Guzior – „Pleśń” [RECENZJA]

Nasz ocena

Długo wyczekiwana przez fanów płyta „Pleśń” Guziora to zbiór 10 spójnych numerów, które odsłaniają przed słuchaczem to, co działo się z raperem podczas ponad dwuletniej przerwy na scenie. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.

Recenzja płyty „Pleśń” – Guzior (2020)

W piątek 4 grudnia swoją premierę miała płyta „Pleśń” Mateusza Bluzy, czyli bliżej wszystkim znanego Guziora. Idealny prezent dla słuchaczy na Mikołajki? Zapewne tak, bo Mati dał za sobą zatęsknić i to dość mocno. Nie licząc udziału w #hot16challenge2 to ostatnią premierą był singiel „Nie pytaj czy wniosę ten krzyż” wydany 20 września 2019 roku. Kto jednak słuchał całej płyty „Evil Things” wydanej 8 czerwca 2018 roku, tym singlem mógł być rozczarowany, gdyż znany był ten utwór od ponad roku.

Wielki powrót Guziora na scenę nastąpił wraz z premierą „FALI” ft. Oskar83, której na ten moment wybiły już 23 miliony wyświetleń na YouTube. Ten duet okazał się być mieszanką wybuchową. Guzior, czyli raper, na którego każdy czekał już dłuższą chwilę oraz Oskar – wokalista PRO8L3MU, którego specyfika rapowania jest tak nietuzinkowa jak to tylko możliwe. Dodatkowo obaj panowie świetnie bawią się słowem, używają metafor czy homonimów. Z drugiej strony forma utworu idealnie nadawała się na singiel – częsty i zapadający w pamięć refren oraz płynnie nawinięte, ciekawe tekstowe zwrotki.

Następnie dostaliśmy od Mateusza „KUSHKOME”, czyli według mnie jeden z najlepszych utworów z najnowszej płyty. Hipnotyzująca melodia, ułożona często klubowo stopka, rutynowo posadzone snary i skaczące hi haty. Mati odnajduje się w tym bicie pierwszorzędnie, cały czas zaciekawia słuchacza kolejnymi wersami, a chyba najciekawiej ułożony to:

„Lecę z blantem, a nie syfem, złości się Lucyfer

Gruby przelew, dzisiaj nie widziałem tylu cyfer”

I choć słychać tutaj wyraźny (ale i też celowy) błąd w odmianie słowa „cyfra”, tak usłyszenie w dwóch odmiennych znaczeniowo wersach słowa „lucyfer” jest dla mnie zdumiewające. Dobrze napisanych wersów znajdziecie na tej płycie mnóstwo. Podróżujmy więc dalej.

Trzeci na stacji do „Pleśni” znalazł się stricte klubowy numer „BLUEBERRY”. Pomijając kolejne opowieści o paleniu, znajdziemy tutaj intrygujące nawiązania do utworów Pezeta – „Charlie Sheen”, Tymka – „Poza Kontrolą” czy własnego „Yu-Gi-Oh”. Sam utwór jeśli chodzi o podkład jest strasznie prosty, co jest kluczowe dla tego typu kompozycji. Stopka na 2, clapy na 4. Nic prostszego. Schody zaczynają się dopiero w części melodycznej, nad którą nie będziemy się długo rozwodzić. Gdzieś to już słyszałem, ale jak wiemy łatwiej jest nam polubić coś, co już znamy.

W dniu premiery krążka singlem został jeszcze „TRAPSTAR”, a 15 grudnia „BOILER ROOM” feat. Kukon. Tutaj jednak było już nieco słabiej, a co zabawniejsze pozytywnie zaskoczył mnie właśnie Kukon. Jak cała jego najnowsza płyta „Afera” nie była arcydziełem, tak na „BOILER ROOM’ to właśnie jego „gościnka” ratuje utwór. Ten pierwszy to melancholijna kompozycja, w której usłyszeć możemy tak nietypowe instrumenty w muzyce hip-hopowej jak skrzypce, altówka czy wiolonczela. Guzior opowiada w nim o swoim życiu i o tym jak się czuje w życiu codziennym. Cała druga zwrotka bogata jest w nawiązania do Harrego Pottera. „BOILER ROOM” natomiast opiewa w mroczniejszy klimat, który podkreśla takimi słowami jak „napad, gnat, ulica”, a także używa zgrubień jak „dupsko, bransoleta”. Tematyka kręci się tutaj wokół zarabiania pieniędzy, szczęścia czy nauki na błędach.

Wracając jednak do początku natrafiamy na „ZAKAS”, czyli połączenie organicznego bitu z przemyślanym, spokojnie zarapowanym tekstem (dokładnie tak samo, jak rozpoczynający poprzednią płytę utwór „Uppercut”). Następne „WTC” to najsłabsza kompozycja na płycie, która w całości poświęcona jest paleniu. Znakomicie Mati! O tym jeszcze nie słyszeliśmy! A na pewno nie w tak słabej piosence.

„2018” to obok „KUSHKOMY” najlepszy utwór na tym albumie. Mati na energicznym bicie, trapowych perkusjonaliach i soczystej 808 to zdecydowanie najlepsze zestawienie. Kolejny raz udowadnia także, że na pisaniu tekstów zna się jak mało który raper. Usłyszeć możemy nawiązania chociażby do Vincenta Van Gogha, Walta Disneya czy „Marmuru” Taco Hemingwaya.

Ostatnia do przeanalizowania „Sowa” ft. Szpaku to drugi mocny średniak, któremu nie pomaga nawet featujący tutaj Szpaku. Jeśli chodzi o zwrotki to te u Matiego nie brzmią najgorzej, z tekstu wyłapać można follow upy do swoich wcześniejszych utworów, a także wzmiankę o śmiertelnym żniwie z tamtego roku (śmierć Leha, Juice WRLD, Zioło, Nipsey Hussle).

Jak na taką długą przerwę „Pleśń” wypada bardzo stabilnie. Krótki, 33-minutowy album zawierający masę historii i przeżyć ze strony Guziora, który opowiedział nam je w sposób dla siebie bardzo charakterystyczny. Mimo, że zdarzają się potknięcia to krążek zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. Na przełomie jesień/zima 2020 mało wyszło płyt, które trzymałyby taki poziom, a jeszcze mniej takich, które posiadałyby tak dobrze wyprodukowane single.

Na koniec tylko zapytam, czy próbowaliście zinterpretować okładkę „Pleśni”? Jeśli nie lub po prostu Wam nic nie przyszło do głowy to zapraszam do przeczytania fanowskiej interpretacji, którą znalazłem w komentarzach pod postem Guziora. Cytat poniżej.

Mateusz Kiejnig

 

Jeśli chodzi o okładkę to 4 palce bo 4 płyta.

Kciuk lekko schowany bo nielegal = „ylloM”

Wskazujący = „Evil twin”

Środkowy = „Evil things”

Wskazujący/środkowy złączone bo wspólny początek tytułu płyt

Serdeczny = „Pleśń”

 

Leave a Reply