Stanisław Soyka – „Muzyka i słowa Stanisław Soyka”

Nasz ocena

1 lutego ukazał się premierowy album Stanisława Soyki, nad którym objęliśmy patronat medialny. Artysta muzycznie określa album jako „folk z przymrużeniem oka”, ale jak dodaje: „Można na nim usłyszeć późne lata 70-te, rythm & blues`a, wpływy reggae, a także po prostu – ballady.”. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.

Recenzja płyty „Muzyka i słowa Stanisław Soyka” – Stanisław Soyka (Universal Music Polska, 2018)

Po wielu projektach Stanisława Soyki (Osiecka, Niemen, wiersze Miłosza) wreszcie przyszedł czas na w pełni autorski album pt. „Muzyka i słowa Stanisław Soyka”. Wiadomo, że dobra piosenka jest ponad modą i aktualną kreacją artystyczną. Bo trzeba przyznać, że artysta nie tworzy kreacji w stosunku do swojej twórczości.

Jego nowe piosenki są niezwykle naturalne, proste i przez to niezwykle prawdziwe, a co najważniejsze wartościowe. Od razu należy dodać, że skierowane są one do dojrzałego słuchacza, dla którego liczy się refleksja. I to taka niosąca najprostsze ludzkie emocje i przemyślenia.

Od sentymentu do miasta („Lubię wracać do Warszawy”), aż po kilka słów skierowanych do swoich rodziców („Mamulu tatulu”). Wiele refleksji przychodzi artyście z perspektywy spokojnie chwytającego dzień obserwatora („Ławeczka-bajeczka”).

Muzycznie nie jest tkliwie czy nadmiernie patetycznie. Wręcz przeciwnie, przeważnie otrzymujemy pozytywnie nacechowane dźwięki, które prowadzą melodię każdej z tych piosenek. Najbardziej poważnie prezentuje się utwór „Nie ma ich”, gdzie folkowy podtekst wprowadza odrobinę niepokoju. To jedna z tych najmniej jednoznacznych muzycznie kompozycji (obok „Wielkiej rzeki”).

Całość podnosi na duchu i prezentuje się przejrzyście, a naleciałości wyciągnięte z niedzisiejszej rzeczywistości bluesa i miejskiego folku dodają każdej z tych piosenek ciekawej charakterystyki („W Piotrowym mateczniku”). Dostajemy też namiastkę tanga („Tango pozostało”), które od zawsze bliskie było twórczości Soyki. Któż nie pamięta sławetnego „Tango Memento Vitae” z ponad dwudziestoletniej płyty „Nr 17”? Zdarzają się bardziej gitarowe naleciałości, ale zawsze w towarzystwie instrumentów dętych („I już i tyle”), gdzie znajdziemy też ujmujący, jazzowo prezentujący głos Soyki.

Piękna w swej prostocie płyta. Warto słuchać poza codziennym pośpiechem, bo „to co słychać w ciszy, w zgiełku miasta zanika”. To taka piosenka, która nie lubi banału. Do słuchania na co dzień.

Łukasz Dębowski

 

„Chciałem pokazać piękno świata – świata przedstawionego tak po prostu, przez dzisiejszego mnie. Zależało mi na tym, by ta muzyka mogła przytulać, dawać przestrzeń i oddech. A także – by te piosenki były dostępne dla każdego kto lubi śpiewać. A w tych tekstach, mam wrażenie, że jest normalnie; tam jestem dzisiejszy ja i – gdy będziecie Państwo jej słuchać – będzie mi miło móc tam Państwa spotkać. I – być może – usiąść wspólnie na muzycznej „Ławeczce” – Stanisław Soyka

 

Leave a Reply