Here on Earth – „Nic nam się nie należy” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Nic nam się nie należy” to trzeci album katowickiej grupy Here on Earth. To jednocześnie pierwsza płyta, na której znalazły się wyłącznie polskie teksty, odnoszące się do polskiej rzeczywistości. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Nic nam się nie należy” – Here on Earth (2022)

Here on Earth istnieje na rynku muzycznym kilka lat, a ich trzeci album „Nic nam się nie należy”, to przyzwoite zaprezentowanie progresywnych, rockowych brzmień z niekiedy potężnym wręcz uderzeniem. Tym razem zespół sięgnął wyłącznie po polskie teksty, co przy niemałym rozmachu kompozycyjnym, wypada bardzo dobrze. Grupa z powodzeniem łączy subtelną melancholię z wyrafinowaniem, zawodowstwem i kunsztem odgrywania wielu, często niełatwych motywów muzycznych.

Bardzo ważne jest, że zespół nie starał się w żaden sposób ograniczać, przez co łatwo wyczuć ogromne zaangażowanie i solidność twórczą. Większość propozycji ma fundamenty zbudowane na klasyce rocka progresywnego, jednak pewna ekspresja i spajanie się kilku form tworzy większą różnorodność.

Wiele na tym albumie kolorytu wysnutego z rasowej melodyki otulonej rzęsistymi riffami gitarowymi oraz budującymi klimat klawiszami. To one potęgują niektóre doznania poprzez zmyślnie rozbudowaną specyfikę. Do tego dochodzi niezwykle przestrzenne, a przez to klimatyczne brzmienie, które często zostało sprzężone z metalowym tąpnięciem, do czego katowicka grupa ma także ogromne predyspozycje („Samotni„).

Imponująco miesza się na tym albumie malownicza melancholia z uzasadnioną gwałtownością. Właściwie to dostaliśmy zderzenie żywiołów, które porywa niejednoznaczną możliwością odbioru takiej muzyki („Ultrakrepidarianizm„). Syntetyzm wyjątkowo dobrze spaja się więc z wielowątkowym wykorzystaniem rockowej energii („Godni„).

Zaskakująco wypada też strona liryczna płyty, bo teksty napisane w języku polskim nie budzą dysonansu, zakłócając w jakiś sposób harmonii, czy rozwarstwiając się na tle muzyki. To zasługa umiejętnego akcentowania, ale też właściwego użycia słownictwa w takiej trochę „teatralno-muzycznej” odsłonie. Teksty nie należą do optymistycznych, bo dotykają bolączek współczesnego świata, a nawet niektóre z nich można zawęzić do polskiego podwórka („Gardzą nami ludzie źli, co za życia księdzu życie oddali. Ulicami krzyże na szyjach, a pod płaszczem tłuszczy zew„). Czasem niewygodny staje się patos, który dotyka poprzez bardzo indywidualne podejście wokalne Krzysztofa Wróbla. To jednak szczegół, który nie rzutuje na odbiór całości.

Here on Earth zaprezentował zmyślny zestaw bezkompromisowych utworów, które czerpią z klasycznych rozwiązań, ale posiadają też nerw czegoś bardziej wyszukanego. W tym wszystkim liczy się również dojrzałość i naturalnie wyzwolony dynamizm, co w przypadku takiej muzyki ma ogromne znaczenie. Album „Nic nam się nie należy” jest doskonałym przykładem, że użycie określonej formy w oryginalny sposób może być niezwykle ciekawe, tym bardziej, że kryje się za tym osobliwy klimat i profesjonalizm.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały prasowe

Jedna odpowiedź do “Here on Earth – „Nic nam się nie należy” [RECENZJA]”

Leave a Reply