
„Obłęd” Patrycji Markowskiej to płyta, która łączy żywe gitarowe granie z elektroniką. Osobiste teksty artystki w połączeniu z sensualnością i brzemieniem nowoczesnych klawiszy, tworzą ciekawą muzyczną mieszankę. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Obłęd” Patrycja Markowska (Warner Music Poland, 2025)
Dobra piosenka zawsze się obroni – i to niezależnie od tego, jaką formę muzyczną przyjmie artystka, prezentując swoją nową twórczość. Tak jest w przypadku Patrycji Markowskiej, która – delikatnie eksperymentując – odeszła od organicznego projektu, jakim był jej poprzedni album „Wilczy pęd”. Tym razem zdecydowała się wprowadzić nieco elektroniki, ale nie zrezygnowała przy tym z rockowej ekspresji, wyrazistych melodii i mocno zaznaczonego przekazu – bez którego jej utwory nie byłyby tak wymowne, kobiece, czasem intymne, a nawet sensualne.
Można zarzucić Patrycji, że wciąż porusza się w bezpiecznych rejonach, nie wychylając się zbytnio poza przyjętą strategię. A ta zawsze osadzona jest w piosenkowej przestrzeni – nieco już dziś archaicznej – ale czuć w tym charakterystykę znamienną dla jej dokonań. Patrząc z drugiej strony – nie ma tu pogoni za modą ani prób wpisywania się na siłę w dzisiejsze realia, w których gatunki muzyczne nieustannie się mieszają, przez co coraz trudniej odróżnić, co jest czym. Tutaj liczy się po prostu kompozycja rezonująca z emocjami artystki. Bo jednego wciąż nie można jej odmówić: totalnej szczerości, która rozjaśnia każdy dźwięk. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z energetycznym numerem, czy chwytającą za serce balladą.
W tym przypadku charyzma Markowskiej i ta autentyczność sprawiają, że trudno pozostać wobec tych utworów obojętnym. Pod warunkiem że jesteśmy w stanie zaakceptować „niedzisiejszą”, choć świetnie – czytaj: świeżo – zrealizowaną formułę muzyczną. Ktoś powie, że to banał? Zgoda, niech tak będzie, ale tak to właśnie działa.
Da się wyczuć pewien progres, jeśli chodzi o teksty, bo choć Patrycja nie przeskakuje samej siebie (i chyba też nie próbuje), to słowa budują niekiedy ładnie zobrazowaną historię. Choć akurat słowo „ładnie” nie do końca pasuje do poruszającego utworu „Miłość, wiara, nadzieja”, gdzie wokalistka śpiewa: „Czy marzyłeś o wolności / Wymazaniu myśli złych / Czy marzyłeś o tym, by już nikt / Nie przelewał swojej krwi (…)”. Warto posłuchać go w całości – to jeden z lepszych tekstów, jakie ona napisała. To w ogóle numer, który coś robi, rezonując nie tylko z jej wrażliwością. Stapianie się emocji z żywym brzmieniem instrumentów i zmyślnie wplecioną elektroniką tworzy więc ciekawy koloryt całości. Świetnie słychać to również w znakomitym „Karminowym”. Na taką Markowską zawsze warto czekać.
Bardzo dobrze wypada też tytułowy, całkiem przebojowy „Obłęd” oraz pulsujący numer „Usłysz” z zawodowo zapętlonymi gitarami, które dodają mu wyważonego wigoru. Słabiej jest w trywialnym muzycznie „Wróć” – choć można zrozumieć próbę przełamania konwencjonalności albumu (w tym przypadku dostaliśmy soft country-pop). Można zarzucić, że znalazło się na nim zbyt wiele spokojnych akcentów, ale trudno mieć o to pretensje, skoro bywają one niezwykle wprawne, wręcz obezwładniające swoim przekazem (bardzo dobry tekst „Flauty”).
Jeśli ktoś oczekuje muzycznej rewolty w dokonaniach Patrycji Markowskiej, tego album „Obłęd” może rozczarować. Sporo tu klasycznych odniesień, przewidywalnych akcentów i jasnej układności względem samej muzyki. Nie zmienia to jednak faktu, że to piosenki, które coś ze sobą niosą – nawet jeśli połowa z nich pokazuje mniej skomplikowaną stronę „miłości”. To album dla tych, którzy nie szukają nowinek, a podążają za sercem. Może jest w tym trochę ulotności, a nawet odrobina naiwności – ale z tymi piosenkami pewne chwile w naszym życiu stają się po prostu ważne. I to w tym przypadku jest wystarczające.
Łukasz Dębowski
*****



![Najlepsze rapowe płyty 2024 roku [RANKING]](https://polskaplyta-polskamuzyka.pl/wp-content/uploads/2025/01/Najlepsze-rapowe-plyty-2024-roku-RANKING-300x300.png)


