Debiutancka płyta RoseMerry jest podsumowaniem dotychczasowej twórczości zespołu. Album zatytułowany po prostu “RoseMerry” to połączenie nowoczesnej muzyki rockowej z tradycją polskiego bigbitu. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „RoseMerry” – RoseMerry (2022)
Album „RoseMerry” to niezawoalowana opowieść muzyczna, ściśle związana z korzennym brzmieniem bluesowym, amerykańskim folkiem, polskim bigbitem i ze współczesnymi odniesieniami do rocka. Debiutancka płyta zespołu RoseMerry wygrywa więc bezpretensjonalnym połączeniem tych kilku czynników w proste, a przy okazji konkretnie podane kompozycje, w których często dowodzenie przejmuje kobiecy wokal Katarzyny Krawczyk.
Ważne, że zespół poruszając się w takiej przestrzeni artystycznej, nie poszedł śladami czegoś nadmiernie archaicznego – wręcz w ich kompozycjach łatwo wyczuć świeżość i dzisiejsze zapatrywania muzyczne. Tak więc wszystko ma solidne fundamenty zbudowane na klasycznym bluesie / rock’n’rollu i nie odnajdziemy w tym elementów rażących dosłownością, a także czymś przebrzmiałym.
Do tego siła z jaką wykonują swoje propozycje budzi faktyczny podziw, a kobiecy pierwiastek wnosi do tej muzyki coś znamiennie uczuciowego, a przy tym po prostu pięknego („Korzenie„). Pojawiają się więc wyraźnie nacechowane rockową energią kawałki, gdzie siła przebicia nie pozwala patrzeć na nie bezemocjonalnie („Słonie„). I choć niemal każdy numer to nieco inne posługiwanie się wybranymi narzędziami, to w ogólnym odbiorze, z łatwością można dostrzec spójność w zawodowym zgrywaniu takich utworów. Bywa mniej lub bardziej intensywnie pod względem muzycznym, ale za każdym razem niezwykle charakternie („Polne kwiaty„).
Klarowność odbioru nie przynosi banału, a gitarowe niuanse idealnie układają się z przekonującymi tekstami wokalistki. Być może ciekawsze rozwinięcia harmoniczne w kilku miejscach dodałyby większej atrakcyjności tym kompozycjom, lecz należy zauważyć, że zespół stawia na konkret, przez co jest na tej płycie piosenkowo, wręcz śpiewnie („Dziewczyna„). Dlatego szorstkie brzmienie bez trudu dociera do słuchacza.
W tych utworach odnajdziemy wiele jasno wysłanych przekazów zarówno tekstowych, jak i muzycznych (jakże stylowe tąpnięcia gitar w „Zamknij mi oczy„). Pojawiają się też swobodnie zaaranżowane folkowe akcenty, gdzie jeszcze łatwiej dostrzec oryginalność wokalną. Głos staje niekiedy wręcz dodatkowym instrumentem ubarwiającym całość („Ziemi zaśpiewałam głosem„).
Za każdą propozycją kryje się pomysł, dojrzałość i umiejętność urzeczywistnienia własnej wizji. I choć „RoseMerry” jest debiutanckim albumem, to udało się na nim w sposób w pełni przekonujący zmaterializować muzyczne poszukiwania bandu. Warto więc dodać ich piosenki na ulubione playlisty w serwisach cyfrowych, bo dostaliśmy twórczość, która nie nudzi się po kilkukrotnym przesłuchaniu. RoseMerry to klasa i styl w rockowo-bigbitowej odsłonie, stąd nie dziwi zajęcie I miejsca m.in. na Rawa Blues Festiwal w 2023 roku. Podsumowując, ta muzyka, to wybornie poprowadzona narracja artystyczna, która aż prosi się o kontynuację.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “RoseMerry – „RoseMerry” [RECENZJA]”