„Okres tuż po wypadku był szczególnie twórczy” – Pendofsky [WYWIAD]

“Walkman” to nowy singiel Marcina Pendowskiego, występującego jako Pendofsky. Utwór znajdzie się na jego płycie “#Kuratorium”, która ukaże się 9 października 2024. Mieliśmy okazję porozmawiać z artystą o nowej muzyce, ale także o trudnej drodze, prowadzącej go do obecnego miejsca.

fot. materiały prasowe

Jaka była geneza powstania Twojego nowego utworu “Walkman”? Czy można powiedzieć, że ten singiel otwiera zupełnie nowy rozdział w Twojej działalności artystycznej?

M.P.: „Walkman” nie był inspirowany przenośnym urządzeniem do słuchania muzyki, znanym kilka dekad temu. Pieszczotliwie „Walkmanami” nazywano facetów na urologii, chodzących po korytarzu z workiem na mocz, w jednym ze szpitali, w którym przebywałem po moim strasznym wypadku motocyklowym. Spodobał mi się ten żarcik, sam byłem Walkmanem. To był na prawdę mocny dzwon – zupełnie nie z mojej winy. Miałem rekonstrukcje oczodołów, czachę połamaną w 12 kawałkach. Miednicę, prawego kciuka i bark – poskręcane na blachy i rozerwaną cewkę moczową. Byłem w śpiączce. To cud, że żyję, serio. Z perspektywy muzycznej Walkman nawiązuje do brzmień, które są na mojej poprzedniej płycie #Gumolit – czyli taśma, i pełen analog, afrobeat i jazz-blues. .W wymiarze egzystencjalnym „Walkman”, to nowy rozdział – przeżyłem, nie popadłem w depresję, i mam szanse dalej robić to co kocham – tworzyć muzykę.

Na ile singiel „Walkman” staje się reprezentatywny dla albumu zatytułowanego „#Kuratorium”, który ukaże się jeszcze w tym roku?

„Miałem nie przeklinać przy swoich dzieciach” początkowo miał być instrumentalnym, afrobeatowym kawałkiem, z bardzo rasowo brzmiącymi tematami, które gra jednocześnie 12 instrumentów dętych – 3 trąbki, 3 puzony, 5 saksofonów tenorowych i baryton. Sam w sobie już brzmiał extra, ale wpadłem na pomysł z prostym, trochę groteskowym tekstem, no i powstała piosenka, która trafiła na Paradę Przebojów w RDC. Musiałem ją przyciąć do wersji radiowej, ale w pełnej wersji jest solo Bartka Łęczyckiego na harmonijce i Marcina Kajpera na saksofonie barytonowym. Taką wersję umieszczę na CD i LP. Wspomnianą sekcję dętą nazwałem pieszczotliwie Warsaw Funky Jazz Ensamble, i występuje ona w każdym kawałku na #Kuratorium.

„#Kuratorium” to będzie Twój pierwszy album po wypadku komunikacyjnym w 2021 roku. W jakim stopniu te ciężkie wydarzenia wpłynęły na Ciebie i Twoje postrzeganie muzyki?

Muzyka jest moim oparciem. Od lat tworzyłem swoją muzykę z zespołem Pendofsky, ale też byłem basistą Fisza, z którym nagrałem wszystkie te płyty: „Radar”, „Drony”, „Mamut”, „Ballady i Protesty”. Mało koncertowałem z Pendofsky, bo ciągle graliśmy z Fiszem. Płyty robiłem zawsze świetne, ale nie cisnąłem jakoś tak bardzo z promocją, nie było czasu na to. Fisz po moim wypadku wywalił mnie z zespołu. Oczywiście był to duży cios, ale pomyślałem, że teraz nie ma już miękkiej gry, muszę się zająć sobą na pełen gwizdek. No i tak się stało, zorganizowałem dwie udane trasy koncertowe w 2022 i 2023 roku z moja ekipą, graliśmy kawałki z #Gumolitu. Były nominacje do Fryderyków. To nie są wielkie koncerty, ale zawsze przybywa nam fanów, dajemy z siebie maksa, zawsze. Ludzie nas kochają jak jesteśmy na scenie, po prostu uwielbiam te robotę. Granie swoich kompozycji, ze swoim zespołem, dla swoich fanów – to bardzo przyjemne.

Co według Ciebie jest największą wartością nowego singla „Walkman”? Za co przede wszystkim go lubisz?

Tam jest esencja brzmienia #Kuratorium – słychać taśmę, słychać, że zespół gra na żywo. Jest rasowe brzmienie afrobeatu i funka. Jest rasowy riff basowy. Taśma – nagrania zrobiliśmy u Krzysia Tonna w Tonn Studio – wspaniale się miksuje, szczególnie z muzyką, którą robię – mam tu żywe bębny, Hammonda L 100, Jolane Diamant Bass, gitarę elektryczną, congi, drewienka, no i masywną sekcję dętek. Brzmi to po prostu ekstra. Możesz próbować nagrywać to jednym instrumentem, nagrywać mozolnie kolejne warstwy, ale nie zrobisz takiego masywnego brzmienia dętek, bo każdy z nas ma troszkę inną artykulację i brzmienie, jest niedoskonały, a o to w tym chodziło.

