Trzecia płyta KARI pt. „I Am Fine”

Nasz ocena

Tym razem albumem, który postanowiliśmy wyróżnić jest nowość od KARI (wcześniej KARI AMIRIAN). Jej trzecia płyta pt. „I Am Fine” ukazała się w czerwcu.
Wokalistka porusza się własnymi ścieżkami muzycznymi i także tym razem zaskakuje. Więcej w dzisiejszej recenzji.


Recenzja płyty „I Am Fine” – KARI (NEXTPOP /Warner Music Poland, 2017)

Trzecia płyta Kari pt. „I Am Fine” wydaje się najbardziej otwartą i przyjazną propozycją wokalistki. Być może to zasługa większej czytelności i rozbudowania muzycznego. A być może staje się tak przez fakt nagromadzenia większej dozy pozytywnych dźwięków. Jedno jest pewne – kolejna propozycja Kari broni się.

 

Forma utworów, choć bardziej przystępna i zdradzająca wiele inspiracji, staje się ciągle niezwykle intrygująca.

To już nie tylko odnalezione, gdzieś w zakamarkach skandynawskie wpływy, ale także klubowe naleciałości z Wielkiej Brytanii, gdzie wokalistka przebywa od jakiegoś czasu.

Porywające dźwięki wyzierają już w otwierającym, melodyjnym „Runaway”, ale rozpędu nabierają w hipnotycznie tanecznym „Jungle Boy”.
Oczywiście jeśli mowa o „tanecznej” wymowie nie mamy do czynienia z nudną, popową oprawą, lecz bardziej zamglonym kształtem muzycznym.

Zresztą wystarczy posłuchać następnej piosenki pt. „Sirens”, by przekonać się, że Kari ciągle tworzy ambitne, wyrwane z pierwszego obiegu kompozycje.

I nie przeszkadza fakt, że kolejny raz nie otrzymujemy polskich tekstów. Jej muzyka dzięki temu jest bardziej uniwersalna i sprawdza się równie dobrze na scenie międzynarodowej.

Jeżeli wolicie jednak wcześniejszą odsłonę artystki, warto zaprzyjaźnić się chociażby z niezwykle zmysłowym utworem „Birds of Paradise”. Pięknie podany wokal, malowniczo rozciągnięty w refrenie, staje się tu dodatkowym instrumentem.

Kari tworzy kompozycje bez kompleksów. W jej muzyce nie ma granic. Nie ma też zahamowań wynikających, że tworzy to artystka, która chce być światowa. Ona po prostu jest częścią muzycznego świata. Tego nieokreślonego. I to jest jej największa zaleta od pierwszego krążka.

Z tym, że nową płytę „I Am Fine” należy słuchać zdecydowanie głośniej niż poprzednie.

Łukasz Dębowski

Leave a Reply