„Mam wrażenie, że lewituję w dźwiękach, które wydobywa mój instrument” – Joanna Filus-Olenkiewicz [WYWIAD]

„Sounds of Expression” to tytuł albumu skrzypaczki i altowiolistki Joanny Filus-Olenkiewicz (JFO), zawierającego opracowania współczesnych kompozycji Karola Borsuka.

Więcej o tym wyjątkowym projekcie można dowiedzieć się z naszego wywiadu z artystką.

fot. Alisa Photographer Spain

Płyta „Sounds of Expression” prezentuje twórczość Karola Borsuka – co szczególnie przyciągnęło pani uwagę w jego utworach i dlaczego zdecydowała się je właśnie teraz nagrać?

Twórczość Karola Borsuka urzekła mnie swoją szczerością, różnorodnością i odwagą w poszukiwaniu własnego języka muzycznego. Jego utwory są głęboko emocjonalne, a jednocześnie intelektualnie wyrafinowane. Moja uwaga zwróciła się ku Karolowi w 2010 roku, kiedy poznaliśmy się w Szkole Muzycznej w Reinickendorf w Berlinie, gdzie zostałam zatrudniona jako nauczycielka skrzypiec i altówki. Karol Borsuk pełnił wówczas funkcję dyrektora sekcji instrumentów smyczkowych i zaproponował mi współpracę przy swoich projektach muzycznych z chórem i orkiestrą, które z powodzeniem prowadzi do dziś.

Tak narodziła się między nami przyjaźń i zaufanie, a wraz z nimi – kompozycje dedykowane mojej osobie. Z czasem repertuar utworów znacznie się rozrósł, a we mnie dojrzewała potrzeba podzielenia się tą niezwykłą muzyką ze światem. Decyzja o nagraniu płyty wynikła z wewnętrznej potrzeby wyrażenia mojego artystycznego głosu poprzez dzieła, które mnie poruszają i inspirują. Chciałam również zwrócić uwagę na twórczość kompozytora, który – moim zdaniem – zasługuje na znacznie szersze uznanie. Obecnie pracuję nad doktoratem poświęconym właśnie tej twórczości na jednej z Akademii Muzycznych w Polsce, a płyta została wydana w szczególności z tej okazji.

 Na albumie znajdują się zarówno utwory solowe, jak i kameralne (w duetach z Cornelią Gelmann-Dinca) – jak dobierała Pani repertuar, żeby ukazać zarówno różnorodność stylu Borsuka, jak i własną wizję?

Dobór repertuaru był procesem zarówno intuicyjnym, jak i głęboko przemyślanym. Zależało mi na tym, aby ukazać pełne spektrum stylów Karola Borsuka – od form neoklasycznych po bardziej eksperymentalne, ekspresyjne kompozycje. Chciałam, by słuchacz mógł doświadczyć jego języka muzycznego w całej różnorodności, a jednocześnie – by muzyka ta była nośnikiem mojej własnej artystycznej wypowiedzi.

Utwory kameralne, wykonywane w duecie z Cornelią Gelmann-Dinca, z którą tworzę od kilku lat zespół Duo de Soleil, dały mi możliwość muzycznego dialogu i wspólnego poszukiwania sensu dźwięków. Z kolei formy solowe stały się dla mnie intymnym polem wyrazu własnych emocji i interpretacji.

Każdy utwór zawarty na płycie ma swoją osobną historię powstania – opowiada przeżycia, emocje, wrażenia, a czasem również troski samego kompozytora. Wiele z nich zrodziło się z inspiracji podróżami do nieznanych wcześniej miejsc, takich jak Kolding czy Odessa. Niektóre utwory solowe na skrzypce, jak „Wolke 7 (Chmura 7)” czy April”, przetransponowałam na altówkę – chciałam nadać im głębsze, cieplejsze brzmienie, które według mnie lepiej oddaje ich nastrojowość i poetycki charakter.

Szczególnym miejscem na płycie zajmuje utwór skomponowany specjalnie dla mnie – na altówkę, chór i orkiestrę. Jego prawykonanie odbyło się w czerwcu 2014 roku w Międzyzdrojach z Filharmonią Koszalińską pod batutą samego kompozytora. Na płycie utwór ten zamyka cały program – traktuję go jako osobistą perełkę. Szczególnie porusza mnie muzyczny dialog altówki z chórem i orkiestrą – to niezwykle ciekawa, emocjonalnie gęsta kompozycja. W nagraniu wziął udział Chór Akademii Morskiej w Szczecinie pod dyrekcją Sylwii Fabiańczyk-Makuch, co dodało całości wyjątkowego charakteru i głębi.

Jako producentka i wykonawczyni była pani kluczową postacią w procesie realizacji – jakie były największe wyzwania związane z łączeniem tych dwóch ról?

