God’s Own Medicine to jednoosobowy, rzeszowski projekt, za którym stoi Andrzej Turaj (śpiew, teksty, instrumenty, produkcja). Muzyk znany jest także z zespołu Hidden By Ivy.
Rezygnując z synth-pop’u, określającego jego debiutancką płytę „Retro”, wydaną dla legendarnej, niemieckiej wytwórni Hypnobeat, stworzył świetny album z pogranicza alternatywnego rocka, ambientu, art rocka oraz dark wave’u.
Recenzja płyty „Afar” – God’s Own Medicine (2018)
Kolejna płyta zespołu God’s Own Medicine pt. „Afar” to zderzenie realnego świata z czymś duchowo odrealnionym. Muzyczne poruszenie na granicy jawy i snu. Zimne, wręcz ciemne barwy tych piosenek krystalizują się w mrocznych, ale też niezwykle malowniczych opowieściach. Do tego świadomość i dojrzałość twórcza oddaje zbiór bardzo udanych kompozycji.
Najpełniej można czerpać przyjemność z tego albumu po zmroku, kiedy to brzmi po prostu pięknie, choć często też niepokojąco. Instrumentalnie każdy element tych utworów staje się klimatycznym odniesieniem do lat 80/90.
Płyta rozpoczyna się bardziej żywiołowo i słychać, że twórca projektu Andrzej Turaj lubi przypominać to co najlepsze w tamtym czasie, stąd odniesienia w „Drive” do The Cure, czy The Sisters of Marcy. W tej sentymentalnej podróży udało się jednak wydobyć własną, współczesną indywidualność.
Dalej jest także gitarowo i dosyć żywiołowo, choć z malowniczo wycofanymi gitarami. Taki jest „Sleep”, nieco bajeczny, wycofany, ale w konstrukcji samej piosenki bardzo konkretny.
Im dalej, tym spokojniej; nieco leniwie, czasem wręcz hipnotycznie. Najbardziej oszczędny w swojej formie wydaje się spowolniony, w dalszej części oparty też na bębnach „Downtown”. Warto jednak zwrócić uwagę na drugi plan muzyczny i głos pojawiającej się tu gościnnie wokalistki zespołu Lorien. Inga Habiba dopełniła tę kompozycję, nadając jej dodatkowej głębi.
Wyróżniony na pierwszy singiel „Hollow” nie oddaje kliamtu całej płyty, ale staje się wyznacznikiem jego żywszej części. Gitarowy darwave? Być może. Jednak trzeba zaznaczyć, że poszczególne elementy tej piosenki, na pozór nie pasujące do siebie, tworzą własną nierozerwalną całość.
Tytułowy „Afar” to już uderzenie w inną, mistyczną stronę. A „Staring At the Sun” hipnotyzuje stonowanym, ale przejrzystym graniem. Takim, gdzie rozmywa się granica pomiędzy czytelną piosenką, a czymś bardziej zaawansowanym muzycznie.
W sumie to cała płyta „Afar” jest taka. Muzycznie niedopowiedziana, pozostawiająca furtkę w doborze emocji, które towarzyszą przy jej odsłuchiwaniu. I choć te utwory zatrzymują konkretne opowieści, stając się fotografią chwili, posiadają też swój uniwersalizm. To bardzo dobry album zaprezentowany w nieco odrealnionej, muzycznej formie.
Łukasz Dębowski