Noże to wrzask ulicy wtłoczony w post-punkowe gitary. Piętrowe pogłosy pulsujące światłem niespełnionych utopii. Melodie zszyte chaosem, wybuchy i szepty polszczyzny. Poznajcie naszą recenzję ich debiutanckiej płyty „Gniew”.
Recenzja płyty „Gniew” – Noże (Fonobo, 2019)
W ostatnim czasie mamy wysyp debiutantów. Często bardzo dobrze radzących sobie na gruncie muzyki alternatywnej. Ciekawych osobowości scenicznych nie jest już tak wielu. A takich, którzy potrafią przeszywać niewybrednymi kompozycjami, neurotycznym wokalem i niepokojącym klimatem, to już w ogóle bywa niewielu. Do nich należy zespół Noże, który właśnie zadebiutował płytą „Gniew”.
Ich piosenki pełne są niepokoju oraz niestabilizacji emocjonalnej. One tną słuchacza stłumionym hałasem lewitujących gdzieś gitar i syntezatorów. Muzyka zespołu zadaje cios w najmniej oczekiwanym momencie, staje się trapiącym problemem w poszukiwaniu odpowiedzi na trudne pytania. Powykręcane brzmienie ujawnia się w zaskakujący sposób, a do tego osacza nas przejmujący, wręcz bolący chwilami głos Karola Kruczka.
Jego wokal jest charakterystyczny, czasem podszyty manierą, ale to w nim zawiera się dodatkowy artyzm. Bo w tej na pozór gorszącej brzydocie, nieprzewidywalności, mocnym stężeniu gitar dzieje się coś twórczego i inspirującego. Gdyby jednak odrzucić całą otoczkę, okazuje się, że pozostają porywające, piękne, przestrzenne melodie („Krawędź”).
Warto zauważyć, że energiczne, podrasowane syntetyzmem kompozycje nie są w żaden sposób przytłaczające („Error/Erros”). A kilka zabiegów budowania napięcia jest nieprzyzwoicie doskonałych („Złe wychowanie”). Dochodzi też jakiś narkotyczny ciąg muzyczny, który szybko potrafi uzależniać („Szkło”).
Do tego mamy do czynienia z bardzo dobrą, niebanalną warstwą liryczną. Wokalista posiada zdolność opisywania trudnych sytuacji w sposób wyjątkowy. Mamy do czynienia z rockową poetyką? Coś w tym jest, chociaż teksty broniłyby się bez muzyki, pomimo, że stanowią jedność, dopełnienie, pełniąc ważną funkcję w tych utworach.
Oczywiście ich muzyka nie odkrywa niczego nowego, a nawet niektóre piosenki coś tam przypominają („rekonkwista. marzeń” kojarzy się z nieistniejącym polskim zespołem Atmposphere). Niemniej całość jest genialna, niestereotypowo zbudowana i przez to bywa zaskakująca.
Noże tną, szarpią, nie dają spokoju… Nie robią tego jednak w sposób bezpośredni. Wszystko gdzieś tam ukrywa się w nie do końca określonych kompozycjach. A Karol Kruczek stał się na tej płycie głosem naszego, niekoniecznie czystego sumienia.
Łukasz Dębowski
fot. materiały promocyjne
Jedna odpowiedź do “Noże – „Gniew” [RECENZJA]”