Lady Pank „LP 45” – Wielki powrót, który zasługuje na głośniejszy aplauz [RECENZJA]

Nasz ocena

Lady Pank świętuje właśnie 45-lecie istnienia i wydaje album, który brzmieniem nawiązuje do ich najlepszych lat. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „LP 45” -Lady Pank (2025)

Nowa płyta „LP 45” to dowód na to, że w zespole wciąż drzemie ogromna energia. Płyta, która miała premierę 28 listopada 2025 roku, nie jest jedynie sentymentalną podróżą, ale bezkompromisowym uderzeniem, które pod względem siły przekazu może śmiało konkurować z ich legendarnym debiutem. Album przeszedł bez większego medialnego echa, ale czy oznacza to, że nie trafił do fanów rocka?

Powrót do fundamentów: Gitara, bas i prawda

Jan Borysewicz na „LP 45” postawił na surowość. Rezygnując z bogatych aranżacji i syntezatorów znanych z poprzedniego albumu, wziął na siebie nie tylko partie gitar, ale i basu. Efekt? Brzmienie jest zwarte, rockowe i bardzo bliskie temu, co pamiętamy z lat 80. Synkopowane rytmy w „Kalifornii” czy drapieżne riffy w „Zdradzie” przypominają, dlaczego ten zespół stał się punktem odniesienia dla pokoleń. To płyta, na której instrumenty „oddychają”, Janusz Panasewicz wokalnie udowadnia, że czas się go nie ima – wciąż potrafi śpiewać z niezwykłą mocą i punkową werwą.

Pióro Mogielnickiego wciąż tnie celnie

Siłą tego albumu jest powrót Andrzeja Mogielnickiego do roli głównego tekściarza. Jego sarkastyczne spojrzenie na polską rzeczywistość w utworach takich jak „500 Plus” czy „Uciekaj” to dowód na to, że rockowa kontestacja nie ma daty ważności. Zespół nie ucieka od trudnych tematów – depresja w śpiewanym przez Borysewicza „F-33” czy społeczna alienacja w singlowym „Obok” to teksty, które zmuszają do refleksji. To rzadkość na dzisiejszej scenie, zdominowanej przez błahe produkcje.

Paradoks współczesnego eteru

Pomimo doskonałej dyspozycji muzyków, premiera odbywa się bez należnego rozgłosu. Nowe utwory nie trafiają na anteny radiowe, a statystyki w serwisach streamingowych pozostają skromne. Rock od lat zmaga się z barierą, jaką stawia przed nim dominacja popu. To swoista ironia: grupa mająca na koncie dziesiątki klasyków wydaje płytę pełną potencjalnych przebojów, które pozostają niemal niesłyszalne dla przypadkowego słuchacza. W efekcie to wartościowe wydawnictwo ginie w tle, mimo że poziomem kompozycji w pełni zasługuje na szczyty list przebojów.

Lady Pank w formie

„LP 45” to album, który przywraca wiarę w rzetelne, gitarowe rzemiosło. Nie jest to jedynie odcinanie kuponów od dawnej sławy. Płyta ta stanowi doskonały pomost między bogatą historią grupy a ich przyszłością, będąc solidnym fundamentem pod zapowiadaną na 2026 rok jubileuszową trasę koncertową. Lady Pank nie jest jedynie eksponatem w muzeum rocka, ale wciąż żywym, ewoluującym organizmem, który potrafi zaskoczyć formą, nawet gdy świat patrzy w inną stronę. Legenda trwa, a jej najnowszy rozdział brzmi nadzwyczaj świeżo.

Hubert Rydz

 

Zostaw odpowiedź