Cezariusz Gadzina Quartet – „white in blue” [RECENZJA]

Nasz ocena

Cezariusz Gadzina, wybitny saksofonista i kompozytor, powraca z nowym, wyjątkowym projektem. Jego najnowsza płyta „white in blue” powstała w wyniku współpracy z młodymi japońskimi muzykami. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

Recenzja płyty „white in blue”  Cezariusz Gadzina (2025)

Wydawać się może, że miszmasz to ogromny, a tak naprawdę dostaliśmy niezwykle przemyślany, wprawny w doskonałym zgraniu, a także dobrze brzmiący zestaw różnorodnych utworów jazzowych. Album „white in blue” to fuzja dźwięków zespalających się w nową, swobodną materię, gdzie każdy element odgrywa istotną rolę. Nie ma się co dziwić, skoro za projektem stoi światowej klasy saksofonista Cezariusz Gadzina, który z pomocą japońskich przyjaciół stworzył prawdziwe dzieło, gdzie klasyczne odniesienia stapiają się z szaleństwem improwizacji, a romantyzm z wyrafinowaną sztuką Dalekiego Wschodu.

Wszystko zaczęło się od Copenhagen Jazz Festival – tam właśnie japoński kontrabasista Yuta Omino poznał Cezariusza Gadzinę, a następnie zaprosił go do Tokio. Tak został zapoczątkowany zespół, do którego dołączyli Sota Seta (fortepian) i Ryo Noritake (perkusja). Wspólne koncerty sprawiły, że grupa nabrała śmiałości i zyskała niezwykłą spójność w wyrażaniu siebie, co wyraźnie słychać na ich wspólnym albumie. Zresztą żywe granie odcisnęło piętno na tych kilku propozycjach — całość została nagrana „na setkę”, czyli tak, jak ogrywa się materiał właśnie na koncertach. Dzięki temu utwory brzmią organicznie, docierając w sposób naturalny, a tym samym bezpośredni do wrażliwości potencjalnego słuchacza. Dochodzi do tego lekkość wykonawstwa — jakby każda kompozycja rodziła się w trakcie nagrania. A przecież dostaliśmy nie tylko autorskie propozycje gospodarza, który stworzył przestrzeń do wspólnego ogrywania każdego momentu tej płyty.

Wśród kompozycji znalazła się perełka w postaci „Rosemary’s Baby” Krzysztofa Komedy, otulona ciepłym tonem i potraktowana z należytą powściągliwością, a także trzy improwizacje oparte na kompozycjach Fryderyka Chopina. I tutaj zaskoczenie jest ogromne — udało się w nich wyodrębnić słowiańską duszę, co w przekazie wszystkich muzyków ma wyjątkowe znaczenie. Nie od dziś wiadomo, że Japończycy kochają muzykę Chopina, nie boją się klasyki, a tym bardziej jazzu. Już od lat 80. XX wieku regularnie startują i odnoszą sukcesy w Konkursie Chopinowskim w Warszawie: Mitsuko Uchida, Aimi Kobayashi, Kyohei Sorita — to tylko niektóre wyróżnione nazwiska. Muzycy współpracujący z Gadziną potrafili więc odnaleźć w tej muzyce uniwersalny smutek, piękno przemijania i melancholię, które są zaskakująco bliskie japońskiej estetyce (np. mono no aware).

Ten album nie istniałby jednak bez kilku utworów samego mistrza saksofonu (w tym przypadku altowego i sopranowego), z których wyróżnia się sentymentalny, intensywny w artystycznej wymowie, niezwykle poruszający moment w postaci „Let Her Play”. Tutaj subtelnie, bardzo oszczędnie podane dźwięki fortepianu zazębiają się z melodyjnym, jakże delikatnie prowadzonym saksofonem artysty. To niewątpliwy majstersztyk, który wyzwala ogromne emocje.

Cezariusz Gadzina nie musi już niczego udowadniać. Na przestrzeni lat zbudował ważny fundament artystyczny, na którym inni muzycy mogą tworzyć własne projekty. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień, a jego kolejne dokonania budzą uzasadniony podziw. Nie inaczej stało się tym razem, bo album „white in blue” można postawić na jednej półce z osiągnięciami innych światowej klasy twórców. Przy tym propaguje polską kulturę w niejednoznacznej odsłonie, tworząc utwory o wyjątkowej sile — nie tylko ze względu na warsztat i ekspresję, ale także dzięki bogatej uczuciowości, która w tym przypadku staje się największą wartością tego przedsięwzięcia. Obok tej płyty nie można więc przejść obojętnie.

Łukasz Dębowski

*****

Cezariusz Gadzina Quartet prezentuje album „white in blue”

Leave a Reply