż tak oczywisty. Czy myśląc o wykonywaniu utworów zawsze na pierwszym planie stawiasz należyte podejście do wykonania od strony wokalnej?
Moim zdaniem aranż jest dodatkiem do wokalu, a nie odwrotnie. I w momencie kiedy te proporcje się zaburzą, przez co strona wokalna, czy też interpretatorska jest dodatkiem do aranżu, to chyba coś dzieje się nie tak. Niektórzy znajdują w moim głosie naleciałość, która wywodzi się z tamtego, trochę niedzisiejszego podejścia do śpiewania. Akurat to są bardzo miłe porównania i nie zamierzam się przed tym bronić. Moje fascynacje muzyczne pewnie zawsze będą miały odzwierciedlenie w tym co robię. Nie zastanawiam się na tym na co dzień. Nie da się tego tak głęboko analizować. Z drugiej strony piosenka nie może być też samym śpiewaniem. Kompozycja też jest ważna. Wokal jednak musi prowadzić po prostu dobrą piosenkę.
A zastanawiałeś się dlaczego wygrałeś program The Voice of Poland?
Przez chwilę miałem taką myśl. Pewnie trafiłem na swój moment, a człowiek potrzebuje czasem powrotów do przeszłości. Być może obudziłem w ludziach jakieś wspomnienia? Widocznie tego publiczność potrzebowała w moich interpretacjach. To stało się moją siłą i charakterystyką, choć nie do końca zamierzoną, a na pewno nie wymuszoną przeze mnie. Zawsze byłem autentyczny w swoich wykonaniach. Przechodząc przez kolejne etapy programu była to dla mnie wielka radość, sukces i zaskoczenie. Ja przyszedłem do tego programu bez żadnych założeń i oczekiwań. Najlepszym głosem w Polsce pewnie nie jestem, ale dotarłem do większego grona ludzi. Także sam do końca nie wiem, dlaczego tak się stało.
Miarą Twojego sukcesu jest też to, że jesteś określony muzycznie. Mierzyłeś się w programie z wybitnym, ale też trudnym repertuarem, z czego zawsze wychodziłeś obronną ręką. Czy w ogóle jakaś piosenka – Łobaszewskiej, Prońko, Perfectu – sprawiała Ci większe trudności?
Cieszę się, że miałem możliwość mierzenia się z tak potężnymi i wciąż bardzo ważnymi piosenkami. Szedłem w stronę oldschoolu, bo wydaje mi się, że dobrze czuję taką muzykę. Wszystkie te piosenki są bardzo mi bliskie także dlatego, że są one częścią mojego dzieciństwa. Od strony technicznej nie miałem z tym problemu, bo jest to kwestia doboru odpowiedniej tonacji.
Bardziej bałem się porównań z oryginałami. Kiedy miałem zaśpiewać „Niewiele Ci mogę dać” Perfectu byłem lekko przerażony. Musiałem zwierzyć się nie tyle z kompozycją, co z emocjami, która ta piosenka niesie. Ona jest tak pięknie osadzona, że nie można zbytnio jej zmieniać. Należało podejść do niej należycie, z ogromnym szacunkiem i bez szarżowania. I jak tu nadać jej mojej indywidualności? Do tego utwór należy do taty trenerki – Patrycji Markowskiej, więc obciążenie było podwójne. Cieszę się, że udało mi się unieść ten utwór.
A jak odbierasz Patrycję Markowską jako trenera, ale też jako człowieka?
Wybór Patrycji na trenera był impulsem, zadziałała po prostu chemia na poziomie artystycznym. Jak tylko ją poznałem okazała się niezwykle ciepłą, przyjaźnie nastawioną do ludzi, do tego otwartą i szczerą osobą. Ważne jest też to, że Patrycja spędzała z nami bardzo dużo czasu. Chciała poznać mnie możliwie najbardziej, starała się faktycznie dotrzeć do mnie. Ja cały czas bardzo czułem jej wsparcie. Ta sytuacja nie była zaaranżowana na potrzeby programu. Dawała mi wiele cennych rad od strony technicznej, ale też interpretacji i wykonania. Starała się wyciągnąć ze mnie możliwe najwięcej jeśli chodzi o emocje. Jej praca, którą wykonała w stosunku do mnie jest nieoceniona. I to, że wciąż mamy kontakt świadczy o tym jaką niezwykle fajną jest osobą od strony czysto ludzkiej. Zresztą miałem przyjemność wystąpić z Patrycją na koncercie w katowickim Spodku. Pamięta o mnie cały czas i na jej zaproszenie pewnie jeszcze razem gdzieś wystąpimy.
Czy to prawda, że Grzegorz Markowski dzwonił do Ciebie z gratulacjami po wygranym programie?
