Miłosz Bazarnik – „New Market” [RECENZJA]

Nasz ocena

Na płycie “New Market” Miłosza Bazarnika, która ukazała się 28 października, znalazło się 11 kompozycji (10 autorskich i jedna aranżacja utworu zespołu The Beatles). Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego albumu.

Recenzja płyty „New Market” – Miłosz Bazarnik (Klamka Records, 2022)

„New Market” to nowa, przesycona piękną melodyką, ale też swobodą wykonawczą, płyta Miłosza Bazarnika. Właściwie można określić ten album jako emanację wolności i emocji, choć wszystko dzieje się w nieprzesadnie eksperymentalny, a co za tym idzie nieinwazyjny sposób. Wartość tego wydarzenia leży w przestrzennych kompozycjach i zawodowym współistnieniu fortepianu gospodarza z pozostałym instrumentarium, co nadaje im niewymuszonej autentyczności.

Echo jazzu skandynawskiego łączy się tutaj z bardziej klasyczną formą, ale też odrobiną etno (przy udziale w trzech kompozycjach skrzypka Stanisława Słowińskiego). W większości utworów ślad wyznacza swobodne brzmienie fortepianu, które tylko chwilami ukrywa się za improwizacjami pozostałych muzyków (doskonale podprowadzony saksofon tenorowy Krzysztofa Matejskiego w „Dreams Searcher„).

Warto zwrócić uwagę na swego rodzaju wyrafinowanie i wielopłaszczyznowe wyzwalanie dźwięków, które nadaje indywidualnego charakteru całości. Nieodłącznym elementem niemal każdej kompozycji jest liryzm, w pełni określający się w takim obszarze artystycznym („Tough Happiness„). Do tego dochodzi wcześniej wspomniane już przestrzenne brzmienie, uplastyczniające każdą kompozycję w sposób zupełnie swobodny. Ta naturalność pojawiająca się we wszystkich propozycjach podnosi wartość tego wydarzenia.

Warto także zwrócić uwagę na współistnienie pozostałych instrumentów, gdzie każdy z nich przenika się ze sobą, tworząc spójny aglomerat pracujący na wspólnych warunkach (gitara elektryczna Szymona Kozikowsiego w „Light Warrior„). Oprócz klasycznych założeń odnajdziemy też fragmenty oparte na wielokrotnych powtórzeniach struktury rytmicznej, co dodaje animuszu wybranym utworom. Zaskoczeniem jest wykorzystanie utworu zespołu The Beatles, z oszczędnie, ale jakże ciekawie wykorzystaną perkusją Łukasza Giergiela („Eleanor Rigby”). W wybranych momentach pojawia się kontrabas (Marek Dufek), będący sensownym dopełnieniem wybranych fraz muzycznych (głęboki, niezwykle klimatyczny „Night Walk„).

Niektóre momenty tego albumu mogą wydawać się zbyt bezpieczne, jednak ich muzyczny koloryt sprawia, że nie stają się mało interesujące. Wręcz przeciwnie, kilka gatunkowych odstępstw sprawia, że klasyczna wytrawność staje się jedynie podstawą do eksploracji i poszukiwań bardziej oryginalnych rozwiązań. Dlatego „New Market” to piękne przenikanie się kilku struktur muzycznych i harmonicznych, przy jednoczesnym zachowaniu szlachetności rodzącej się na kanwie szeroko pojętego już dzisiaj jazzu europejskiego. Jest wnikliwie, bardzo precyzyjnie, ale też finezyjnie, przy jednocześnie dużej otwartości na słuchacza.

Łukasz Dębowski

 

2 odpowiedzi na “Miłosz Bazarnik – „New Market” [RECENZJA]”

Leave a Reply