„Wartością jest dla mnie każda odrębna historia, którą dany numer niesie” – Klamka [WYWIAD]

“Następna” to drugi, tym razem autorski album Klamki, który ukazał się pod naszym patronatem medialnym. Zapraszamy na naszą rozmowę z wokalistką, która opowiada o okolicznościach powstania płyty, trudnościach związanych z funkcjonowaniem na polskim rynku muzycznym i dziadku, któremu dedykowany jest ten album.

fot. materiały prasowe

Gdzie należy szukać początków albumu „Następna” i jaka była geneza jego powstania?

Melodie były w mojej głowie już od bardzo dawna, ale dopóki nie zaczęłam grać na pianinie, to pozostawały w strefie niedostępnej dla szerszej publiczności. Bardzo trudne jest dla mnie pisanie tekstów, nie czuję się z tym komfortowo, przychodzi mi to z trudem, jestem dla siebie bardzo krytyczna i zawsze wydaje mi się, że nie mam za wiele do powiedzenia. Przykładowo – tekst do „Później” napisałam 10 lat temu. Przeleżał i przeczekał cierpliwie na odpowiednią bluesową aranżację.

Ta płyta to pierwszy w pełni autorski projekt Klamki, bo przecież na poprzedniej znalazły się piosenki Chrisa Cornella. Czy można uznać, że album „Następna” jest jakimś Twoim nowym etapem w życiu artystycznym?

Oczywiście. Dużo się nauczyłam. Musiałam zweryfikować różne moje muzyczne wybory, z pewnych rzeczy zrezygnować. Drugi album jest naturalną kontynuacją naszej wspólnej muzycznej podróży. Przez dwa lata koncertów z programem Tribute… skład, który dobrał dla mnie Dawid Broszczakowski tak wspaniale się zgrał, że pojawiła się w nas potrzeba wspólnego stworzenia czegoś własnego.

 Co według Ciebie jest największą wartością albumu „Następna”? Czy możesz powiedzieć, że nagraliście utwory, jakich brakowało Tobie na polskim rynku muzycznym?

Wartością jest dla mnie każda odrębna historia, którą dany numer niesie ze sobą. Morał, pointa, to czy potrafimy się zidentyfikować z sytuacją, którą opisuję. Pamiętam, jaką ulgę poczułam, gdy ktoś do mnie pisał, że jest emigrantem zarobkowym z małego miasteczka tak jak ja i bardzo mi dziękuje za numer „Spadam”. Nie ma za co, naprawdę. Bardzo się cieszę, że nie tylko ja tak mam. Zdecydowanie brakuje mi w polskiej muzyce dobrych, ale też dowcipnych utworów z głębią przekazu w tekście.

 

W jaki sposób jako zespół szukaliście wspólnej przestrzeni muzycznej, która będzie podstawą tego albumu? Czy pewien styl, w którym słychać echa retro wypracowuje się przypadkiem poprzez wspólną pracę? Czy raczej taki styl był celem, do którego razem dążyliście?

Najpierw była retro sesja zdjęciowa z Patrycją Młynarczyk (Klisza studio) na mrozie i w za małych martensach. Jak tylko rzuciłam hasło „retro” to Dawid już te wszystkie dźwięki przejrzyście widział. „Dopadnę Cię wiosną” od razu dostało kryptonim „Wodecki”.

Pierwsze pomysły-szkice na piosenki miałam nagrane dyktafonem z metronomem w najbardziej uproszczonej formie samych melodii „na brudno” jak się tylko dało. Czasami zapisywałam sobie dla siebie proste akordy, ale im tego było mniej tym lepiej. Spotykaliśmy się w studio u Piotrka Mędrzaka. Nagrywaliśmy „rybki” wokalu. Dawid to następnie ubierał w dźwięki pianina, perkusji, basu i dęciaków. Piotr bardzo cierpliwie pracował ze mną nad wokalami, chórkami, dogrywał męskie chórki, gitary, miksował i masteringował utwory. Efekt końcowy poznaliśmy wszyscy dużo później. A Dawid oczywiście od początku wiedział jak to ma brzmieć.