Największym wyzwaniem było zachowanie równowagi między dystansem producenckim a głębokim zanurzeniem się w muzykę jako wykonawczyni. Musiałam być jednocześnie precyzyjna, decyzyjna i emocjonalnie otwarta. Czasami trudno było przełączyć się z roli organizatorki w rolę artystki – ale z perspektywy czasu uważam, że ta dwoistość dała mi większą kontrolę nad ostatecznym kształtem płyty.

Proces realizacji to nie tylko ćwiczenie materiału nutowego, spotkania i rozmowy z kompozytorem, ale także wizja tego, jak dzieło ma powstać jako całość. To niezwykle inspirujący proces, który zasługuje na szczególną uwagę. Nie można zapominać o twórcach, którzy na pierwszy rzut oka są niewidoczni na płycie, a bez których nie mogłoby dojść do tego przysłowiowego „zapięcia guzika”. Mam tu na myśli realizatorów dźwięku i techników muzycznych – ich wkład jest nieoceniony i zasługuje na pełne uznanie.

 

 Co w szerszym wymiarze jest według Pani największą wartością albumu „Sounds of Expression”?

Dla mnie największą wartością tego albumu jest jego szczerość i wolność ekspresji. To płyta, która nie ucieka od emocji, ale również nie boi się ciszy i refleksji. Mam nadzieję, że słuchacz poczuje, że dźwięk nie jest tylko materią, ale także przestrzenią do osobistego spotkania – zarówno z kompozytorem, jak i z wykonawcą.

W szerszym wymiarze uważam, że ta muzyka zasługuje na to, by wyjść na światło dzienne – by dotarła do szerszego grona odbiorców, a także zainspirowała muzyków-wykonawców i pedagogów do sięgnięcia po ten materiał. To również zaproszenie do autentyczności, do bycia sobą mimo braku doskonałości. Wierzę, że ten album może być także głosem zachęty dla młodych twórców – do podejmowania samodzielnych kroków i odwagi w muzycznej kreacji.

 „Sounds of Expression” to, jak pani mówi, „osobista podróż, artystyczny gest”. W jaki sposób starała się Pani zaprzyjaźnić z tymi kompozycjami, by stały się Pani osobistym i tak emocjonalnym wyrazem twórczym? Czy wiele czasu zabrało Pani przygotowanie tego materiału?

Praca nad tym materiałem była dla mnie formą wewnętrznej pracy – nie tylko muzycznej, ale i duchowej. To proces, który dojrzewał we mnie przez wiele lat. Zbieranie repertuaru, czekanie na nowe kompozycje, rozmowy z kompozytorem, pierwsze wykonania koncertowe – wszystko to tworzyło grunt pod późniejszą, intensywną pracę artystyczną. Początkowo utwory te pojawiały się w ramach różnorodnych programów koncertowych, wplecione w szerszy kontekst. Z czasem jednak ich siła i znaczenie sprawiły, że zaczęły tworzyć osobne wieczory koncertowe/muzyczne spotkania – w pełni poświęcone życiu i twórczości tego kompozytora. Kiedy nadszedł moment nagrania płyty, spędziłam wiele miesięcy z każdym z utworów, słuchając ich nie tylko uchem, ale i sercem. Niektóre z nich stawały się częścią mojej codzienności – grałam je w ciszy, w zadumie, w chwilach wzruszenia i refleksji. Dzięki temu długiemu, stopniowemu procesowi, który trwał latami, a w ostatnim etapie nabrał szczególnej intensywności, płyta „Sounds of Expression” stała się dla mnie niezwykle osobistym, emocjonalnym wyrazem twórczym.

W zapowiedziach wspominała pani, że „dźwięk staje się narzędziem komunikacji i emocjonalnego wyrazu” – czy mogłaby pani opowiedzieć o jakimś momencie podczas nagrań, który najlepiej odzwierciedla to założenie?

Był taki moment podczas nagrania jednej z miniatur, kiedy przestałam „grać” w tradycyjnym sensie. Zamiast tego zaczęłam mówić dźwiękiem. Wtedy muzyka przestała być tylko strukturą, zapisem nutowym – stała się czystym przekazem emocji.

Kompozytor, z którym pracuję, posługuje się bardzo różnorodnymi technikami wykonawczymi, by osiągnąć określone efekty dźwiękowe i poruszyć w słuchaczu coś głębokiego. Pojawiają się elementy perkusyjne, jak tremolo na korpusie instrumentu, pizzicato – czyli szarpanie struny palcem – czy nawet wykorzystanie ludzkiego głosu: czasem jako akompaniament, innym razem jako główny środek wyrazu, w formie recytacji.

