Dziś przypadają 47 urodziny Katarzyny Nosowskiej. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć ostatnią płytę zespołu Hey, którą promowała pożegnalna trasa koncertowa. „CDN” to dwupłytowy jubileuszowy album zawierający największe przeboje zespołu, wszystkie piosenki zostały nagrane na nowo, niektóre w nowych, zaskakujących wersjach, inne w sprawdzonych koncertowych aranżacjach lub po prostu po staremu.
Recenzja płyty „CDN” – HEY (Kayax, 2017)
„CDN” zespołu Hey nie jest typowym podsumowaniem 25-lecia istnienia grupy na scenie. Ten dwupłytowy zestaw piosenek został nagrany na nowo. Nie dokonano jednak na nich drastycznych operacji, zmieniających całkowicie ich wizerunek.
Niemal w pełni (poza małymi wyjątkami) zachowano linie melodyczne. Wcześniejszy koloryt utworów tylko trochę został nasycony teraźniejszością.
Nie da się ukryć, że najstarsze kompozycje zostały teraz zagrane z większą precyzją i świadomością, ale nie powinno to dziwić, w końcu grupa w dzisiejszej odmianie jest jednym z najbardziej profesjonalnych bandów w Polsce. Można to było sprawdzić chociażby na ostatnich koncertach zespołu podczas „Fayrant Tour”.
Najważniejsze, że piosenkom z początkowej działalności nie odebrano cięższego klimatu, który był wtedy ich wyznacznikiem. Najlepiej to słychać w zaprezentowanych z grunge’owym tąpnięciem „Misiach”.
Zresztą ten początek drugiej płyty zrealizowanej pod okiem producenta Marcina Borsa (nad pierwszą pracował Leszek Kamiński) ma w sobie największą nutkę nostalgii tamtych czasów. Początek zapowiedzi utworu został wyciągnięty z krążka „Live” (1994 rok), a w trakcie jej trwania możemy usłyszeć archiwalne wypowiedzi muzyków.
Całość nie tworzy jednak chronologicznie ułożonej historii. Pomimo tego, przypadkowość występowania piosenek nie odbiera uroku obu płytom.
Najbardziej zaskakującym momentem jest niewątpliwie „Katasza”, z dopisanym tekstem, rozwijającym historię oraz melodeklamacją Nosowskiej.
Nieco inaczej prezentuje się jeden z subtelniejszych kawałków w dorobku grupy. „Heledore Babe” nie został zaśpiewany już wysokim głosem wokalistki i trochę odbiera to emocji występujących w tej piosence.
Nie do końca sprawdziła się też dzisiejsza zmiana w „Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan”. Piękna ballada dostała tu większej rytmiki, co trochę gubi jej ducha.
Do reszty jednak przyczepić się nie można. Inaczej, ale jakże prawdziwie prezentują się w teraźniejszości „Moja i Twoja nadzieja” i „Że”. Dowodem na to, że dobra kompozycja nigdy się nie starzeje jest „Cisza, ja i czas”. Promieniują pozytywnymi doznaniami nowsze i najmniej poddane retuszowi „Faza delta”, „Historie” i „Kto tam? Kto jest w środku?”.
Całość zamyka jedyny nowy utwór pt. „gdzie Jesteś, gdzie jestem?”.
Takie rozbieganie po twórczości Hey może ścisnąć za gardło.
W końcu to bardzo ważny kawałek polskiej muzyki rockowej. I właściwie tytuł „CDN” niech będzie nadzieją na przyszłość, że to jednak nie jest ostatnie słowo, które zespół miał do powiedzenia. Ciężko byłoby się pogodzić z ostatecznym pożegnaniem.
Łukasz Dębowski