15 maja ukaże się debiut prozatorski Tomasza Organka. „Teoria opanowywania trwogi” to przepełniona odwołaniami do literatury, filmu, muzyki i popkultury opowieść o rezygnacji, zagubieniu w kapitalistycznej rzeczywistości, rozpadzie więzów rodzinnych. Zaskakująco wiarygodna powieść pokoleniowa o ludziach na skraju rozpaczy pisana z perspektywy człowieka, który osiągnął sukces.
fot. materiały promocyjne
Błyskotliwa, cyniczna, ale niepozbawiona poczucia humoru.
Teoria opanowywania trwogi to istniejący w psychologii pogląd, że podstawowym źródłem ludzkiej motywacji jest doświadczenie lęku wynikającego ze świadomości własnej, nieuchronnej śmierci.
Borys ma 39 lat i od dawna tkwi w poczuciu bezsensu i stagnacji. Właśnie stracił pracę, na której nigdy mu nie zależało. Zupełnie przypadkiem spotyka Anetę – swoją największą, nigdy nie spełnioną miłość, którą nie bez powodu nazywał zawsze „Nieta”. Spotkanie doprowadzi do wspólnej podróży – ta może okazać się ucieczką – od poczucia beznadziei, monotonii życia, od pracy, która ich nuży, nieudanych związków i, w końcu, od samotności. Wyprawa niespodziewanie przeistacza się w kryminalną intrygę, rozgrywającą się gdzieś na peryferiach cywilizacji.
„Teoria opanowywania trwogi” Tomasza Organka to powieść pokoleniowa opisująca ważny etap przemiany duchowej dzisiejszych trzydziestokilku- i czterdziestolatków, którzy jako ostatni dojrzewali w dawnym ustroju, chodzili spotykać się przy trzepaku i pamiętają jeszcze dwa analogowe programy w telewizji. Teraz gwałtownie muszą poradzić sobie w epoce Facebooka, Instagrama i rozmów pod nosem nie wiadomo o czym. Jego bohaterowie żyją z dnia na dzień w poczuciu, że marnują swoje życie, nie mają pomysłu na to, co dalej ani motywacji by cokolwiek zmienić.
„Podróż przez listopadową Polskę dwojga młodych ludzi – Borysa, starającego się nie wchodzić życiu w drogę i jego byłej partnerki, stawiającej się życiu przy byle okazji – jest jak ze złego snu. Ale uroda skojarzeń, metafor, fraz tego znakomitego debiutu powoduje, że posępna materia tej historii ulega pięknu, które z nami pozostaje” – Eustachy Rylski
„Na przykładzie pewnego pierdoły, który ze wzruszającą drobiazgowością rozpamiętuje swoje porażki, autor w zabawny i przystępny sposób udowadnia, że życie nie ma sensu. Ale ów monolog, pełen dziwacznych i błyskotliwych skojarzeń zmienia się w powieść drogi z elementami thrillera, od której nie mogłem się oderwać.” – Maciej Sieńczyk
Jak informuje Tomasz Organek w mediach społecznościowych:
„Być może dotarła do Was wiadomość, że w swoim bisserwisserstwie targnąłem się na coś tak nieskromnego jak książka. Niestety, jest nawet gorzej – mimo serii pytań i sugestii, nie napisałem ani autobiografii, ani przewodnika dla początkujących rockmanów, nie jest to nawet książka kucharska z ulubionymi przepisami ale…powieść. Z góry przepraszam za zarozumialstwo i pychę ale już dłużej nie mogłem. Musiałem. To tak jak ze śpiewaniem: czasami człowiek musi, bo się udusi.
Pisaniem na własny użytek zajmuję się od kilkunastu lat. Znacie moje piosenki, część z Was dotarła do wczesnych, sztubackich opowiadań; teraz czas odsłonić gardę i zaryzykować, przejść do wagi ciężkiej. Niezależnie od tego czy czeka mnie szybki knock out, czy uda mi się uniknąć porażki, nie przestanę tego robić. Nie chcę i nie mogę, bo to nie kaprys znudzonego sceną rockmana, kolejny, pokrętny sposób na promocję samego siebie czy chęć podążania za nowym, tym razem przynajmniej ambitnym, trendem. To coś zgoła innego. To silna, głęboka potrzeba, poważniej mówiąc: imperatyw.
Nie chcąc mieszać dwóch nieco odmiennych porządków, zapraszam wszystkich zainteresowanych moją działalnością prozatorską na nową, poświęconą literaturze i innym nurtującym moje codzienne życie sprawom, stronę FB.
I pamiętajcie – wszystkie postacie i zdarzenia są fikcyjne, a podobieństwa do osób lub zdarzeń są przypadkowe i niezamierzone.”