„Dla mnie najważniejsze to być w zgodzie ze sobą” – Martyna Kubiak (Ranne Ptaszki) [WYWIAD]

15 marca ukazała się druga płyta zatytułowana “W pełni” zespołu Ranne Ptaszki. Album pojawił się pod naszym patronatem medialnym. Z tej okazji zadaliśmy wokalistce grupy – Martynie Kubiak kilka pytań, związanych nie tylko z nowym albumem.

fot. materiały prasowe

Jaka była geneza albumu „W pełni”? Czy przyświecała Wam jakąś odgórna idea związana z nagrywaniem tej płyty?

Przed wejściem do studia nagraniowego, w mojej głowie wyklarowała się koncepcja, w której płyta podzielona zostanie na dwie części: ciemną i jasną. Okazało się, że mieliśmy 10 piosenek, z których dokładnie połowa wykazuje bardziej mroczny, tajemniczy charakter (według niektórych lepiej się ich również słucha po zmroku), a druga połowa to piosenki lżejsze, pogodniejsze, dające nadzieję i ukojenie. Wtedy Mateusz Szewczyk – basista, wpadł na pomysł skomponowania utworu instrumentalnego, który stanie się swoistym przejściem z ciemnej strony, na jasną (utwór „Brzask”). W trakcie nagrań w studiu okazało się, że akurat księżyc wszedł w pełnię, kilka miesięcy później, kiedy dogrywaliśmy w studiu chórki, również na niebie rozświetlał księżyc w pełni, a potem, kiedy Mateusz Sołtysik skończył ostateczny master, także panowała ta niezwykła faza księżyca. Uznałam, że nie na leży bagatelizować tego faktu i tym sposobem pojawił się pomysł na tytuł płyty. Choć nie jest to jego jedyna interpretacja… „W pełni” odnosi się również do refleksji nad życiem, złożonym z tych jasnych i ciemnych momentów, i przyjęcia go w całości, takim jakie jest. Ponadto brzmienie naszego zespołu zostało poszerzone o kwartet smyczkowy i chórki, co zdecydowanie je dopełniło.

Czy potrafilibyście określić, czym wyróżnia się muzyka Rannych Ptaszków na tle tego, co ukazuje się obecnie na polskim rynku muzycznym? Czy w ogóle śledzicie to, co obecnie dzieje się w polskiej muzyce?

Muzyka Rannych Ptaszków ma kilka charakterystycznych elementów. Jednym z nich jest obecność wibrafonu, który nie jest szczególnie popularnym instrumentem, a u nas jest to jedyny instrument harmoniczny. Jednocześnie wibrafon pełni rolę instrumentu perkusyjnego, a obok niego również instrumenty perkusyjne, takie jak konga, udu, trójkąt, dzwonki oraz cały zestaw perkusyjny. Można zatem wnioskować, że jest to wyjątkowo rytmiczny band, podczas gdy tak wiele w naszej muzyce przestrzeni i łagodności. Kolejnym charakterystycznym elementem jest połączenie instrumentalnej wirtuozerii z prostotą wyrazu, na której czele widzę siebie, w roli wokalistki i autorki wszystkich piosenek. Mimo, że tak dużo się dzieje w warstwie instrumentalnej, staram się nie zaniedbywać warstwy tekstowej. Przykładam dużą wagę do każdego słowa. Obserwując to, co dzieje się na polskiej scenie muzycznej, nie jest to takie oczywiste podejście.

W jaki sposób nazwalibyście to, co można usłyszeć na Waszej nowej płycie „W pełni”? I jak odbieracie porównania Was do Sigur Ros czy Massive Attack?

Gatunkowo jest to połączenie jazzu z poezją śpiewaną, ambitnym popem i elementami elektroniki. Porównania do wymienionych artystów są wielkim wyróżnieniem, bo bardzo ich cenię, nie mniej jednak to, co nas z pewnością od nich różni to większa dawka jazzowej improwizacji.

