Art’n’Voices – „Pieces Of Myself” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Pieces Of Myself” to dziewięć emocji ukrytych w ośmiu głosach, które wypełniły album wokalnej grupy Art’n’Voices. Płyta ukazała się 24 października a poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Pieces Of Myself” – Art’n’Voices (2025)

Zespołów typowo wokalnych, które decydują się szerzej zaprezentować własną wizję artystyczną, nie ma w Polsce zbyt wielu. Bardziej znana dzięki programowi telewizyjnemu była grupa Audiofeels, a duży rozgłos, dzięki komercyjnemu zabarwieniu i współpracy z wieloma artystami, zdobył również Sound’n’Grace. Na zupełnie innej płaszczyźnie artystycznej działa Art’n’Voices, który tworzy sztukę opartą na świadomym współbrzmieniu, klasycznej technice wokalnej oraz wykorzystywaniu nowatorskich rozwiązań. Efektem tego jest niezwykle ciekawy w swej wymowie album „Pieces Of Myself”.

O wartości tego projektu świadczy nie tylko precyzja wykonawcza, która nie umniejsza emocjonalnej głębi, ale także forma prezentowania poszczególnych utworów. Chóralne zaśpiewy zostały tak ułożone, by nie zatracić kontroli nad ukazywaniem różnych barw wokalnych, dlatego choć mamy do czynienia z ośmioma głosami, każdy z nich wnosi indywidualny koloryt. W połączeniu tworzą one jednak nierozerwalną konstrukcję brzmieniową, której siła tkwi w interpretacyjnej perfekcji — tę cechę zespół bez wątpienia posiadł.

Tutaj detal ma swoje znaczenie, wręcz każdy z nich połyskuje na tle złożoności kompozycyjnej wybranych utworów („… Bliss”). Zespół potrafi także budować nastrój, tworzyć niepokojące lub przepełnione czystym pięknem motywy, które bronią się swoją spójnością i konsekwentnym trzymaniem się określonej idei (świetnie poprowadzona opowieść w „Destructivity”). Imponujące jest rozumienie się wszystkich artystów, nawet gdy chwilowo dowodzenie przejmuje jeden z wykonawców (z podziałem na solistkę lub solistę). Ma to swoje znaczenie, ponieważ całość została stworzona z myślą o dwóch perspektywach — kobiecej i męskiej.

Za przekazem stoi także konkretna idea — teksty Marty Jundziłł inspirowane są poezją Edgara Allana Poego i Victora Hugo. Istnieje w tym pewna trudność w odbiorze projekcji, wynikająca z angielskich tekstów. Wymaga to większego zaangażowania ze strony słuchacza, który nie zawsze ma możliwość dotarcia do ich sedna. Niemniej jednak, w ostatecznym zrozumieniu pomaga nam wyraźnie uwypuklona warstwa uczuciowa. Wiele rzeczy możemy więc przyjmować intuicyjnie, zachwycając się wokalną odsłoną tego przedsięwzięcia.

Muzyka na płycie „Pieces Of Myself” wymaga odpowiednich sal koncertowych czy filharmonii, gdzie urok tej artystycznej strategii będzie mógł odnaleźć odpowiednie miejsce, wybrzmiewając w swojej pełnej krasie. W wielu aspektach otrzymaliśmy więc poruszający projekt, choć wciąż zbyt niszowy, by móc zaistnieć w szerszym obiegu.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply