
„Lover no. 23” to niezwykle energetyczny singiel promujący drugi album punkrockowej grupy Destiny. O ich nowym kawałku, o planach na przyszłość oraz o tym, czego możecie spodziewać się na ich koncertach, dowiecie się z naszego wywiadu z zespołem.
fot. materiały prasowe
„Lover no. 23” to numer energetyczny, ale wyraźnie dopracowany pod względem detali. Jak wyglądał proces jego tworzenia – od pomysłu po finalny miks?
Sam riff powstał już w 2021 roku i z początku nie byliśmy do niego przekonani, więc na pewien czas wylądował w przysłowiowej szufladzie. Jednak po jakimś czasie zapragnęliśmy stworzyć coś bardziej a’la hard-rockowego i stwierdziliśmy, że ten riff nada się idealnie. Kamil przyniósł riff i tekst na próbę – tak skleciliśmy całość. Nagrań głównych instrumentów dokonywaliśmy u Łukasza Parlickiego w Pink Noise Studio, a chórki, sample i przeszkadzajki nagraliśmy u Kuby w domu. Miksem i masterem zajął się Radek Żyluk, u którego też w domu dogadywaliśmy kierunek obróbki nagranych śladów. Radek okazał się strzałem w „dychę” i podejmie się mixsów / masterów naszego kolejnego albumu.
Za co osobiście lubicie ten numer? Czy jest ważnym singlem w Waszym dorobku artystycznym?
Skupiliśmy się, aby w kawałku „Lover no. 23” zawrzeć taką energię, jaka panuje u nas na koncertach. Są płomienie, jest gorąco, masa osób się śmieje, bawi – ale nikogo nie wywozimy do lasu (sens tego można znaleźć po obejrzeniu teledysku) 😁 Lover no. 23 to też nasz największy projekt – najwięcej osób było w niego zaangażowanych, a teledysk to nie tylko ładne klatki, ale opowiada też złożoną „pikantną” historię.
Tytuł brzmi intrygująco – kim jest „Lover no. 23”? To postać, symbol, a może osobista historia?
„Lover no. 23″ jest metaforą kolejnej relacji, która zostawia ślad – czasem piękny, czasem bolesny. Przedstawiamy w nim motyw kochanki bez imienia, która jest zapamiętana tylko przez intensywność doznań i emocji.
Czy „Lover no. 23” zdradza kierunek, w którym dalej będziecie podążać, a także to, co znajdzie na Waszym nowym albumie?
Tak – to swego rodzaju zapowiedź. Nowe utwory będą miały więcej warstw, głębsze teksty i bardziej dopracowane aranże. Nadal będzie energia i rockowy sznyt, ale z większą dbałością o klimat i detale.

fot. materiały promocyjne
Na czym szczególnie Wam zależało, gdy zaczęliście myśleć o nowej twórczości? I czy muzyka oraz tekst mają według Was równorzędne miejsce w utworze „Lover no. 23”?
Chcieliśmy, żeby emocje były spójne – żeby to, co niesie muzyka, współgrało z tekstem i odwrotnie. W „Lover no. 23” to równowaga – muzyka daje energię, a tekst dodaje jej sensu i głębi – a teledysk obrazuje historię, którą chcieliśmy przekazać.
Czy czujecie, że jesteście dziś już w nieco innym miejscu? Jak z perspektywy czasu patrzycie na swoje wcześniejsze dokonania, głównie w kontekście debiutanckiej płyty “WHIZZKID”?
Na pewno jesteśmy bardziej świadomi tego, co robimy, jak i swoich umiejętności. „WHIZZKID” był nagrywany z młodzieńczą energią i pewną dozą szaleństwa. Byliśmy wtedy bandą narwanych dzieciaków, które dopiero wyszły z garażu, miały energię, bunt, pasje, ogrom planów i pomysłów, ale nie wiedziały z czym dokładnie to się je. Dziś potrafimy lepiej wykorzystać swoje doświadczenie i umiejętności, poznaliśmy też przy tym masę wartościowych i ciekawych ludzi, co dało nam wiele nowych możliwości – ale tamta płyta to dla nas fundament, do którego mamy ogromny sentyment.
Z jakim odbiorem spotkał się singiel tuż po premierze? Czy reakcje słuchaczy były zgodne z Waszymi oczekiwaniami? Czy w ogóle macie jakieś oczekiwania względem odbioru Waszej twórczości?
Nie spodziewaliśmy się tak dużego odzewu, singiel leciał w wielu rozgłośniach radiowych, powstała duża liczba artykułów, recenzji, opinii i wywiadów. Momentami nawet przestaliśmy nadążać… 😁 ale jak to się mówi „dobra muzyka zawsze się obroni” – za co bardzo dziękujemy!! ❤️
Punk rock często bywa opisywany jako bunt i gniew. Nowy numer nie idzie jednak w tym kierunku. Co dla Was znaczy dziś granie takiej muzyki – to nadal sprzeciw, czy może o coś innego chodzi w Waszej twórczości?
Dla nas punk rock i muzyka w ogóle jest najlepszym przekaźnikiem wszelkiego rodzaju emocji – od gniewu przez natchnienie aż po miłość. Nasza muzyka to możliwość grania po swojemu, bez oglądania się na trendy i schematy – robimy to co z całego serca kochamy robić i tak długo jak jest to prawdziwe, tak długo ma to sens i daje nam wolność, której nie da się kupić ani udawać.
Z jakimi trudnościami mierzycie się, jako niezależny zespół, który działa bez wytwórni fonograficznej? Czy macie pomysł, jak przebić się przez ogromną ilość muzyki, która w ostatnim czasie powstaje?
Najtrudniejsze jest przebicie się z muzyką do szerszej publiczności – wymaga to od nas „codziennego chodzenia” i wykonywania mniejszych lub większych kroków, by móc zostać dostrzeżonym jako artysta. Nie mamy budżetu, całych zespołów od PR, specy od marketingu, wiedzy i doświadczenia, jakie mają duże wytwórnie. Samemu musimy do tego dojść i się tego nauczyć jednocześnie, będąc „muzykami”, rzemieślnikami swoich instrumentów na wciąż grającymi koncerty, prowadzącymi social media, z głowami pełnych do zrealizowania pomysłów.
Czy można powiedzieć, że sensem istnienia zespołu Destiny są koncerty? Czego w ogóle można spodziewać się podczas Waszych koncertów?
Zdecydowanie tak! Koncerty to dla nas esencja bycia w zespole – to kontakt z ludźmi dla których gramy, ludźmi których serca biją w rytm naszej muzyki. Spodziewajcie się ogromnego show 🔥, energii, której nie spotkacie u żadnej innej kapeli, niezliczonej ilości skoków ze / na scenie, gołych klat 😁 i uczucia, że „chcę to przeżyć jeszcze raz”.
Świeżość i rockowa siła, czyli Destiny w natarciu. Posłuchaj singla „Lover no. 23” [RECENZJA]



![Najlepsze rapowe płyty 2024 roku [RANKING]](https://polskaplyta-polskamuzyka.pl/wp-content/uploads/2025/01/Najlepsze-rapowe-plyty-2024-roku-RANKING-300x300.png)