Tak to prawda. Po wygranym programie byliśmy z Patrycją Markowską w „Pytaniu na śniadanie” i tuż przed samym wejściem na antenę Patrycja dała mi telefon, a po drugiej stronie słyszę głos Grzegorza: „Cześć Marcin. Chciałem Ci pogratulować wygranej. Od samego początku stawiałem z żoną właśnie na Ciebie”. Przyznam, że zamurowało mnie, nie wiedziałem co odpowiedzieć. To też świadczy o tym, że nie tylko Patrycja, ale cała rodzina Markowskich jest niezwykle ciepła i otwarta.
Co najmniej podobało Ci się w programie „The Voice of Poland”?
Bardzo krytycznie podchodzę do własnych wykonań, więc późniejsze analizowanie siebie samego był dla mnie ciężkie, bo zawsze można było coś poprawić. To, co było dla mnie niefajne w samej procedurze programu to „bitwy”. Wtedy mieliśmy styczność nad pracą w duecie lub trio. W tym czasie bardzo zżyłem się z innymi uczestnikami programu. Na tym etapie było to bliższe zaciśnięcie więzi, bo w końcu pracowaliśmy razem nad jednym utworem. Podczas tego etapu poznawaliśmy się najwięcej i nagle okazuje się, że ktoś z mojej „paczki” odpada. Nie czułem się z tym dobrze i było to dla mnie smutne. Pewnie byłoby łatwiej, gdybyśmy się nie polubili. A stało się wręcz przeciwnie, co mnie cieszy, ale przez to trudniej było się rozstawać.
Dlaczego wcześniej nie brałeś udziału w podobnych programach?
„The Voice of Poland” jest moim pierwszym, poważnym udziałem w programie tego typu. Przed laty wziął udział w eliminacjach do „Idola”, gdzie udział brał m.in. Krzysztof Zalewski, który wtedy wygrał. Jednak wtedy zatrzymałem się na pierwszych etapach. Nie byłem jeszcze na taki program gotowy. Dopiero teraz czuję, że mogłem świadomie wziąć udział w tego typu formacie telewizyjnym. Zresztą „The Voice” jest ciekawszym i bardziej przemyślanym programem, gdzie faktycznie liczy się talent.
Należy przypomnieć, że muzyka nigdy nie była Ci obca. Wciąż pracujesz w pokrewnej dziedzinie jeśli chodzi o muzykę?
Można powiedzieć, że robiłem i wciąż robię to co w programie, tylko w nieco innej formie. W Siedlcach jestem realizatorem dźwięku w Centrum Kultury. Tam działa grupa Teatr Es, czyli młodzi ludzie, którzy tworzą koncerty i spektakle. Ja działałem w nim bardzo długi czas. Moja przygoda ze śpiewaniem zaczęła się jednak jeszcze wcześniej, bo w wieku 7 lat. Wtedy rodzice zapisali mnie do klubu piosenki i instruktor, który tam mnie uczył, poinformował moich rodziców o castingu do musicalu „Piotruś Pan”. Okazało się, że z ogromnej grupy chętnych dostałem się do tego spektaklu.
To nie była taka prosta sytuacja dla dziecka, bo przecież takie przedsięwzięcia wiążą się z ogromną ilością pracy.
Dokładnie tak. Zanim w ogóle mogłem stanąć na scenie z publicznością, przygotowywałem się z innymi dziećmi przez dwa lata. Janusz Józefowicz dążył do perfekcji i spełnienia własnej wizji. Praca z dzieciakami musiała wymagać czasu. Także ten obóz pracy był niezwykle trudny, ale traktowałem to wtedy jako zabawę. Udało mi się spełnić wszelkie wymagania Janusza. Wspominam to jako cudowną przygodę, jednak współpracę zjadła w końcu moja mutacja. Cieszę się, że o tym rozmawiamy, bo niektórzy wciąż myślą, że wziąłem się znikąd, a tak naprawdę od dziecka mam do czynienia z muzyką, teatrem i ciężką pracą, która jak widać teraz przynosi efekty.
A pamiętasz jakieś fajne przygody z tamtego czasu?
Praca pracą, ale ja tam się fajnie bawiłem. Zresztą dla każdego dziecka była to też frajda. Po godzinach, właściwie to nawet w nocy ganialiśmy się po teatrze. Scenografia była na tyle sprzyjająca, bo zbudowana jako wielki plac zabaw i spełniająca takie warunki, dlatego normalnym w przypadku dziecka był fakt, że chciałem się tam bawić także poza spektaklem. Do dziś pamiętam wielki okręt, liny, huśtawki. Korzystałem więc z tego (śmiech).
Wracając jednak do programu „The Voice of Poland”, trzeba powiedzieć kilka słów o Twojej premierowej piosence „Zaskakuj mnie”, będącej efektem tego, że znalazłeś się w dalszych etapach. Jak dużo czasu miałeś na stworzenie tego utworu? Przecież wszystko działo się tam bardzo szybko.