A jak to jest z tym jazzem? Czy improwizacja jazzowa jest stałym elementem tworzenia muzyki Rannych Ptaszków?

Jako, że wszyscy członkowie zespołu są absolwentami wydziału jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, ten jazzowy trzon zdaje się być stałym elementem tworzenia naszej muzyki. Co prawda, w założeniu, nowa płyta miała być mniej jazzowa, niż debiut. Ograniczyliśmy więc solówki instrumentalne do minimum, ale i tak w dalszym ciągu jest wyczuwalny ten jazzowy sznyt.

 

fot. okładka płyty

Jak to się w ogóle stało, że podjęliście współpracę z Nikolą Kołodziejczykiem, który zaaranżował kwartety smyczkowy w Waszych utworach? Czy jego obecność wynikała z tego, że szukaliście możliwości rozbudowania brzmienia Rannych Ptaszków?

Nikolę poznałam na studiach w Akademii Muzycznej. Miałam to wielkie szczęście i przywilej, że był on moim stałym akompaniatorem. Pamiętam, że to właśnie Nikola był jednym z najbardziej wspierających mnie osób, w procesie tworzenia autorskich piosenek. Jego nieszablonowe myślenie i unikatowa fantazja, były moją wielką inspiracją w pierwszych próbach kompozycji. Kiedy po wielu latach od ukończenia studiów, wpadłam na pomysł, żeby wzbogacić brzmienie moim piosenek obecnością kwartetu smyczkowego, od razu wiedziałam, że zadanie to mogę powierzyć jedynie Nikoli. I się nie pomyliłam. Jego aranżacje wniosły tyle świeżości do tych utworów!

Skoro już jesteśmy przy gościach, to w utworze „Ość” zaśpiewała Ania Bratek. Skąd pomysł rozszerzenia tej właśnie propozycji o jej udział?

Ania Bratek, oprócz tego, że jest fenomenalną wokalistką, posiadaczką jednego z najbardziej żywiołowych, charakterystycznych głosów, jakie znam, to nade wszystko jest moją bliską przyjaciółką. Początki naszej znajomości to wspólne śpiewanie w chórze gospel „Z miłości”, gdzie nie raz miałyśmy okazję śpiewać w duecie. Kiedy tworzyłam drugą zwrotkę „Ości”, raz po raz, przychodziły do mnie frazy, kojarzące mi się ze stylem śpiewania Ani. Pomyślałam, że co się tutaj będę podszywać pod koleżankę, skoro mogę mieć oryginał. 😉 Poza tym tekst tego utworu traktuje o niestrudzonej walce, o codziennym odradzaniu się, nadziei, pomimo przeciwności, zwątpień i rozczarowań. To tematy bliskie zarówno mnie jak i Ani (i pewnie nie tylko nam). Obie jesteśmy kobietami, mamami, żonami, wokalistkami, liderkami zespołów. Nasza więź opiera się w dużym stopniu na wzajemnym wspieraniu się w trudach, wynikających z pełnienia tych ról. Słowa „Wiem, że masz tak jak ja, stoisz z życiem twarzą w twarz i ruszasz, bo choć dławią cię myśli jak ość, ta droga ma sens” wyśpiewane wspólnym głosem miały znacznie większą moc, niż gdyby wybrzmiały solo.

Jednym z singli promujących album został utwór „Jemnanoc”. Czym jest dla Ciebie ta propozycja na tle innych piosenek z płyty?