Singiel „Walkman” nagrałeś w doskonałym towarzystwie wybitnych muzyków. Czy jest to grupa, z którą nagrywasz cały album? I czy Pendofsky to jeszcze w ogóle nazwa Twojego solowego projektu, czy bardziej kryją się za nią działania całego zespołu?

Pendofsky to nazwa mojego solowego projektu, przez który przewija się sporo artystów, do tej pory. Nagraliśmy w tym samym składzie dwa albumy: „Pendofsky” (2014) i „Gumolit” (2020). W takim twardym rdzeniu zespołu, który zawsze ze mną jest na płytach, także na #Kuratorium, mam: Tomka Waldowskiego na perkusji (np. Lemon, A.Rusowicz), Krzysia Kawałko – na gitarze (Albo Inaczej, Flinta, Wojtek Mazolewski), Marcina Cichockiego na Hammondzie L-100 (Ania Dąbrowska, Halina Mlynkova), Marcina Kajpera – na tenorze (Ray Wilson). Ponadto na congach gra Dominik Jaske, na guiro i maracasach – Tomek Starzyk. Dodatkowo goście specjalni na #kuratorium to Szymon Łukowski na klarnecie basowym, Bartek Łęczycki na harmonijce, Tomek Wendt na saksofonie tenorowym, Rafał Dubicki na trąbce, z każdym z nich wcześniej graliśmy wielokrotnie.

Skąd wziął się pomysł nagrania singla „Walkman” z 12 osobową sekcją dętą “Warsaw Funky Brass Ensamble”, która niewątpliwie wzbogaca cały utwór?

Zawsze lubiłem brzmienie dętek, za młodu grałem w BigBandzie UZ, uczyliśmy się na studiach, jak aranżować dobrze partie dętek. Chodzi o to, że jako basista nie muszę ciągle silić się na granie głównych melodii, do których zaprojektowano dętki właśnie. A ja w tym czasie mogę grać extra fajne partie basu, ale w dole, co brzmi tłusto w całości. Słucham sporo afrobeatu, m. in. The Budos Band, czy Antibalas, tam są takie masywne dętki, nagrane na żywo.

Na wcześniejszej płycie także miałem dużą ekipę dętek, nagraną na żywo, ale tutaj postanowiłem pójść o krok dalej. Podzieliłem zespół na 3 trąbki, 3 puzony, 6 tenorów, a czasem Mario Kozłowski, tenorzysta, grał na barytonie, którego brzmienie bardzo lubię – jest go pełno na #Kuratorium. Kajper dograł mi później flety proste, one są w „Walkmanie” słyszalne. Nie przepadam za to za altami, nie wiem po co je w ogóle skonstruowano. Był taki zespół Little Feat w latach 70-tych i mieli zespół dęty o nazwie Tower of Power Horns. Pomyślałem, że powołany przeze mnie zespół dętek, specjalnie na potrzeby nagrania #Kuratorium także musi mieć nazwę, no i wymyśliłem „Warsaw Funky Jazz Ensamble” . To są wszystko moi znakomici i zdolni kumple, oto jak wygląda ten zespół:

Trąbki: Filip Mazur, Rafał Dubicki , Artur Jargiło
Tenory: Marcin Kajper, Jarek Kaczmarczyk, Mariusz Kozłowski, Michał Borowski, Michał Łuka, Przemek Skałuba
Puzony: Tommy Dworakowski, Misiek Nowakowski, Andrzej Rękas
Barytony: Mariusz Kozłowski, Marcin Kajper – gra solo w „Walkmanie”

 

fot. okładka singla „Walkman”

Do utworu „Walkman” powstał bardzo fajny teledysk, który oddaje jego charakter. Możesz zdradzić kilka szczegółów związanych z tym klipem?

Chciałem uspokoić wszystkich fanów starych, komunistycznych basówek – nie rozwaliłem tu Jolany Diamant na klipie. Wyrzuciłem z okna futerał z kawałkiem dechy w środku, żeby wyglądało to autentycznie. Mam kilkadziesiąt basówek, w tym kilka Diamantów, a jeden kilka lat temu rzeczywiście upadł mi na glebę i puściły śruby łączące gryf z korpusem, ale da się to naprawić. Jak wychodziłem rano kręcić klip, zauważyłem go w pudle, i pomyślałem, że to ekstra pomysł, żeby go wykorzystać w klipie. Klip skręciliśmy z Marcinem Kajperem, który gra tam na barytonie. Razem hobbystycznie zajmujemy się kręceniem video klipów, robieniem fotek, ale robimy też filmy dokumentalne o zabytkowych motocyklach, które ja składam i trafiają do mnie na kanał Pendofsky Garage – stare motocykle, to poza muzyką moja wielka pasja.

Czy pisanie utworów przychodzi Ci łatwo? Dużo czasu poświęciłeś temu utworowi, ale też innym kawałkom, które znajdą się na nowej płycie, żeby spełniały Twoje oczekiwania?

