Mateusz Pietrzak – „Po tamtej stronie ciszy” [RECENZJA]

Nasz ocena

„Po tamtej stronie ciszy” to album pianistyczny młodego twórcy Mateusza Pietrzaka, pełen emocji ukrytych między dźwiękami. Subtelne kompozycje poruszają wrażliwsze struny i zostawiają przestrzeń na osobistą interpretację. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Po tamtej stronie ciszy” – Mateusz Pietrzak (2025)

Zadziwiające bywa, jak przy prostych środkach wyrazu artystycznego można stworzyć klimatyczną opowieść w kilku aktach, zbudowaną wyłącznie z dźwięków pianina. Mowa o albumie „Po tamtej stronie ciszy” młodego instrumentalisty – Mateusza Pietrzaka. Artysta postawił na nienachalnie wyeksponowane kompozycje, których siła tkwi w nastroju i czystych emocjach, a nie w wirtuozerskich popisach. Tutaj spokój i wyciszenie odgrywają równie istotną rolę, co subtelnie rozciągnięte utwory oparte na wrażliwości – choć nie można odmówić im także wykonawczej wprawy.

Twórca sięga po krótkie miniatury pianistyczne, prosto zaaranżowane, w których każdy dźwięk pełni konkretną rolę. Brakuje tu jeszcze większej biegłości, odrobiny rozmachu, ale nie sposób odmówić muzykowi umiejętności odnajdywania się w tego typu formule. Czuć w tym zawodowstwo i pasję do tworzenia rzeczy istotnych – takich, które można umiejscowić na styku muzyki filmowej i instrumentalnych pasaży. Te krótkie propozycje wymagają od słuchacza pewnego zaangażowania, bo są pozbawione komercyjnego sznytu i nawet jeśli nie mieszczą się w typowych ramach muzyki klasycznej, urzekają swoją organiczną, zupełnie czystą wymową.

Już pierwszy utwór pokazuje styl całego projektu, choć przecież „Początek ciszy” dopiero wprowadza w klimat tego wydarzenia. W tym krótkim numerze można odnaleźć głęboką emocjonalność — jednak w niepatetycznej odsłonie, co należy uznać za niewątpliwą zaletę całego albumu.

Wiele z tych kompozycji ma kontemplacyjny charakter, wzmocniony wręcz poetyckimi harmoniami („Anioł, który mnie opuścił”). Często towarzyszy im melancholia, a momentami nawet przeszywająca nostalgia, która zdecydowanie potrafi oddziaływać na wyobraźnię słuchacza („W mojej głowie byliśmy razem”). W tym wszystkim ujmuje subtelność wyzwalania poszczególnych dźwięków, co sprawia, że nawet krótkie chwile wyciszenia — a czasem cisza sama w sobie — mają tu swoje w pełni uzasadnione znaczenie („Gwieździsta noc”).

„Po tamtej stronie ciszy” to album, który nie narzuca się dźwiękiem, a raczej zaprasza do zasłuchania — cichego, uważnego, intymnego. Mateusz Pietrzak udowadnia, że nie potrzeba rozbudowanych aranżacji, by tworzyć muzykę poruszającą i szczerą. Choć momentami brakuje jeszcze pełnej wprawy i odrobiny animuszu, nie odbiera to całości autentyczności ani siły przekazu. To propozycja dla tych, którzy szukają w muzyce przestrzeni do refleksji. Dostaliśmy więc subtelną, ale zapadającą w pamięć opowieść — opowiedzianą szeptem, który potrafi wybrzmieć głośniej niż krzyk.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply