Varius Manx – „Ent”

Nasz ocena

Po 21 latach od rozstania zespołu z Kasią Stankiewicz i po 7 latach od ostatniego albumu Varius Manx powraca. 13 kwietnia ukazała się ich nowa płyta pt. „Ent”. Więcej w dzisiejszej recenzji.

Recenzja płyty „Ent” – Varius Manx (Wyd. Agora)

Podobno dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Bywa jednak inaczej. W przypadku zespołu Varius Manx okazuje się, że ponowne spotkanie z Kasią Stankiewicz wyszło im jak najbardziej na dobre. Nie ma rzeczy niemożliwych, dzięki czemu otrzymaliśmy w pełni premierową płytę pt. „Ent”, z głosem wokalistki, która w latach 90. (zaraz po Anicie Lipnickiej) była najważniejszą częścią Varius Manx.

 

Zespołowi udało się stworzyć album, który przepełniony jest ładnymi, bezpretensjonalnymi i co najważniejsze niewymuszonymi melodiami. W ich nowych piosenkach czuć prawdziwość oraz to, że powstały w sposób zupełnie naturalny.

Bez ciśnienia na pisanie przebojów grupa oddała nam to, co potrafi robić najlepiej. Kolejny raz głównodowodzącym kompozytorem został Robert Janson, bez którego żadna płyta Varius Manx nie miałaby racji bytu. Bez silenia udało mu się stworzyć malowniczy klimat, swobodne melodie i jasność przekazu.

Z dzisiejszą świeżością i dojrzałością nagrali płytę, pełną sentymentalnych dźwięków. Ballady znów są ich siłą („Mgła nad Warszawą”, „Zielona sukienka”). Do tego pięknie zaaranżowane smyczki napędzają spokojniejsze momenty.

Owszem, to nie jest krążek, który wyznacza nowy kierunek, czy też staje się najważniejszą płytą w dorobku grupy, ale ładnie nawiązuje do tego, co było istotne w ich twórczości przed laty („Księżyc się zmęczył”). A była nią po prostu czysta forma piosenki.

W dzisiejszych czasach komponowanie takich utworów wydaje się trudne, może nawet obciachowe. Coraz częściej artyści silą się na oryginalność, tworząc wymyślną konstrukcję, a zapominają o tworzeniu dobrych kompozycji. W tym przypadku udało się uzyskać jakość.

Pewną pretensjonalność mogą wzbudzać teksty Kasi Stankiewicz. Ocierają się o przerośnięty metaforyzm, ale na szczęście nie trącą banałem („Śliwkowy las”). Ich poetyka może być jednak nie do końca zrozumiała.

Natomiast trzeba powiedzieć o samym wokalu Kasi. Prezentuje się on najpełniej i najbardziej przejrzyście niż kiedykolwiek wcześniej. Zdecydowanie wokalistka jest najjaśniejszym punktem tej płyty. I słychać to nie tylko w akustycznej wersji „Piosenki księżycowej” (bonus na specjalnej wersji płyty).

Należy więc oddać honor Varius Manx i pochwalić ich za ten powrót. Mając tak trudne zadanie, mierząc się z własną legendą, udało im się nagrać album w ich duchu, pełen romantycznych melodii i nieskażonych niepotrzebną treścią. I choć „Ent” nie powala ogromem wrażeń, to jest najlepszym, co mogło im się dziś przytrafić. Emocje budzą się same.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały promocyjne (Agora)

3 odpowiedzi na “Varius Manx – „Ent””

Leave a Reply