Jakoś tak się stało, że po wypadku miałem możliwość grania tylko na elektrycznym pianinie w domu, bo nie byłem w stanie zejść do studia po schodkach, przez połamane gnaty. No i zauważyłem, że ten okres był bardzo twórczy, skomponowałem w krótkim czasie i nagrałem demówki kilkudziesięciu kawałków, wszystko na pianie. Jak jestem zdrowy i sprawny, to wpadają mi do głowy pomysły, które zaraz nagrywam na telefon, ale ten okres tuż po wypadku był szczególnie twórczy, nigdy wcześniej nie miałem aż takiej weny. Tak jakby cierpienie i sztuka szły razem, trzymając się za ręce. Większość kompozycji na #Kuratorium, powstały po wypadku. W studio, w styczniu 2024 roku, nagraliśmy 18 kompozycji, zdecydowałem, że część z nich znajdzie się na kolejnym albumie, który planuje wypuścić na rynek za 2 lata. Na pewno też skomponuje nowe piosenki, ale ta dwudniowa sesja w Tonn Studio ze stycznia 2024 roku tak dobrze nam szła, że trudno było zdecydować mi, które kawałki mają teraz być na płycie, a które na następnej. Dalsze praca studyjna nad #Kuratorium zajęła mi około 7 miesięcy, ostatecznie jestem bardzo zadowolony z rezultatu.

Jak nazwiesz to, co usłyszymy na płycie „#Kuratorium”, ale w odniesieniu do doskonale przyjętego Twojego poprzedniego albumu „Gumolit”?

#Kuratorium to kontynuacja brzmienia #Gumolitu – czyli brzmienia tzw. Komunobasów, starych basówek z byłego Układu Warszawskiego, taśmy, dętek, i klimatu nawiązującego do lat 70-tych. Na pewno spodoba się fanom starego funka, lubiących np. „The Meters”, jazzu za sprawą odlotowych solówek, czy afrobeatu, za tematy na dętkach.

Jeśli chodzi o fanów basu, to można powiedzieć, że będziesz miał dla nich coś szczególnego do zaproponowania na płycie „#Kuratorium”?

Poza sprawdzonymi komunobasami, czyli Jolanie Diamant, Jolanie Irys, Alko Bass w kawałku „Gratulujemy”, zagrałem tu sporo na basach Stradi. Twórca tych wybitnych basówek, czyli Marek Dąbek, sprezentował mi znakomitego fretlessa, podczas koncertu promującego vinyla „Gumolit” w 2021 roku. Na tym basie zagrałem kilka tematów i solówek – jest wspaniały, zresztą, dzisiaj basiści niechętnie grają na fretlessach, także #Kuratorium będzie się wyróżniała w tej materii. Ponadto zagrałem solo w funkowym numerze „Funkox” kostką na basie Stradi „The Bishop”. W kontekście tego kawałka po prostu brzmi to ekstra. W ogóle na #Kuratorium będą same tłuste i ciekawe partie basówek, myślę, że fani basu będą te płytę grać w kółko.

Jak na dzień dzisiejszy czujesz się jako kompozytor, wokalista i przede wszystkim jako basista? Dużo ćwiczysz na instrumencie?

Czuję się dobrze, jestem zapracowany. Po sukcesie #Gumolitu nie odpuszczę tej drogi – Pan Bóg dał mi talent, świetnych ludzi wokół, jedyna opcja to robić swoje, najlepiej jak potrafię. Spędzam sporo czasu z basówką w ręku, szczególnie w kontekście pracy nad płytą. Ponadto, na mnie ciąży odpowiedzialność za miks płyty, organizacje koncertów, przygotowanie premiery, patronaty medialne, projekty graficzne, okładki itd., ale tak trzeba. Autorem okładki #Kuratorium jest Przemek Matecki, mój kolega z dawnych lat, którego prace można podziwiać w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Zapewne wydanie nowej płyty wiąże się z koncertami. Czy koncerty z premierowym repertuarem będą dla Ciebie nowym wyzwaniem, do którego jakoś szczególnie się przygotowujesz?

Tak, przygotowania do koncertu trwają. Premiera będzie 09.10.24 w klubie Bardzo Bardzo w Warszawie. Do tego czasu chcę mieć fizycznie CD, ale zawsze są jakieś poślizgi, także żyję w lekkim stresie. Zdecydowałem, żeby zrobić premierę vinyla jako osobny event, wiosną 2025. Nie zdążyłem na październik – dzisiaj vinyle są bardzo popularne, i trzeba czekać ok 8-9 tygodni na LP, to bardzo długo. Poza tym chciałbym dotłoczyć pierwszą płytę #Pendofsky, bo wszystkie mi się wyprzedały na koncertach. No i pracujemy nad trasą jesienną, wiosenną razem z ekipą z Judasz Records, zobaczymy jak to nam pójdzie. Myślę, że fanom „Gumolitu” płyta #Kuratoium bardzo się spodoba, jak słucham miksów, to myślę, że to najlepsza płyta jaką do tej pory zrobiłem.

Dziękuję za rozmowę!

 

Leave a Reply