Ola Bilińska i Konrad Kucz, których twórczość mieliśmy okazję poznać w innych projektach (m.in. „Kucz/Kulka”, „Muzyka końca lata”), prezentują nam nowy projekt. Poznajcie naszą recenzję ich wspólnej płyty pt. “Kucz/Bilińska”, która ukazała się pod naszym patronatem medialnym.
Recenzja płyty “Kucz/Bilińska” – Kucz/Bilińska (MTJ, 2019)
Konrad Kucz posiada zdolność komponowania niezwykle melodyjnych, głębokich w swej niejednoznaczności piosenek. Potrafi malować dźwiękiem i pięknie mu to wychodzi na płycie nagranej wspólnie z Olą Bilińską pt. “Kucz/Bilińska”.
Jego posługiwanie się elektroniką ma znacznie szerszy kontekst, niż u wielu kompozytorów korzystających z możliwości podpierania się syntetycznymi dźwiękami.
W tym przypadku elektronika tworzy klimat, stanowi tło i osnowę do miękkich melodii. To nie rytmiczne uderzenie czy też nachalnie podany bit stanowią o sile tych kompozycji, bo tego tu po prostu nie znajdziemy.
Namiastka retro-stylu, elegancja i dobry smak są wyczuwalnymi elementami każdej z tych piosenek. I to bez znaczenia, czy Ola śpiewa w języku polskim, opowiadając bardziej bajeczną historię (“Węgielki”) czy naturalnym angielskim (“Look At Me”), lub też snuje się wokalem w takt sennej melodii (“Summ”). Za każdym razem jest w tym pierwiastek tajemnicy, nawet odrobina delikatnego wycofania. Słychać to z każdą kolejną kompozycją.
Można nawet podzielić ten album na dwie części. Pierwsza z nich to utwory bardziej piosenkowe, zaśpiewane w języku polskim. I druga – rozpoczynająca się po instrumentalnym “Wikingu”, funkcjonująca gdzieś na granicy jawy i snu.
Można utonąć w pastelowych barwach, gdzie w tle pobrzmiewa akustyczna gitara w Pink Floyd’owej opowieści (“Cirrus Minor”). Znaleźć tu można nawet elementy muzyki ilustracyjnej (“Totus”). Lata 80. też mają swoje słuszne odbicie (“Lunar”), ale nie stanowią one jednoznacznych skojarzeń. Jeżeli ktoś został oczarowany “Węgielkami” lub “Lobsterem”, powinien zostawić sobie drugą część płyty na przesłuchanie jej wieczorem. Warto dodać, że w tekstach palce maczały Gaba Kulka (pamiętacie wspólną płytę Kucza z Gabą?) i Karolina Kozak.
Próżno szukać takiej muzyki w stacjach radiowych, a przecież płyta “Kucz/Bilińska” stanowi gustowną przeciwwagę do wytartych stereotypów dobrej piosenki. Ten album jest muzycznym detoksem na wszystko, co nas zewsząd otacza. Trzeba posłuchać i nie wypada się nie zachwycać. Piękna melodia z tak “wtrąconym” wokalem Oli Bilińskiej prezentuje się niesamowicie. Nawet jeśli zdjęlibyśmy doskonałą produkcję, to i tak zostanie sedno tej muzyki, które nie traci swojej naturalności.
Łukasz Dębowski