Zapraszamy na wywiad z Panem Tomaszem Kopciem – Prezesem Polskiej Fundacji Muzycznej, byłym wiceprezesem Pomaton EMI. PFM obchodzi w tym roku swoje 20 lecie działaności.
fot. materiały prasowe (strona PFM)
Z jakimi największymi trudnościami spotkała się działalność PFM na przestrzeni 20 lat? I co dla Prezesa Zarządu PFM jest największym wyzwaniem, z którym być może nieustannie musi się Pan mierzyć?
Największym problemem są finanse, to one powodują ograniczenia skali działania Fundacji jak też poszczególnych akcji pomocowych. Dzisiaj, aby być nowoczesną, dynamiczną, reagującą na pojawiające się potrzeby instytucją. Nie możemy jak na początku działalności opierać wszystkiego na życzliwości znajomych. Musimy mieć strukturę, narzędzia, musimy zatrudniać ekspertów i koordynatorów – wtedy znacznie zwiększymy nasze moce przerobowe.
Co pozwoliło Panu przetrwać ten długi czas na stanowisku Prezesa Zarządu PFM? Czy wiązało się to z jakimiś wyrzeczeniami z Pana strony w innych dziedzinach, których była Pan częścią?
W ogóle się nie zorientowałem, że robię to już 20 lat. Znam branżę, środowisko muzyków z czasów wydawania płyt w Pomatonie, mam zaufanie u artystów, którzy nie obawiają się zwrócić o pomoc właśnie do mnie. Wyrzeczenia czy jakiś rodzaj poświęcenia to najwyżej czas w nagłych wypadkach, gdy trzeba działać natychmiast, ale rodzina mi wybacza, takich nagłych sytuacji nie ma zbyt wiele. Ludzie, którzy sami nie mogą zaangażować się w pomaganie stają się wyrozumiali dla tych, którzy mają siłę i energię by to robić.
Czy znajomość branży muzycznej w Polsce, ale też ludzi związanych z tą branżą, pomogła Panu odnajdywać główne cele związane z działalnością PFM?
Gdy byłem wydawcą płyt w Pomatonie, oprócz pracy fonograficznej stykałem się z problemami artystów, z ich nieradzeniem sobie w wielu aspektach życia. Wrażliwi artyści dzielą się z nami swoją wrażliwością i talentem, ale wielu nie ma za to szufladki organizacyjnej czy finansowej, nie każdy ma menadżera. Gdy przychodzi kryzys, sami nie dają sobie z nim rady. Czasem wystarczą rozmowy, podpowiedzi, czasem musimy poszukać pieniędzy na rehabilitację, na protezę, na opiekę.
Co dla Pana jest największym sukcesem związanym z działalnością PFM? Czy na przestrzeni 20 lat udało się zrealizować wyzwania, które przyniosły Panu osobistą satysfakcję?
Sukcesy są codzienne, bo Fundacja jest wehikułem, który gwarantuje prędzej lub później, w mniejszym lub większym zakresie – ale zawsze jakąś pomoc. Artystom z nami jest zawsze lepiej w wyniku działań Fundacji, niż gdybyśmy się nie spotkali. Osobiście to cieszę się, że moją charytatywną pracą mogę w taki sposób oddawać coś tym ludziom, bo sam od nich dostałem mnóstwo jako ich dawny wydawca. Bardzo doceniam, że kiedyś mogłem ich poznać, że z nimi pracować, bo bez nich nie wiem gdzie i kim bym dzisiaj był.
PFM przyczyniła się do remontu mieszkania wokalistki zespołu 2+1 – Elżbiety Dmoch, co zapewne wymagało ogromnych zasobów finansowych. Czy to jedno z największych przedsięwzięć fundacji? I co w przypadku, gdy nie udaje się zebrać całej potrzebnej kwoty na wskazany cel?
Od strony finansowej mieliśmy już większe akcje i zbiórki, np. po wypadku Moniki Kuszyńskiej z Varius Manx, czy zakupu protezy nogi dla Macieja Grzybowskiego. Elżbietę udało się namówić na remont nigdy nie remontowanego mieszkania, które miało zniszczone lamperie, lastryko i płytki pcv – materiały dziś niespotykane. Elżbieta Dmoch przeznaczyła na remont łazienki i kuchni całe dawne oszczędności, Fundacja pomogła zebrać środki na przedpokój i pokoje, na nowy sprzęt. To w skali remontu generalnego było rzeczywiście pierwszym takim doświadczeniem dla Fundacji, ale daliśmy radę.