Teksty na ten album stworzyłaś wspólnie z Martą Sawicką. Jak doszło do Waszej współpracy i co takiego znajdujesz w tekstach Marty, że są one dla Ciebie interesujące? A może chodzi tu o jej charakterystyczny styl pisania?

Chyba o wszystko po trochu. Kiedy poznałam Martę Sawicką, zaangażowałam się w promocję jej autorskiego albumu „NIC” i pomogłam zorganizować kilka koncertów z tym materiałem. Wsłuchałam się w jej teksty i byłam pod ich ogromnym wrażeniem, poczułam bardzo silną potrzebę współpracy z nią.
Okazało się, że Marta ma kilka tekstów „w szufladzie”, które z jakiegoś powodu nie trafiły na jej płytę i jeszcze nie widziały światła dziennego. „Dopadnę Cię wiosną” był jednym z nich. „Dieta” i „Śmierdzi mi sukcesem” również. Marta zgodziła się podarować mi te z szuflady i napisać dla mnie kolejne teksty. Chciałam też zaśpiewać o trudnych relacjach – zarówno damsko-męskich jak i z rodzicem, dlatego najbardziej osobiste z całego albumu jest dla mnie napisane dla mnie przez Martę „Puste lustro”.

 

fot. materiały prasowe

Album wiąże się z osobistym wątkiem, bo dedykujesz go swojemu dziadkowi. Na płycie jest także utwór zatytułowany „Słoiki dziadka”. Skąd pomysł dedykowania jemu tego albumu i czym jest dla Ciebie wspomniany utwór?

Dziadek był dla mnie bardzo ważny, stanowił w naszym domu męski wzorzec, ponieważ wychowywałam się bez ojca. Klamka to pamięć o nim, gdyby nie miał na mnie tak dużego wpływu, to dzisiaj nie byłoby pewnie ani zespołu ani wytwórni. 23 czerwca 2022 roku obchodziłby setne urodziny. Nazwisko Klamka nosi teraz na szczęście mój chrześniak, a prawnuk dziadka Władzia – Adaś.

Podczas pracy nad tekstami do albumu opowiadałam Marcie moje różne wspomnienia z dzieciństwa związane z dziadkiem. Marta to przepięknie zebrała w całość – to są autentyczne sytuacje z mojego życia np. wykradanie Babci z piwnicy słoików z gruszkami w zalewie. Bardzo chciałam, żeby powstał taki utwór ku jego pamięci, u mnie inspirowany melodią ludową, u Marty zaś dźwiękiem pozytywki.

Ważną rolę na tym albumie odgrywa Dawid Broszczakowski, który oprócz tego, że jest muzykiem, pełni też rolę producenta i aranżera. Czy od początku wiedziałaś, ze to jest jedyna właściwa osoba, która powinna zająć się tym albumem?

Z Dawidem pracuje mi się znakomicie. Chylę czoła przed jego talentem i ogromem ciężkiej pracy, wiedzą i doświadczeniem zarówno produkcyjnym jak i aranżacyjnym. Z utęsknieniem czekam na kolejną pracę w studio, bo jest to wspaniała przygoda. Proces twórczy z chłopakami jest niesamowicie lekki i przyjemny, sprawia ogromną frajdę. Czasem przynoszę do pracy jakąś zapomnianą szarą myszkę, a Dawid ją ubiera w cudny aranż i wychodzi perełka. Bardzo się cieszę, że razem robimy takie wartościowe muzyczne projekty.

 Klamka jako zespół to kilkoro fantastycznych muzyków, a pomimo tego zdecydowałaś się zaprosić na płytę jeszcze gościa, czyli basistę Roberta Szewczugę. Skąd pomysł na jego udział w wybranych propozycjach, m.in. w utworze „Geny”?

Dawid miał w głowie konkretny pomysł na brzmienie basu w tych utworach i od razu było wiadomo, że zaprosimy Roberta „w gości”. Świetnie się składa, że mieszka niedaleko nas, więc udało mu się wyskoczyć do studia na jeden dzień nagraniowy pomiędzy innymi projektami. Muszę tutaj podkreślić, że bardzo jestem dumna i wzruszona, że taką właśnie atmosferę ma nasza muzyczna bielska społeczność. Na zasadzie współpracy i różnorodności a nie rywalizacji ze sobą. W zeszłym roku Robert bez problemu zagrał z nami np. koncert Tribute w Żyrardowie, gdy Patryk zachorował.

