Premiera debiutanckiej płyty KASI LINS „Wiersz ostatni”

Nasz ocena

23 luty to premiera płyty Kasi Lins pt. „Wiersz ostatni”. Jako portal muzyczny objęliśmy patronat medialny nas tym wydarzeniem. Ten album to zbiór piosenek z wielu lat. Łączy je jednak osobowość wokalistki i podobna forma przekazu. I do tego ten głos! Zapoznajcie się z naszą recenzją tego krążka.

Recenzja płyty „Wiersz ostatni” – Kasia Lins (Universal Music Poland)

Po długim czasie poznawania kolejnych odsłon muzycznych Kasi Lins w końcu przyszedł czas na „debiutancki” album! Muzyka wypełniająca płytę „Wiersz ostatni” jest tak niezwykła, jak jej duży, czarny kapelusz, który stał się już znakiem rozpoznawczym wokalistki. Wiele tu pięknych, ale też przejmujących interpretacji.

 

Kasia swoim głosem opowiada historie w sposób, który nie pozostawia nikogo obojętnym. Charakterystyczny wokal jest ważną częścią tych piosenek, to on unosi każdą z tym kompozycji wyżej. Co nie znaczy, że muzycznie jest mało interesująco. Udało się stworzyć zestaw piosenek, który buduje pewien świat. Czasem nieco gorzki, ubrany kobiecymi emocjami, ale przez to do bólu prawdziwy.

Ten album to taki projektor wyświetlający wspomnienia, uzewnętrzniający wydarzenia, które wolelibyśmy schować, ale gdzieś tam w nas ciągle żyją. I tego przykładem jest „Dawno” (duet z Łukaszem Lachem z L.Stadt) – jeden z najbardziej trafionych, choć nieco smutnych utworów na płycie. Kto raz usłyszał tę kompozycję, nie jest w stanie o niej zapomnieć.

Nastrój płyty zdradza równie ważna, uderzająca w podobny ton piosenka „Odchodząc”. Ten klimat staje się duszny, ale za każdym razem żywo zarejestrowane dźwięki, dodają jasności przekazu i powodują wyswobadzanie się z trudniejszych chwil.

Ważniejsze jednak jest, że słuchając poszczególnych kompozycji jesteśmy w stanie coś przeżyć. Budzą podziw pięknie prowadzone harmonie muzyczne w „Save Me Boy”. I do tego uzupełnienie ich wokalizami oraz surowo brzmiącymi instrumentami umacnia jakość tego wydarzenia.

Ważnym momentem jest też tytułowy „Wiersz ostatni”, gdzie tekst zaczerpnięto z twórczości Władysława Broniewskiego. Do tego świetnie skonstruowana fraza muzyczna refrenu, buduje napięcie tej kompozycji. Ta piosenka to mały klejnot tego krążka. Za sukcesem muzycznym stoją kompozytorzy – Karol Łakomiec i Michał Lange (obok samej Kasi), którzy mieli niebagatelny wpływ na kształt tej płyty. Przy tej okazji trzeba wspomnieć o produkcji Marcina Borsa i wyżej wymienionego Michała, którzy nie wyprali tego materiału z „brudu”, dodającego wyraźniejszej specyfiki tym piosenkom.

Zresztą w odniesieniu do całości można powiedzieć, że ten album posiada wartościowych chwil znacznie więcej. To zestaw prostych kompozycji, choć dotykających najbardziej bezpośrednich emocji, typowych dla każdego z nas.

Za tą płytą idzie coś więcej. Oprócz należytej staranności kompozytorskiej, posiada pierwiastek głębszych przeżyć. Do tej płyty będziemy wracać za kilkanaście lat ze wspomnieniem, jak dobry był to debiut. Kasi Lins udało się coś przekazać i wywołać mały wstrząs emocjonalny. A czy nazwiemy to avant popem z naleciałościami folkowymi (m.in. pięknie wytapiająca dźwięki perska lutnia oud), czy też po prostu wytrawnym pop-rockiem, każda z opcji będzie przemycać odrobinę prawdy.

I nie zdejmuj tego pięknego  kapelusza. Jest Ci w nim do twarzy. Gratulacje.

Łukasz Dębowski

 

4 odpowiedzi na “Premiera debiutanckiej płyty KASI LINS „Wiersz ostatni””

Leave a Reply