Stan Zapalny – „Moje EGO” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Moje EGO” to tytuł debiutanckiej EP-ki artysty, który kryje się pod pseudonimem Stan Zapalny. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego albumu.

fot. materiały prasowe

Recenzja płyty „Moje EGO” – Stan Zapalny (Magic Records, 2022)

Po wielu dobrze przyjętych singlach przyszedł czas na pełen album (i to winylowy!) Stana Zapalnego. „Moje EGO” skrywa wiele znanych już utworów, które w sposób umiejętny podkreślają charyzmę młodego wokalisty. I choć nie jest to pełnowymiarowa płyta (choć dostaliśmy aż 12 piosenek), to znalazł się na niej materiał, wyraźnie określający muzyczne poczynania Stasia Szymańskiego (tak naprawdę nazywa się Stan Zapalny).

Na albumie znalazły się sprawnie skonstruowane kompozycje, w których z łatwością odnajdziemy współczesne rozwiązania muzyczne, popową lekkość ze sporą ilością elektroniki oraz niepewnie zaprezentowaną rockową zadziorność. Nieco więcej odnajdziemy jej w utworze „Na start„, gdzie można nawet usłyszeć gitarę Grzegorza Skawińskiego, co jest całkiem niezłą rekomendacją.

Energetycznych numerów znajdziemy tu całkiem sporo i to one w pełni oddają charakter wydarzenia oraz podkreślają specyficzną barwę głosu wokalisty. Niekiedy bywa całkiem przebojowo, co jest akurat dużym atutem, bo dzięki temu poszczególne propozycje nie przepadają w artystycznej próżni („Ej chwila„). Nie należy natomiast przesadzać z tym, że znajdziemy w tych kawałkach jakąś formę buntu – pod tym względem jest zbyt bezpiecznie, żeby nie powiedzieć trochę trywialnie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę sam przekaz („Nieobojętnie„).

Trzeba jednak docenić oryginalność, która wypływa z osobowości samego Stana Zapalnego i przekłada się realnie na niemal wszystkie utwory. Od strony muzycznej znajdziemy też odniesienia do lat 80., ale ejtinsowy charakter nie staje się głównym motywem, który kształtuje poszczególne kompozycje. To raczej lekkie odniesienia, sprawne budowanie klimatu, niż bezpośrednie nawiązania do jakieś okresu w muzyce. Tym bardziej, że całość została ubarwiona dzisiejszym kolorytem aranżacyjnym. Na tle całości bronią się także spokojniejsze momenty, gdzie na pierwszy plan wysuwa się brzmienie żywych instrumentów, w tym gitary („Na peronie„).

Stan Zapalny nie rozwinął jeszcze w pełni skrzydeł, ale pokazał, że jest już świadomym artystą, mającym coś do powiedzenia. Wzbudza zainteresowanie jego znamienny głos, który bezsprzecznie dodaje ciekawej specyfiki każdej propozycji. Sam album (doskonale przygotowane wydanie winylowe) nie określa jeszcze jego pełnej wizji artystycznej, ale kilka kawałków charakteryzuje w jakiś sposób obraz jego twórczości. Brakuje nieco większej dojrzałości, ale może właśnie ta młodzieńcza naiwność jest siłą tego projektu? Potencjał ogromny, nie do końca jeszcze wykorzystany, ale już teraz warty naszej uwagi.

Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “Stan Zapalny – „Moje EGO” [RECENZJA]”

Leave a Reply