Co dla Ciebie jest osobistym sukcesem związanym z tym albumem?

To, że grany na żywo jest autentyczny, spontaniczny. Ja się z nim niezwykle mocno utożsamiam, a i dużo bardziej przemawia do słuchacza śpiewany w ojczystym języku.

 

fot. materiały promocyjne (album)

Album „Następna” ukazał się najpierw jedynie w formie cyfrowej. Co jest największą bolączką związaną z wydawaniem płyt samemu? I od czego uzależnione jest ukazanie się jej w formie fizycznej?

Gdy rozmawiamy to na szczęście już jest, ale faktycznie było pod górkę i pojawił się z opóźnieniem. Po pierwsze z powodu mojego osobistego zaangażowania w pomoc uchodźcom z Ukrainy, nie ukrywam, że w imię wyższej konieczności (wyjazdy na granicę, sortowanie darów, pomoc w dostawach i przeprowadzkach) odłożyłam troszkę na bok kwestie wydawnicze. Po drugie, właściwie sens wydania fizycznej wersji krążka stanął pod znakiem zapytania. Platformy cyfrowe są dziś najpopularniejszą formą odsłuchu muzyki. Ludzie często nie mają odtwarzacza CD, nawet w samochodzie. Słuchają przez bluetooth z telefonu i już. Bolączką wydawania płyt samemu jest budżet. Po prostu trzeba wyłożyć swoje oszczędności na nakład, a nie mamy pewności, że się sprzeda. Naukę, którą wyciągnęłam po Tribute wykorzystałam tym razem, by nie popełniać tych samych błędów. Wydaliśmy więc tylko 200 egzemplarzy, numerowanych kompaktów. Pierwsze 30 egzemplarzy poszło do naszych wspierających na platformie crowdfundingowej, reszta trafiła do sprzedaży przez sklep internetowy oraz jest dostępna na koncertach. Marzy mi się by również ten album pojawił się na winylu, ale póki co jest to poza zasięgiem moich możliwości finansowych.

Do kogo chciałabyś, żeby trafiła muzyka z płyty „Następna”? Czy w jakiś sposób jesteś w stanie urzeczywistnić sobie odbiorcę własnej muzyki?

Do każdego, kto poczuje choć trochę podobieństwa tych naszych historii ze swoim życiem, z własnymi zmaganiami. Bardzo mi miło, jak ludzie nucą „Spadam”, „Dopadnę Cię wiosną”, „Puste lustro”.

Od jakiegoś czasu pojawia się coraz więcej koncertów Klamki. Co można na nich usłyszeć? Czy skupiacie się jedynie na nowej płycie „Następna”?

Gramy przede wszystkim nowy materiał, ponieważ chcemy sobie go dobrze ograć i rozpromować ten album. Wtrącamy jednak czasem smaczki z Tribute, można usłyszeć nasze ulubione „Be Yourself” czy „Dead Wishes” albo „Nearly Forgot my Broken Heart”. Najwięcej płyt (jeśli w ogóle) sprzedaje się właśnie na koncertach więc im więcej ich gramy, tym więcej albumów trafia do odbiorców.

Jakie są dalsze plany na działalność zespołu Klamka, ale także wytwórni, za którą odpowiadasz?

Przed nami jesienno-zimowy sezon klubowych koncertów. Klamka zagrała póki co ostatni koncert 09.09 w Metrum Jazz Club w Bielsku-Białej. Był to dla mnie wspaniały wieczór, spełnienie marzenia, które miałam odkąd mieszkam w Bielsku i odkąd ten klub powstał. 29.09 odbędzie się koncert Agi Brudny w Rudzie Śląskiej, później premiera albumu „New Market” Miłosza Bazarnika (najnowszy narybek wytwórni) i dwa jego promocyjne koncerty – Dworek Białoprądnicki w Krakowie w październiku i Ruda Śląska w listopadzie. Następnie chciałabym wydać drugi autorski album Dawida Broszczakowskiego i w kolejnym roku zacząć znów pisać swoje piosenki.

 

Klamka – “Następna” [RECENZJA]

Leave a Reply