Wszystko zaczęło się w październiku 2017, kiedy Depeche Mode opublikowali na swoim oficjalnym fanpage’u folkową wersję jednego ze swoich największych przebojów „Enjoy The Silence”. Cover wykonały cztery niezwykle uzdolnione dziewczyny ze Szczecina. I tak narodził się zespół Tulia. Z okazji premiery specjalnej edycji płyty Tulii mieliśmy okazję zadać im kilka pytań.
fot. materiały promocyjne (Universal Music Polska)
Na przestrzeni roku bardzo wiele wydarzyło się jeśli chodzi o zespół Tulia. Niedawno świętowałyście rok istnienia nowym teledyskiem do piosenki „Nothing Else Metters” zespołu Metallica. Jak to wszystko właściwie się zaczęło?
Tulia Biczak: Wzięłam udział w konkursie na poprowadzenie fanpage Depeche Mode. Wcześniej byłam w zespole pieśni i tańca. Próbując zainteresować kogoś naszym pomysłem zaprosiłam do udziału dziewczyny. Nagrałyśmy wspólnie filmik i to zostało umieszczone na tym fanpage’u. Potem osoby z branży muzycznej zauważyły naszą pracę. Zaproponowali coś na wzór eksperymentu. Dzięki temu mogłyśmy nagrać cztery piosenki.
Zarejestrowałyśmy wtedy wspomniany „Enjoy The Silence” Depeche Mode, Dawida Podsiadło „Nieznajomy”, Seweryna Krajewskiego „Uciekaj moje serce” i zespołu Mettalica „Nothing Else Metters”. Udało się też stworzyć teledyski do tych utworów, które zostały upublicznione w lutym 2018 roku. I właściwie klipem do coveru Mettalicy świętowałyśmy mały jubileusz – rok naszej działalności. Jednak bez sukcesu z coverem Depeche Mode nie wiadomo jakby to się dalej potoczyło.
A jak dokonywałyście wyboru kolejnych piosenek? I dlaczego poszłyście drogą nagrywania coverów?
Tulia: Publiczność zaczęła się sama domagać kolejnych naszych interpretacji. Wyszły też kolejne propozycje od ludzi, z którymi zaczęłyśmy współpracować. Skoro pierwsze piosenki odnalazły swoich odbiorców, to nie chciałyśmy z tego zupełnie rezygnować. Piosenka Dawida Podsiadło „Nieznajomy” przerosła wtedy nasze oczekiwania. Byłyśmy tym sukcesem zaskoczone. I to zaczęło pobudzać dalsze zainteresowanie Tulią.
Jaki był klucz doboru piosenek na płytę?
Tulia: Wszystko wychodziło od naszych wspólnych upodobań. Wybierałyśmy też piosenki, które po prostu wyniosłyśmy z domu. Kolejną sytuacją eliminującą niektóre z tych kompozycji było, czy w ogóle będziemy w stanie dopasować utwór do naszego śpiewania białym głosem. Archaiczny wokal jest dla nas punktem wyjścia do całego repertuaru, który wybrałyśmy i czasem okazywało się, że musiałyśmy z czegoś rezygnować, bo nie dało się tego zadowalająco przełożyć na nasz artystyczny język.
Czy były sytuacje, w których nie zgadzałyście się z doborem repertuaru?
Tulia: Pod tym kątem świetnie się dogadywałyśmy i nie było spięć. Jedynie wcześniej wymieniona sytuacja, że nie dało się przełożyć czegoś na nasz śpiew, eliminował niektóre piosenki. Tak było na przykład z piosenką Myslovitz. Podobnie stało się z utworem Korteza- nie tylko był trudny do zaśpiewania, ale też nie byłyśmy w stanie emocjonalnie tego unieść. Od razu płakałyśmy przy próbie zaśpiewania.
A z którychś wykonań jesteście szczególnie dumne?
Tulia: Na pewno z piosenki Seweryna Krajewskiego pt. „Uciekaj moje serce”. Pan Seweryn bardzo rzadko zgadza się na interpretacje swoich utworów i zamieszczanie ich na innych płytach. A nam się to udało i wiemy, że faktycznie był zadowolony z naszej interpretacji.
Wasza płyta to nie tylko covery, bo na wersji deluxe znalazło się kilka nowych, napisanych dla Was piosenek. Skąd na naszej drodze pojawiły się Nadia Dalin, odpowiedzialna za muzykę i Sonia Krasny – za teksty?
Tulia: To przez przypadek spotkane osoby, które chcą pozostać anonimowe. Piszą i komponują specjalnie dla nas i chcą żebyśmy t właśnie my śpiewały ich utwory. One współpracują ze sobą, są niejako zależne od siebie. Czasem najpierw powstawała muzyka i Sonia dopisywała tekst. A czasem bywało zupełnie odwrotnie.
We „Wstajemy już” podeszły do nas bardzo poważnie, angażując się całkowicie w nasz projekt i opisując nasze osobiste przemyślenia. To jest piosenka dokładnie o nas. Kolejne autorskie kompozycje z tej wersji deluxe powstawały jeszcze bardziej kreatywnie. „Nasza kołysanka” to bardzo osobisty utwór, o osobie najbliższej, bo o matce, która już odeszła… „Trawnik” z Kasią Kowalskiej to bardziej współczesna historia ludowa, z wykręconą, bałkańską nutą.
Ważnymi postaciami na Waszej drodze są także producent Marcin Kindla i multiinstrumentalista Tomasz Drozdek.
