
OUDEZIEL debiutuje pełnym albumem „The Finest Hour”. Muzycy znani z zespołu OBRASQi wracają z dojrzałą płytą, przepełnioną zarówno pięknymi melodiami jak i energią rocka. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „The Finest Hour” – OUDEZIEL (Mystic Production, 2025)
Pierwsze, co zwraca uwagę po wysłuchaniu albumu „The Finest Hour”, to jego świetne brzmienie. Doskonała realizacja powoduje, że każdy dźwięk w kompozycjach zespołu OUDEZIEL jest wycyzelowany, lecz niepozbawiony głębi. To sprawia, że wszystko zachowuje emocjonalnie ukształtowaną konstrukcję, która zachwyca nie tylko stroną brzmieniową, ale także rozmachem i konsekwencją długich form kompozycyjnych. Całość mieści się w szeroko pojętym rocku progresywnym, jednak z wyraźnym, współczesnym namaszczeniem, dzięki czemu płyta prezentuje się wyjątkowo świeżo i spójnie. Do tego dochodzi międzynarodowy skład artystów zaproszonych do współpracy przez producenta i kompozytora Artura Wolskiego.
Historia OUDEZIEL nie należy do łatwych – dwóch muzyków tworzących fundament zespołu było wcześniej częścią projektu OBRASQi. Po tragicznej śmierci wokalistki zdecydowali się oni otworzyć nowy rozdział swojej działalności, podążając w nieco innym kierunku, lecz z bagażem doświadczeń, który nadaje ich obecnym dokonaniom większej mocy i uczuciowej soczystości. Wzmocnienie przekazu wynika z poszerzenia składu o międzynarodowych gości. Wśród nich znalazł się brazylijski wokalista Renato Costa – jego ekspresja najlepiej odnajduje się w rozległych pasażach instrumentalnych („Sisyphus” jest tego najlepszym dowodem).
Grupa nie próbuje niczego nadrabiać od strony muzycznej. Każdy element poszczególnych kompozycji jest starannie wyeksponowany, rozwinięty w progresywne pejzaże, które budują klimat albumu. Już pierwszy, prawie ośmiominutowy, w pełni instrumentalny utwór „The Finest Hour” sygnalizuje, że mamy do czynienia z przedsięwzięciem wykraczającym poza polski rynek muzyczny. Duża w tym zasługa znakomitej realizacji, co jest wyczuwalnie słyszalne (mastering wykonano w Kanadzie i USA).
Prócz tego czuć w tym wyważenie, a więc nie ma tu ucieczki w przeładowane konstrukcje muzyczne, które mają coś udowadniać. To po prostu solidne urzeczywistnienie wizji, wzbogacone oryginalnym spojrzeniem samego Artura Wolskiego (przy udziale perkusisty Jarka Bielawskiego i basisty Mateusza Bańkowskiego). Łatwo wyczuć to również w melodyjnych motywach, do których kompozytor ewidentnie ma smykałkę, co potwierdza bardziej piosenkowy „Castaway” z udziałem Justina Turka. Mówiąc o gościach, trzeba wspomnieć kolejnego muzyka – Dereka Sheriniana, który swoją obecnością mocno naznacza i potęguje doznania wybornie rozpisanego „Ordinary Life”.
„The Finest Hour” to album, którego nikt się nie spodziewał, a każdy potrzebował, choć to muzyka dla poszukującego słuchacza, potrafiącego docenić artystyczną stronę projektu i jednocześnie dostrzegającego niuanse określające jego przepastną wymowę. To twórczość pochłaniająca od pierwszych dźwięków, pełna zawodowo zaprojektowanych momentów, mających emocjonalną moc w każdym swoim aspekcie. OUDEZIEL zasługuje na większe zauważenie, bo to zespół, który nie stara się wpisywać w teraźniejszą specyfikę związaną nie tylko z rockiem progresywnym, lecz czerpie z klasyki, budując własną, niepowtarzalną tożsamość.
Łukasz Dębowski
Oudeziel prezentuje utwór „Ordinary Life” z gościnnym udziałem Dereka Sheriniana



![Najlepsze rapowe płyty 2024 roku [RANKING]](https://polskaplyta-polskamuzyka.pl/wp-content/uploads/2025/01/Najlepsze-rapowe-plyty-2024-roku-RANKING-300x300.png)