Podczas nagrań ogromne znaczenie miała również atmosfera – akustyka sali, światło, obecność bliskich mi osób na scenie lub w jej pobliżu. Emocje, które od nich płynęły, bardzo silnie na mnie oddziaływały. W takich chwilach rzeczywistość zaczyna się zacierać – tracę poczucie czasu i miejsca. Mam wrażenie, że unoszę się, że lewituję w dźwiękach, które wydobywa mój instrument. W takich momentach staję się z nim jednością – a dźwięk staje się prawdziwym językiem emocji.

 

fot. okładka płyty

 Album jest bogaty w kontrasty – od neoklasycznych struktur po ekspresyjne napięcia. Który utwór wyjątkowo dobrze oddaje tę różnorodność? A może jakiś moment tej płyty jest Pani szczególnie bliski?

Bardzo bliski jest mi utwór „Fantazja na altówkę, chór i orkiestrę” – z jednej strony pełen wewnętrznego światła i delikatności, z drugiej – niespokojny, pulsujący napięciem i wyrazistym charakterem. Dla mnie to muzyczny obraz człowieka – złożonego, nieoczywistego, pełnego sprzeczności. Właśnie ta ambiwalencja czyni tę płytę tak bogatą i wielowymiarową.

Drugim utworem, który jest mi szczególnie bliski, są „3 Miniatury na flet i altówkę”, które prawykonałyśmy wspólnie z Cornelią w Konzerthaus w Berlinie 3 września 2022 roku. Za to wykonanie zostałyśmy wielokrotnie nagrodzone w różnych międzynarodowych konkursach muzycznych.

 Co chciałaby Pani, aby słuchacz poczuł lub odkrył w sobie, obcując z tymi kompozycjami?

Chciałabym, aby słuchacz znalazł w tych dźwiękach przestrzeń dla siebie – czy to spokój, czy poruszenie, czy pytania. Ta muzyka nie daje jednoznacznych odpowiedzi – ona zaprasza do spotkania, do refleksji, do wsłuchania się w siebie i w świat, który często brzmi ciszej, niż myślimy.

Płyta „Sounds of Expression” ukazała się dzięki Requiem Records/Opus Series – jak wyglądała współpraca z wytwórnią w zakresie oprawy graficznej, promocji i publikacji tak niszowego repertuaru?

Współpraca z Requiem Records była bardzo twórcza i inspirująca. Otrzymałam dużą swobodę artystyczną, a jednocześnie cenne wsparcie w kwestiach technicznych i promocyjnych. Oprawa graficzna powstała we współpracy z utalentowanym Łukaszem Pawlakiem, który od lat zajmuje się promocją polskiej muzyki niszowej. Poza grafiką i promocją, Łukasz organizuje również koncerty swoich różnorodnych artystów w Warszawie.

Do końca czerwca 2025 roku koncerty odbywały się w przestrzeni DomPolski, natomiast obecnie Łukasz jest na etapie poszukiwania nowego artystycznego lokum, w którym – mam nadzieję – będę mogła wystąpić i zaprezentować mój projekt „Sounds of Expression”. Już teraz cieszę się na myśl o nowej, inspirującej przestrzeni oraz dalszym rozwoju Requiem Records, a co za tym idzie – także wszystkich niesamowitych artystów, którzy pojawią się na tej tak ważnej warszawskiej scenie.

 Jakie są pani dalsze plany artystyczne związane z albumem „Sounds of Expression”? Czy będzie możliwe usłyszenie tego repertuaru w takiej odsłonie podczas koncertów?

Zdecydowanie tak – planuję serię koncertów z tym repertuarem, zarówno w formie solowej, jak i kameralnej. Chciałabym, aby te utwory żyły także poza studiem – w salach koncertowych, galeriach, a może nawet w mniej oczywistych przestrzeniach. Mam również w planach kontynuację projektu, z nowymi kompozycjami i artystami, z którymi czuję artystyczną więź.

Tak jak już wspomniałam, czekam na zaproszenie na koncert od Requiem Records w nowym artystycznym lokum w Warszawie.

Od kilku lat zajmuję się także promocją i wykonawstwem utworów Karola Borsuka. Koncerty z jego muzyką odbywały się głównie w Berlinie, ale także w Międzyzdrojach, Göteborgu, Żywcu oraz Bielsku-Białej – moim rodzinnym mieście, gdzie mam przywilej regularnie występować na scenie Bielskiej Galerii na Wzgórzu u pana Franciszka Kukioly.

Moim celem jest stopniowe oswajanie publiczności z muzyką XXI wieku – poprzez wplatanie jej, w małych dawkach, w programy koncertów obejmujące dzieła twórców innych epok. Cieszę się z każdej propozycji i z każdego występu z tym wyjątkowym, polskim repertuarem.

 

Leave a Reply