“.niceguy” to tytuł premierowego mini albumu (EP) Muzamana, na którym znajdziemy połączenie beatboxu i elektroniki. Gościnnie na płycie pojawili się Prykson Fisk, Krapka, Alicja Sobstyl (Artificialice), Katya Stelmashchuk i Verø. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
Recenzja albumu EP „.niceguy” – Muzaman (2022)
Trzeba przyznać, że drum’n’bassowe produkcje Muzamana mają rozmach. I choć na jego drugi mini album zatytułowany „.niceguy” składa się tylko sześć utworów, to znajdziemy w nich wiele pomysłów i treści. Także goście stanowią istotną część bazujących na wytrawnej elektronice kompozycji, w których beatbox wciąż odgrywa ważną rolę. Tym samym artysta nie poszedł na łatwiznę i nie skonstruował niczego na bazie prostej rytmiki hip hopowej. Jego wizja artystyczna jest znacznie bogatsza.
Konsekwencja w działaniu Muzamana jest imponująca. Poprzez znaczącą inwencję twórczą, artysta był w stanie wyraźnie zaznaczyć wielowymiarowy charakter poszczególnych utworów, które nie giną w na pozór nadmiernym „zmechanizowaniu”. W każdym z nich znajdziemy indywidualny pomysł, który sprawia, że album nie zlewa się w jedną bezemocjonalną całość.
Wręcz możemy mówić o pogłębionym klimacie, który kryje się za szybkim tempem, będącym oczywistym elementem tego gatunku muzycznego. Przecież drum’n’bass nie musi być anonimowy, stając się bardziej nastrojowym dzięki zaproszonym gościom. Obecność Verø w „Odliczam” nadaje mroczniejszego wydźwięku, który określa mocno wkręcający się w podświadomość tekst. Sama forma użycia słów wydaje się bardzo czytelna i pomimo nieskomplikowanego przekazu, przeradza się w ważną wykładnię tego utworu.
Niezwykle interesująco wypada podszyty mocną dynamiką utwór „Spontan Warm Up„, gdzie gościnnie usłyszeć można beat-boxera, współpracującego z całą plejadą utalentowanych producentów i bitmakerów, czyli Pryksona Fiksa. Syntetyzm tej propozycji został umiejętnie rozmieszczony w poszczególnych segmentach, kształtując w ten sposób jej wyraźną i jakże ciekawą formę. Album rozpoczyna jednak nieco bardziej „piosenkowy”, również podszyty głębokim klimatem i siarczystym bitem elektronicznym – „World Is a Weird Place to Live” (z udziałem Alicji Sobstyl). Nieco lżejszy – choć mający swoje napięcie – wydaje się kawałek „The World Is Watching„, gdzie pojawiły się pochodzące z Ukrainy – Krapka i Katye Stelmaschuk.
Dużą zaletą albumu „.niceguy” jest całkowity brak wtórności, pomimo że Muzaman czerpie z elementów poniekąd zapożyczonych. Dekonstruuje jednak formę każdej kompozycji na swój wymyślny sposób, w czym pomogli mu niebanalni goście. Na końcu jednak to on określa ostateczny kształt całości i zawodowo doprowadza do zmaterializowania wszystkich utworów, w których beatbox wciąż ma swoje pełnoprawne miejsce. A potwierdzają to także solowe akcenty bez udziału innych artystów.
Muzaman nie chodzi na skróty, ma swoją wizję, która spaja się z dzisiejszą ideą prezentowania takiej muzyki. Wszystko dzieje się więc w jego przestrzeni artystycznej, gdzie nie dostrzeżemy grama niedojrzałości. Szkoda jedynie, że nie jest to bardziej rozwinięty projekt, który w tym przypadku byłby już pełnowymiarowym albumem.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “Muzaman – „.niceguy” [RECENZJA]”