Długo wyczekiwany album „Betonu nie spalą” jest przypieczętowaniem wielu lat pracy nad unikalnym, gitarowym brzmieniem zespołu 8 Lat w Tybecie. Muzycy postawili na bezkompromisową jakość. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.
Recenzja płyty „Betonu nie spalą” – 8 lat w Tybecie (Musicom, 2019)
Bezkompromisowa muzyka rockowa staje się coraz bardziej unikalna w dzisiejszych czasach. Dlatego też debiutancka płyta zespołu 8 lat w Tybecie pt. „Betonu nie spalą” prezentuje muzykę gitarową w niezwykle trafnej formule.
Grupa postawiła na energię i przekazuje ją bez zbędnych ozdobników. Okazuje się, że dzięki prostym zabiegom, można uzyskać – wywodzące się z organicznych, rockowych korzeni – oryginalne brzmienie. Nie znajdziemy tu balladowego, pop-rockowego zawodzenia. Poszczególne utwory napędzają kolejne, stąd każdy element staje się rozrusznikiem tego albumu.
Mocną stroną są teksty wokalisty Dominika Witoszka, które posiadają czytelny przekaz. Choć same w sobie nie stanowią poetyki, to w zestawieniu z rockową konwencją stają się idealną częścią formy, którą tworzy zespół. Nierzadko słowa stają się bardzo obrazowe („Wszystkie kolory lata”).
Znajdziemy tu nie tylko mocne, wręcz hard-rockowe „łojenie”, ale też bardziej rytmiczne kompozycje („Układ ponad nami”). Choć materiał wydaje się mało zróżnicowany, to panowie potrafią tak poprzestawiać kilka elementów tej układanki, by łatwo odnaleźć różnice pomiędzy poszczególnymi utworami. Każda piosenka posiada jakiś ciekawie poprowadzony motyw muzyczny (tytułowy „Betonu nie spalą”).
Poza tym czuć ogromną świadomość i doświadczenie, które 8 lat w Tybecie zdobyło na przestrzeni wielu lat, grając m.in. przed Acid Drinkers, Lipali czy Nocnym Kochankiem. Nie słychać jednak rozbieżności pomiędzy tym, co kiedyś stworzyli („Król popkultury”), a nowym repertuarem. Zasługa to także dobrej produkcji, którą wsparł w dwóch kompozycjach sam Leszek Bolik (Republika), a miks to zasługa Marcina Gajko.
Zespół bardzo czytelnie stawia na klimat mocnego grania. 8 lat w Tybecie jasno określili się poprzez debiutancką płytę „Betonu nie spalą”, dzięki czemu powinni dotrzeć do fanów tradycyjnej muzyki gitarowej. Nie znajdziemy tu echa dzisiejszych czasów, gdzie każdy próbuje ubierać brzmienie w indie-popową stylizację, dodając jej elektronicznych ozdobników. Na tym albumie tego nie znajdziecie.
Topornie, wyraźnie, konkretnie to nie znaczy bez wyrazu i nudno. Wręcz przeciwnie. Zespół posługuje się tym, co najlepiej czuje i przekłada to na własny styl muzyczny. Za to należy im się niejedna chwila uwagi, nawet jeśli czasem potrzeba nam odstępstwa od przyjętej przez zespół formy.
Łukasz Dębowski