Do akcji pomocowych – często wieloletnich – dochodzą jeszcze jednorazowe akcje interwencyjne. Co się do nich zalicza i jakie interwencje podjęła PFM w ostatnim czasie?
Nie każdy popada w wielomięsięczne czy długoletnie kłopoty, nie każdy też chce się zdecydować na upublicznienie swojej sytuacji – a ona jest warunkiem skutecznej zbiórki, bo darczyńcy chcą wiedzieć dla kogo i na co zbiera Fundacja. W sytuacji kłopotów krótkich, przejściowych, jednorazowa szybka pomoc finansowa z Funduszu Pomocowego PFM może wystarczyć. Tak było np. przy złamaniu ręki, muzyk jakiś czas nie mógł grać i zarabiać – Fundacja pomogła mu przetrwać trudny moment.
Jednym z celów, zapisanych w statucie fundacji jest „upamiętnianie osób zasłużonych dla środowiska muzycznego”. Jakimi kategoriami kieruje się PFM, decydując się upamiętnić kogoś w ten właśnie sposób?
Ten zapis w statucie jest dopiero od kilku lat. Dzięki temu udało nam się zbudować na Białorusi piękny pomnik nagrobny pochowanemu tam Gienkowi Losce. Podobnie pomogliśmy przy renowacji nagrobka dla Grzegorza Grzyba. Aktualnie pracujemy nad stronami internetowymi upamiętniającymi Gienka Loskę i drugą dla Wojciecha Bellona z Wolnej Grupy Bukowina. W tym zakresie chciałbym byśmy w przyszłości robili pomniki, murale, tablice pamiątkowe i inne formy upamiętniania osób wybitnych. Kto do nich należy dość prosto jest w środowisku określić, np. we współpracy z organizacjami wykonawców czy autorskimi.
Polska Fundacja Muzyczna organizuje także koncerty charytatywne. W jaki sposób radzi sobie Pan z logistyką związaną z działalnością w tej dziedzinie? Kto pomaga Panu w organizacji tego typu przedsięwzięć i czy może Pan liczyć na pomoc Rady PFM w tym zakresie?
Rada PFM jest świetną grupą wrażliwych doradców. Posłuchać Magdy Umer, Moniki Kuszyńskiej, Andrzeja Puczyńskiego, Piotra Rodowicza, to wielki przywilej. A jeśli chodzi o koncerty to Fundacja nigdy nie robi ich samodzielnie, staje się partnerem organizatorów typu Stodoła, Palladium, Teatr Roma, polskie Radio, domy kultury i kluby muzyczne. Jest nas na stałe 2 osoby w Zarządzie i 1 do koordynacji, bez współpracy z wolontariuszami i organizatorami sami byśmy wiele nie zdziałali.
Jakie są najważniejsze wyzwania PFM na najbliższy czas? I w jaki sposób wyznaczane są priorytety związane z pomocą, której udziela fundacja?
Z końcem roku kończymy skromne obchody 20 lecia Fundacji, które dla nas są okazją do dalszej popularyzacji w środowisku działalności PFM. Od początku 2024 wystartuje nasza rutynowa kampania, dzięki której podatnicy będą mogli przekazać Fundacji swoje 1,5% podatku. W dłuższej perspektywie najbliższych lat będę się starał w ramach Zarządu działać w kierunku pozyskania stałego dofinasowania, które pozwoli jeszcze bardziej sprofesjonalizować Fundację.
Czy mógłby Pan zdradzić więcej szczegółów związanych z obchodami 20-lecia działalności PFM i koncertu, który odbył się 28 listopada w Promie Kultury w Warszawie?
To było dobre spotkanie ludzi z branży muzycznej, wolontariuszy i przyjaciół. Marzena Rogalska poprowadziła nas przez historię Fundacji. Zobaczyliśmy filmy i zdjęcia, posłuchaliśmy na żywo naszych przyjaciół i np. członków rady Fundacji, bo Monika Kuszyńska, Piotr Rodowicz, Kuba Sienkiewicz zagrali dla nas i zaśpiewali. Ponadto usłyszeliśmy Zbigniewa Hołdysa, Wojciecha Waglewskiego, Tadeusza Woźniaka, Alę Borkowską, Grzecha Piotrowskiego, Bovską, Reni Jusis, Magdę Wójcik… Dla nieobecnych wszystko nagraliśmy i pokażemy za jakiś czas – Fundacja zawsze dzieli się wszystkim co ma najlepszego, sercem i muzyką w pierwszej kolejności.