Maciej Staniecki – „Following the Light” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Following the Light” to czwarta solowa płyta Macieja Stanieckiego i podobnie jak poprzednie wymyka sie klasyfikacjom. To w większości liryczne utwory zagrane przy użyciu gitar, elektroniki i pętli. Jak zwykle u Stanieckiego muzyka jest bardzo obrazowa, jakby stworzona do filmu. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.

Recenzja płyty „Following the Light” – Maciej Staniecki (Requiem Records, 2019)

„Following the Light” to już czwarta płyta Macieja Stanieckiego. Muzyk po raz kolejny przenosi nas do swojego, bardzo intymnego świata przepełnionego obrazami muzycznymi, opartymi na zapętlonym brzmieniu gitar i syntezatorów.

Maciej jest kompozytorem muzyki filmowej i teatralnej. Jako producent, a także realizator dźwięku współpracował z wieloma polskimi artystami (Iza Lach, L.Stadt, Gaba Kulka, Hurt, a także Hedone, którego był gitarzystą). Współtworzył projekty elektroniczne – Nemezis i Chwasty. Od lat komponuje także pod własnym nazwiskiem. Jego najnowsze dzieło, to zbiór pomysłów opartych na improwizacji i tworzeniu za jej pośrednictwem dźwiękowych obrazów.

W większości kompozycje są liryczne, pogłębione pewną nostalgią, dzięki czemu mogą one występować jako muzyka tła. Nie znaczy to, że płynie ona bezemocjonalnie, nie pozostawiając po sobie wyraźnego śladu. Wręcz przeciwnie. Każdy z tych instrumentalnych utworów tworzy pewną opowieść i odznacza się wysoką jakością.

Zapętlone motywy budują historie, które niewątpliwe na tej płycie można odnaleźć. Już w tytule płyty i jednej z kompozycji odnajdujemy „podążanie za światłem”, co daje duże spektrum interpretacyjne. Jak mówi sam artysta: „Podążenie za światłem to dla mnie praca nad własnym rozwojem”. Prócz tego Maciej traktuje każdy element tej muzycznej układanki z dużą swobodą, ale też ogromnym szacunkiem, dzięki czemu całość brzmi nie tylko perfekcyjnie od strony kompozytorskiej, ale także realizacyjnej.

Zabawa brzmieniem opiera się na eksperymentowaniu, dodawaniu drobinek, które budują klimat całości. Gitara służy do wyławiania z niej dodatkowych efektów („Stillness”), a syntezatory do utrwalania głębokiego nastroju („Always Growing”). Pomysłów znajdziemy na tej płycie znacznie więcej, jak chociażby… dźwięk potrącanych szprych kręcącego się koła rowerowego („Life Circle”).

Od strony artystycznej album „Following the Light” to nieograniczona pomysłowość i oddalona od mainstreamu artystyczna swoboda. To w końcu bardzo wciągające etiudy muzyczne, które tworzą klimat czegoś mocno intrygującego. Słuchanie tej płyty po zmroku zdecydowanie ułatwia dotarcie do jej sedna.

Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “Maciej Staniecki – „Following the Light” [RECENZJA]”

Leave a Reply