15 kwietnia w łódzkim Teatrze Muzycznym odbył się koncert Grzegorza Turnaua, promujący najnowszą płytę wokalisty pt. „Bedford School”. Prezentujemy naszą fotorelację z tego wydarzenia.
Ten koncert to podróż do czasów, gdy Grzegorz uczył się w angielskiej szkole grać w rugby, a w wolnych chwilach odtwarzał ze słuchu ulubione piosenki Stinga, Billy Joela, a także Lennona i McCartney’a. Zaskakującym było wykonanie utwóru „All Dead, All Dead” z repertuaru zespołu Queen.
Wszystkie fot. Bartosz Kuśmierski Photography (Polska Płyt / Polska Muzyka)
„Bedford School” to pierwszy na muzycznej drodze Grzegorza projekt anglojęzyczny z udziałem muzyków zespołu “Shannon” i jego charyzmatycznej wokalistyki Marii Rumińskiej, którzy pod chwilową nieobecność Turnaua także występują z autorską piosenką.
Podczas ponad dwugodzinnego występu usłyszeć można znacznie więcej anegdot o wątku edukacyjnym (co artysta podkreślał dosyć często). Nie zabrakło też zabawnych żartów sytuacyjnych i interakcji z publicznością. Zdarzały się chwile refleksyjne, ale wiele z tych wykonań było niezwykle energetycznych, a to dzięki wspomnianemu zespołowi i dużej charyzmie samego wokalisty. Pomiędzy repertuarem z nowej płyty, Grzegorz przemycał piosenki polskojęzyczne, w tym jeden z największych przebojów – „Cichoszę”. Przytrafiła się także parodia Grechuty, którego artysta jest ogromnym fanem. Wszystko jednak odbyło się ze smakiem, a wykonanie „Historii pewnej podróży” tylko potwierdziło ten fakt.
Jeżeli komuś wydaje się, że Grzegorz Turnau jest artystą przewidywalnym, szablonowym i nie mającym już wiele do przekazania ten jest w dużym błędzie. Od strony wokalnej nic nie zmieniło się od lat. Do nowych interpretacji ulubionych utworów także nie można się doczepić, a nawet rzucają one nowe światło na twórczość wokalisty. W końcu takie anglojęzyczne wspomnienia z muzyką jego młodości to pewien rarytas. Grzegorz pokazał podczas koncertu pełnię swoich możliwości, indywidualizm i oryginalność w podejściu do tamtej muzyki. Warto sprawdzić samemu.
Łukasz Dębowski
fot. Bartosz Kuśmierski Photography