9 stycznia, dzięki uprzejmości firmy Jazzboy, mogliśmy uczestniczyć w wyjątkowym koncercie Korteza, który odbył się w łódzkim klubie Wytwórnia.
Jest to o tyle ważne, że biletów na ten koncert już od dawna nie ma w sprzedaży. Nie jest to spowodowane przypływem popularności artysty, która wybuchła po doskonałym przyjęciu współuczestnictwa w ostatnim hymnie Męskiego Grania pt. „Początek”, tylko solidnie wypracowanej marki przez niemal cztery lata występowania na polskich scenach, wydaniu dwóch płyt i kilkunastu singli.
fot. materiały promocyjne
Trasa „Hey Wy” była zapowiadana jako ostatnie występy przed dłuższą przerwą, która będzie miała miejsce po bardzo intensywnym czasie koncertowania.
Na to niezwykłe widowisko złożyły się piosenki ze wszystkich dostępnych albumów Korteza – od „Bumerangu”, po zeszłoroczny minialbum, na którym znalazł się przebój „ Stare drzewa” napisany do filmu „Kamerdyner” Filipa Bajona i utwór „Hey Wy”.
Ten pierwszy uważany jest przez niektórych słuchaczy za najlepszą piosenkę Korteza i zwycięża w wiele rankingach na przebój 2018 roku.
Trudno pisać o koncercie, który absolutnie wyróżniał się ze wszystkich na których byłem do tej pory, gdyż bardziej było to bardzo staranie wyreżyserowane widowisko muzyczne, aniżeli typowy show megagwiazdy jaką niewątpliwie jest Kortez. Bardzo znaczący jest fakt, że artysta podczas występu ze sceny wypowiedział tylko trzy słowa: „Dobry wieczór” i „Dobranoc”.
Przez pierwsze dwa, może trzy utwory brakowało żywego kontaktu z publicznością, jednak z czasem dałem się ponieść tej opowieści i zdałem sobie sprawę, że słowne przerywniki pomiędzy piosenkami tylko by zakłócały harmonię, wypracowaną w każdym detalu.
Począwszy od nałożonego kaptura na bejsbolówkę, przez co prawie w ogóle nie było widać twarzy, a skończywszy na najlepszych światłach jakie można zobaczyć na koncercie polskiego wykonawcy.
Podczas „ Pocztówki z kosmosu” Kortez w strudze światła wyglądał jakby był w kapsule kosmicznej. Fantastyczna sugestia. Bardzo duże wrażenie robiła piosenka „Ludzie z lodu”, poruszająca ostatnio bardzo aktualny temat ekologii. Podczas jej wykonu na scenie zrobiło się zimno, dzięki wspomnianej wcześnie grze świateł.
Trzeba też wspomnieć o fantastycznym ZESPOLE KORTEZ, który czarował dźwiękami niczym Pink Floyd czy Genesis. W koncertowych aranżacjach można było usłyszeć nawet progresywnego rocka. Kortezowi towarzyszył zespół w składzie: Krzysztof Domański, Lesław Matecki, Robert Kretzschmar i Jacek Lachowicz. Artysta jednak zaskoczył publiczność śpiewając dwie piosenki na bis, przy akompaniamencie samego fortepianu. Wrażenie niezapomniane.
Udowodnił tym samym, że bez doskonałych muzyków za plecami potrafi równie dobrze dotrzeć do publiczności, która głównie słucha. Tak, podczas tego widowiska muzycznego nie roiło się od świecących telefonów komórkowych. Publiczność była zasłuchana w to, co artysta ma do powiedzenia.
Kiedy skończył się koncert na scenie pojawił się po prostu miły chłopak i zaprosił publiczność na spotkanie ze sobą.
To się nazywa magia i prawdziwe wyczucie momentu oraz nastroju. Nie trzeba kazać ludziom klaskać, żeby klaskali, tak się buduje markę artysty. Teraz pozostaje nam czekać kiedy Kortez wróci z zasłużonego urlopu, zaprezentuje nowe piosenki i zaprosi na kolejna trasę koncertową.
Jacek Krysiak