Turbo – „Blizny” [RECENZJA]

Nasz ocena

Turbo to absolutni klasycy polskiego hard ‘n’ heavy. Zespół zaprezentował nowy, długo wyczekiwany album, zatytułowany „Blizny”, którego recenzję można znaleźć w naszym portalu.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Blizny” – Turbo (Mystic Production, 2025)

Pomimo upływu czasu, muzyka Turbo nic nie traci na swojej atrakcyjności. Zespół zapuszcza się w rejony, które mogłoby się wydawać, zarezerwowane są już dla młodszego pokolenia rockmanów i heavy metalowców. Dlatego koncertowe hasło grupy „wiecznie młodzi w metalu” w odniesieniu do ich nowego albumu „Blizny” nabiera większego sensu, bo panowie nie odpuszczają, prezentując pełnokrwiste, w wielu momentach porywające od pierwszych dźwięków utwory.

Nie tylko „siła motoryczna” niesie poszczególne propozycje, bo dostajemy też bardziej rozciągnięte na ciekawych harmoniach akcenty, które pokazują szerszy aspekt artystyczny związany z nową muzyką bandu („Magnetyczny sen”). Poza tym panowie wciąż przykładają dużą wagę do melodyki, która gdzieś na końcu kształtuje obraz każdej kompozycji. Ich twórczość nie ucieka także w nadmiernie egzaltowane treści muzyczne.

Potężna moc i znakomicie ukazany rozmach nie zabija więc piosenkowych motywów, które wpisane są w strukturę większości utworów („Zawrót głowy”). Jeśli ktoś postawił krzyżyk na Turbo, to nowe utwory zespołu wprawią go w osłupienie. Poszczególne momenty iskrzą od pomysłów, a co najważniejsze od niesłabnącej energii, którą grupa pod dowodzeniem gitarzysty Wojciecha Hoffmanna wciąż bezsprzecznie posiada. Zapowiadał to już jeden z lepszych kawałków, czyli singlowy „Nowy rozdział”, nacechowany znakomitymi wejściami gitarowymi i eksplozją klasycznie ukazanych brzmień metalowych.

Całość jednak nie odwołuje się nadmiernie do przeszłości, bo już od początku czuć w tym świeżość i umiejętność obrazowego przekazywania takiej koncepcji muzycznej („w.w.w.w.” z gościnnym udziałem Piotra Cugowskiego). Jeśli mowa o gościach, to trzeba wspomnieć także o Wojtku Cugowskim, doskonale wpisującym się w założenia kompozycyjne „Do domu” (jeden z najbardziej klasycznych numerów). Nie można jednak zapominać, że głównym wokalistą jest niezmiennie od 2007 roku – Tomasz Struszczyk (mistrz podniosłych refrenów). W wielu mementach wybija się także przekaz oparty na mocnych tekstach (najbardziej uderzają słowa w utworze „Zwyczajnie nie”).

„Blizny” to absolutnie zaskakujący album, który pokazuje, że 11 lat przerwy nie mogło zaszkodzić zespołowi. W muzyce Turbo wciąż jest niesłabnąca siła, wyciągnięta z fundamentalnych wartości związanych z heavy metalem, gdzie klasyczna fabuła wprawnie balansuje ze świeżą energią, bez której ta płyta nie byłaby tak dobra. Do tego dochodzi moc związana z przekazem, bo słowa w tym przypadku nasączają istotę tych kawałków. Ta muzyka po prostu stawia na nogi!

Łukasz Dębowski

 

3 odpowiedzi na “Turbo – „Blizny” [RECENZJA]”

  1. Bardzo dobra płyta. Młodych kapel heavy nie widać, można policzyć na palcach jednej ręki a i tak to nie ta jakość oprócz Nocnego Kochanka który jest jaki jest. A starzy ciągną wózek.

    1. A ja zachwycony nie jestem. Pomijam intro i outro,zostaje 9 numerów. Weszło mi 5 a i tak jakiegoś szału nie ma. Pozostałe cztery nadają się co najwyżej do radia. Za mało mroku jest na tej płycie, za mało ciężkich riffów. Ostatnie 3 albumy Turbo były dużo lepsze (Tożsamość,Strażnik Światła,Piąty Żywioł). 6,5 /10.

  2. Jeszcze na to zbyt wcześnie, ale pewnie za kilka, klikanaście lat płyta ta znajdzie się wsród TOP3 najlepszych polskich płyt gatunku.

Leave a Reply