Tulia: Marcin Kindla jest naszym producentem oraz obok Igora Nurczyńskiego jednym z naszych managerów. Marcin i Igor pojawili się na samym początku naszej przygody z muzyką. Znowu Tomasz dodaje specyficznego brzmienia wszystkim piosenkom. I został wyszukany przez Marcina. Potrzebowałyśmy osoby nadającej sens naszym piosenkom. Instrument ludowy jest tu przecież najważniejszy, a Tomasz Drozdek potrafi zagrać niemal na wszystkim. Do tego jest zbieraczem instrumentów ludowych i etnicznych także dla nas była to idealna sytuacja. Dzięki temu w każdej kompozycji mogliśmy szukać innych rozwiązań muzycznych.
Kolejne autorskie kompozycje, które znalazły się na wersji deluxe płyty sugerują, że będziecie chciały iść w tę stronę. Stawiacie na premierowe piosenki?
Tulia: W tym momencie nie zamykamy się na nic. Nie rezygnujemy też jeśli chodzi o dalsze interpretacje znanych piosenek. To zupełny przypadek, że tak to wszystko się ułożyło. Wyszłyśmy od coverów, a potem coraz więcej naszych utworów zaczęło się pojawiać. Oczywiście stawiamy na autorski repertuar, ale jak to się dalej rozwinie, tego jeszcze nie wiemy. Na początku zaczęłyśmy interpretować zagraniczne piosenki i tą drogą miałyśmy iść. Miałyśmy przygotowanych więcej światowych kompozycji. Dopiero później się okazało, że polskie przeboje są także ciekawe, a publiczność zaczeła domagać się ich bardziej. „Nieznajomy” Dawida Podsiadło otworzył nam nowe możliwości. Eksperyment przerodził się w rzeczywistość.
A jak wyglądała Wasza współpraca z twórczyniami autorskich piosenek?
Tulia: Przebywamy dużo ze sobą. I jeśli dziewczyny wpadną na jakiś pomysł, po prostu nam go podsyłają. Jesteśmy na każdym etapie powstawania nowej piosenki. Nie dostajemy gotowców. Same sugerujemy delikatne zmiany w tekście jeśli jest taka konieczność. Zdarzają się nasze ingerencje w muzykę. Wszystkie pomysły na kolejne kompozycje konsultowane są od początku z nami. Ten proces twórczy zaczyna się u nich, ale przechodzi też przez naszą wrażliwość i dalszą możliwość przełożenia jej na nasz śpiew.
A spotkałyście się z nieprzychylnymi opiniami pod Waszym adresem?
Tulia: Mamy przeciwników, którzy interesują się tak jak my muzyką ludową w korzennym wydaniu. Przeciwnikami są ludzie znani w tym środowisku i im to nie do końca się podoba. Nie zgadzamy się z ich opinią, że nie należy dotykać muzyki ludowej, ponieważ ona jest dobrem powszechnym i zasługuje na to, by z niej czerpać. To jest przecież nasza kultura, a my nie chcemy jej ośmieszać, tylko odnosimy się do niej z szacunkiem. To tak jakby powiedzieć, że muzykę soul mogą śpiewać tylko czarnoskórzy artyści.
Zdarzały się też osoby, którzy nie mają pojęcia o ludowej stronie muzyki i zarzucają nam niedociągnięcia techniczne i to, że nie śpiewamy, tylko krzyczymy, przez co brakuje w tym emocji. Tylko trzeba zaznaczyć, że taka była forma – śpiewokrzyk. Taki był zamysł. Niezrozumienie tematu budzi niepotrzebne kontrowersje i nieporozumienia. Nawet nasze makijaże były krytykowane. Zupełnie bez sensu. Poza tym nie wszyscy fani danego wykonawcy byli w stanie zaakceptować nasze interpretacje.
A czy ktoś z artystów odrzucił Wasze wykonanie?
Tulia: Możemy się do tego przyznać, że jeden z autorów piosenki, którą chciałyśmy zaśpiewać, wypowiedział się negatywnie o naszych piosenkach po wydaniu płyty. Na szczęście jego utworu w rezultacie nie nagrałyśmy, może to przeczucie? Poza tym wszyscy, którzy mogli wypowiedzieli się pozytywnie o naszych wykonaniach, z czego jesteśmy bardzo dumne. Nawet Hey, który nie działa aktywnie wrzucił na fanpage naszą wersję piosenki „Zazdrość”, dopisując kilka miłych słów. Czekamy jedynie na komentarz od zespołu Metallica:)
Teledyski do tych piosenek też są bardzo spójne z artystyczną wizją waszej muzyki. Gdzie one powstawały? To są okolice, z których pochodzicie?
Zupełnie nie, ponieważ pochodzimy ze Szczecina. Klipy powstawały w okolicach Kotliny Kłodzkiej. Wiosenne klipy zostały zarejestrowane w Muzeum Wsi Opolskiej. Znowu obraz do naszej autorskiej piosenki „Pali się” to znowu mała wieś Łochów niedaleko Warszawy. Tam zachowała się stara remiza strażacka, idealnie pasująca do tego utworu. Także plenery, które można oglądać w naszych teledyskach zostały sfilmowane w różnych miejscach Polski, ale klimat wszystkich klipów został dostosowany do tych piosenek. Stąd pewna spójność także w tym temacie.
Rozmawiał – Łukasz Dębowski
Szacunek