“Rozbite szkła” to nowy album Zespołu Wychowawczego, na którym znajdziemy “punk-rockowe kompozycje z nihilistycznymi tekstami”. Prezentujemy naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Rozbite szkła” – Zespół Wychowawczy (2022)
„Rozbite szkła” to nowy album Zespołu Wychowawczego, na którym iskrzy od punkowo-rockowej energii. Wszelkie sprzężenia gitarowe na tej płycie są więc w pełni zamierzone, a przekaz w dosadny sposób dopomina się uwagi słuchacza. Większość utworów to mocny cios artystyczny, zintensyfikowany przez solidne zaznaczenie partii instrumentalnych.
Konkretnie wyeksponowana forma kompozycyjna ma być w tym przypadku czytelna, czy też obrazowa. I faktycznie taka jest. Na albumie znalazło się więc 11 dosyć krótkich kawałków, które mają jasno określony ton. Niemal każdy kawałek bezpośrednio uderza nie tylko dźwiękiem, ale też słowem opisującym niezgodę na zastany stan rzeczy. Pewna doza buntu na tle tak skonstruowanych kompozycji wypada więc przekonująco.
Bezpośredniość wyrazu bliska jest chociażby Dezerterowi, a strategia zawarta w prostych harmoniach i klarownych tekstach, dobrze kształtuje kierunek, który obrali. Nie znajdziemy więc w propozycjach zespołu wyszukanych form kompozytorskich, ani popisywania się finezją rockowego grania, choć gdzieniegdzie z łatwością wyłapiemy krótkie solówki gitarowe („Rzeczy nieistotne„).
Te utwory mają spuszczać łomot i wprost sygnalizować o tym, co Zespół Wychowawczy ma do przekazania. To nie znaczy, że pojawia się bałagan, który tworzyłby dysfunkcyjny charakter całości. Wręcz przeciwnie, bandowi udało się określić melodykę, umiejętnie kształtującą piosenkową formę wszystkich numerów („Płynące dni„), choć to punkowa energia rozsadza te kawałki od środka („Twoja agresja„). Rzadziej natomiast pojawia się wokalne rozjuszenie („Szmata„).
W zaprezentowanym kolorycie artystycznym liczy się jakość kompozytorska, a niestety nie każdy utwór w tej materii wydaje się odpowiednio bronić. Zdarzają się więc słabsze momenty, gdzie moc wyrazu nie przykrywa pewnych niedoskonałości. Chwilami bywa po prostu zbyt mechanicznie, wręcz topornie („John Capsel„). Na uwagę zasługuje za to wyróżniający się na tle całości, zbudowany na akustyce brzmień – „Zanurzony w ciszy„. Trochę brakuje na tej płycie takich pełniejszych w pewnym artyzmie numerów. Natomiast od strony tekstowej nie można nic zarzucić grupie, bo ta część ich twórczości należycie koresponduje z warstwą muzyczną. Znajdziemy w tym sprzeciw, bunt i to bez wprowadzania banalnych wątków, które zbliżałyby się w stronę pretensjonalności.
Nie da się ukryć, że Zespół Wychowawczy ma konkretnie zaznaczony styl i umiejętność wyrażania siebie w takiej formie, gdzie mocne zgrywanie dźwięków pełni niezwykle ważną funkcję. Do tego jest całkiem zawodowo, choć nie bez uchybień. Na dzień dzisiejszy grupa pod dowodzeniem dwóch wokalistów (Fredek i Przemek) wzbudza zainteresowanie poprzez biegłość poruszania się w takiej materii muzycznej. Jest dobrze, a jeszcze lepiej zapewne będzie na koncertach, na których dynamika może być jeszcze potężniejsza.
Łukasz Dębowski
fot. Julia Kowalska