Przede wszystkim jest to jedyny utwór na płycie, który powstał do cudzego tekstu. Autorem wiersza „Jemnanoc” jest Krzysztof Kościelski, poeta, który zasłynął swoją intrygującą poezją, głównie w internecie. To właśnie tam natrafiłam na ten króciutki, zaledwie osiemnastowyrazowy wiersz i od razu wyczułam w nim piosenkowy potencjał. Do jej stworzenia użyłam looper i efektor wokalny, co nadało ten transowy, hipnotyzujący charakter. W kolejnej odsłonię dołączył do mnie wibrafon, na którym Marcin grał zarówno tradycyjnie – pałeczkami, ale również smyczkiem, podkreślając tym samym tajemniczy klimat tego utworu. Dodanie do niego mięsistego basu, elektronicznej perkusji, aż wreszcie surowo brzmiącego kwartetu smyczkowego, sprawiło, że wyszła z tego propozycja kojarzona z wymienionym wcześniej Massive Attack czy Sigur Ros.

 

Za co tak osobiście lubisz album „W pełni”? I co według Ciebie jest jego największą wartością?

Osobiście najbardziej lubię ten album za brzmienie, nad którym bacznie czuwał Mateusz Sołtysik – miksujący i masteringujący wszystkie utwory. Cieszy mnie fakt, że udało się wdrożyć w życie moje wszystkie fantazje i wybujałe plany, takie jak obecność kwartetu smyczkowego we wszystkich utworach, wokalne wsparcie w postaci chórków – Marty Fedyniszyn i Basi Błaszczyk, duet z Anią Bratek… Droga do tego naprawdę nie było ani łatwa, ani oczywista. Tym bardziej cieszy fakt, że tak wiele osób przekazuje nam swoje pozytywne wrażenia. Co ciekawe, fani dzielą się na tych, słuchających w kółko utworu „Jemnanoc”, czyli propozycji z „ciemnej” strony płyty i na tych, którzy najbardziej lubią „Wracam do domu”, czyli pierwszy singiel, reprezentujący tę „jasną” część albumu „W pełni”.

Czy koncerty będą najważniejszym aspektem związanym z nową płytą? Czego w ogóle można spodziewać się po Waszych koncertach?

Oczywiście rozkręcenie działalności koncertowej jest naszym największym celem! Nagranie płyty, choć samo w sobie było szalenie pasjonującym doświadczeniem, miało być pretekstem do powrotu do regularnych koncertów. Od pierwszej płyty minęło już 7 długich lat. W tym czasie zespół zaliczył kilka dłuższych pauz w działalności, związanych z moimi osobistymi perturbacjami, ale ostatecznie postanowiłam nie rezygnować, zmieniłam nazwę zespołu – z Early Birds na Ranne Ptaszki i poprzez nowe wydanie pragnęłam wrócić do gry! Nasze koncerty to zawsze mieszanka wielkich emocji, popisu wirtuozerii i szczerych wzruszeń. Zapraszamy do śledzenia naszych sociali, gdzie na bieżąco informujemy o nowych działaniach.

Z jakimi trudnościami mierzycie się jako zespół, który próbuje dotrzeć do potencjalnego słuchacza? Czy prezentacja Waszej muzyki w rozgłośniach radiowych ma dla Was w ogóle jakieś znaczenie? 

Trudności z jakimi się borykamy to głównie „kłopot” z klasyfikowaniem naszej muzyki, która gatunkowo wymyka się z oczywistych, standardowych ram. Nie tak łatwo wymienić zespół, który brzmi podobnie. Jest to coś, co osobiście uważam za atut, jednocześnie już nie raz słyszałam, że jesteśmy za bardzo piosenkowi dla jazzowego melomana, a za bardzo jazzowi dla „przeciętnego”, mainstreamowego słuchacza. Nie zraża mnie to jednak na tyle, żeby dokonywać zmian. Dla mnie najważniejsze to być w zgodzie ze sobą. Wtedy szczery przekaz i autentyczność, która jest niezaprzeczalną wartością, może dotrzeć do słuchacza i poruszyć jego wnętrze. Prezentacja naszej muzyki w rozgłośniach radiowych pozwala dotrzeć do nowych słuchaczy, więc, jak najbardziej, ma to dla mnie wielkie znaczenie.

 

Leave a Reply