Faktem jest, że mało czasu mieliśmy, żeby nagrać premierową kompozycję. Każdy z półfinalistów dostał dwóch producentów i miałem to szczęście, że trafiłem na ludzi, z którymi od razu złapałem kontakt. Mam tu na myśli Michała Pietrzaka i Juliusza Kamila. Spędzaliśmy więc dużo czasu w studiu nagrań, dzięki czemu powstała piosenka „Zaskakuj mnie”. Presja czasu była na tyle mobilizująca, że pojawił się utwór, który w pełni spełnia moje oczekiwania. Uważam, że powstał bardzo dobry numer i trafił on nie tylko w mój gust, ale także publiczności, o czym świadczą milionowe odsłuchy na YouTubie. Piosenka trafiła też na szczyt listy przebojów radia RMF. Polubiły ją rozgłośnie radiowe, co już teraz uważam za duży sukces.
Czy ta piosenka będzie reprezentatywny dla całej płyty? Czy już teraz możemy coś więcej powiedzieć?
Niedawno ukazał się mój drugi singiel pt. „Dalej”. Singiel jest zawsze formą reklamy dla artysty, stąd można pewnie doszukiwać się w nim elementów wspólnych z kolejnymi kompozycjami, które finalnie znajdą się na płycie. Nie jestem aż tak bardzo przekonany, czy „Zaskakuj mnie” będzie wyznacznikiem całej płyty, bo pomysłów mamy wiele. Przede wszystkim będę dążyć, żeby powstały bardzo dobre piosenki. Pomimo, że współpracuję z przezdolnymi ludźmi, to finalnie muszą one spełniać moje wymagania. Jestem współtwórcą tego utworu, bo od początku brałem udział w jej tworzeniu i jest w pełni zgodna ze mną. I tak będzie się działo z kolejnymi utworami, które wypełnią album. Wciąż chcę pracować z tymi samymi ludźmi, ale też jestem otwarty na inne propozycje. Na nic nie chcę się zamykać, bo wiem, że kreatywność jest ważnym elementem tworzenia.
A jak wyglądała praca przy teledysku do piosenki „Zaskakuj mnie”?
W tym przypadku także było mało czasu, ale znów miałem to szczęście i finalny efekt był świetny. Podoba mi się jego oszczędność, prosta forma, która uwypukla piosenkę, a nie stara się nadrabiać jakieś braki kompozycyjne, których z pełną odpowiedzialnością mówię, że nie było. Klip stał się integralną częścią utworu, z czego dodatkowo się cieszę. Współpracowałem z ludźmi, którzy są profesjonalistami. Nawet jeśli coś widziałem inaczej, to na końcu okazywało się, że to nie ja miałem rację, a oni, bo powstała świetna ilustracja muzyczna. Zapraszam wszystkich do sprawdzenia.
A czy śledzisz to, co na Twój temat piszą media, a także publiczność, którą sobie zjednałeś nie tylko poprzez program, ale też pierwszą piosenkę?
Po programie czytałem opinie, ale było tego tak dużo, że nie dałem rady dotrzeć do wszystkich wypowiedzi na mój temat. Oczywiście, że spotkałem się też z krytyką, ale jeśli zaczynasz docierać do szerszego grona słuchaczy, to pojawia się większe opiniowanie tego, co robisz. Nie boję się tego, bo spotyka to każdego. Cieszy mnie fakt, że tych gorzkich słów było jednak niewiele i z tego miejsca chciałbym podziękować ludziom, którzy tak ciepło wypowiadali się na mój temat. Mam nadzieję, że dalsze moje poczynania także sprostają wymaganiom nie tylko moim, ale też mojej publiczności.
A już wiesz jakbyś chciał, żeby wyglądały Twoje koncerty?
Pierwsze poważne zaprawienie na dużej scenie miałem podczas Sylwestra w Zakopanem. To było ogromne przedsięwzięcie i niemały stres. Jeśli chodzi o koncerty, to póki co dużo czasu poświęciłem na wywiady, promocję i pracę w studiu. Nie miałem jeszcze czasu, żeby pomyśleć o graniu na żywo, chociaż jest to integralna część moich dalszych poczynań. Chcę się solidnie do tego przygotować, bo nie wyobrażam siebie, że mógłbym grać „na pół gwizdka”. To musi być sytuacja od początku do końca przemyślana, dlatego wkrótce zacznę pracować nad koncertami. Chciałbym jednak oprzeć występy na moim repertuarze, a nie tylko na coverach. W każdej dziedzinie mojej dalszej działalności musi to być profesjonalna sytuacja. Mam już nawet ludzi, którzy być może będą ze mną grać na żywo.
Ciekawe jak rozwinie się kariera