„Zawsze jest warto poszukiwać swojej drogi” – Paweł Stasiak [WYWIAD]

Paweł Stasiak, czyli lider zespołu Papa Dance powraca z premierową piosenką “Bywa że”, rozpoczynając solową muzyczną przygodę. W utworze gościnnie pojawiła się szwedzka wokalistka – Sidney Kowalski. Poniżej można znaleźć nasz wywiad, w którym artysta zdradza kilka szczegółów związanych z jego nową muzyką.

fot. materiały prasowe

Co było pretekstem do tego, że ponownie zaczął Pan tworzyć jako Paweł Stasiak? Skąd bierze się Pana potrzeba wyrażania się artystycznie pod własnym imieniem i nazwiskiem?

Od zawsze miałem swoje pomysły muzyczne, nawet śpiewając w Papa Dance w latach 80-tych. Tylko wtedy zwyczajnie nie było na to czasu, żeby te pomysły rozwinąć. Tutaj prozaicznie zadziałała pandemia. Brak koncertów, wyjazdów, dużo wolnego czasu. Nie lubię się nudzić, więc zacząłem układać i urzeczywistniać projekt, który miałem w głowie od dawna.

 Pierwszą odsłoną Pana solowej twórczości jest utwór „Bywa że”, który zdecydowanie różni się od tego, co nagrywał Pan z Papa D, ale też w innych projektach. Czy można powiedzieć, że teraźniejsza solowa działalność, to próba odkrywania innych rejonów muzycznych, które wcześniej nie były Panu z jakiegoś powodu bliskie?

Bez sensu byłoby, moim zdaniem, realizować nagrania w stylu, w którym gra zespół Papa D. Te nagrania możemy nadal robić z zespołem. Każdy, kto od dawna występuje na scenie i ma przeboje, które od lat wykonuje przed publicznością, ma ochotę na coś innego muzycznie. Te rejony muzyczne, wśród których teraz się poruszam, zawsze były mi bliskie, tylko zespół Papa D ma określoną tożsamość i w repertuarze zespołu nie ma co robić rewolucji.

 Co według Pana jest największą wartością utworu „Bywa że”? Za co szczególnie ceni Pan ten utwór, skoro zdecydował się Pan otworzyć nim na nowo solową działalność?

Mam wielki sentyment do tej piosenki. Powstawała dosyć długo. Najpierw było to moje solowe wykonanie. Po wyjściu ze studia słuchałem wielokrotnie tej wersji i stwierdziłem, że lepszy byłby przekaz, gdyby utwór został nagrany w duecie. Myślę że w tym kształcie i w tym wykonaniu ma szansę dotrzeć także do publiczności, która nie słuchała mnie w Papa Dance. Chciałem otworzyć nowy rozdział i myślę, że ten utwór świetnie się do tego nadaje.

 W utworze gościnnie pojawiła się młoda, nieznana jeszcze szwedzka wokalistka Sidney Kowalski. Jak to się stało, że zdecydował się Pan z nią współpracować? I co zachęciło Pana do tego, żeby razem nagrać wspólny utwór?

Szukałem konkretnego głosu, który dobrze zabrzmiałby w piosence. Z Sidney poznaliśmy się w Szwecji. Jak usłyszałem jak śpiewa, właściwie od razu wiedziałem że świetnie zabrzmi w tym utworze. Ma wielką wrażliwość muzyczną i piękną melancholię w barwie głosu. O to właśnie chodziło.

 

fot. okładka singla

 Szwedzka muzyka kojarzy nam się z najlepszym jakościowo popem. Czy na taką też będzie Pan stawiał, tworząc swój nowy repertuar? Co jest dla Pana najważniejsze w tworzeniu nowych piosenek?

Na mojej nowej płycie będzie nowoczesny POP. Najważniejszy dla mnie w piosence jest przekaz. W różnych rytmach, różnych aranżacjach możemy przekazać bardzo dużo. Chciałbym, żeby moje utwory ze swoim przekazem mogły dotrzeć do jak najszerszej grupy osób, żeby pozwoliły poznać mnie innego, niż znają z Papa Dance.

 Muzykę i tekst tworzył Pan pod czujnym okiem Juliusza Kamila. W jaki sposób dobiera Pan ludzi, z którymi decyduje się Pan współpracować? I jak to było w tym przypadku?

Z Juliuszem Poznaliśmy się na planie programu telewizyjnego, w którym obydwaj byliśmy jurorami. W przerwach był czas na rozmowy o muzyce. Znaleźliśmy dużo wspólnych fascynacji, szczególnie w muzyce z lat 80-tych i 90-tych. To był świetny początek do rozmów o nowej muzyce. Z osobami, z którymi współpracuję muszę się dobrze rozumieć. Zwracam też uwagę na energię drugiego człowieka. Jeśli coś jest nie tak, nie kontynuuję współpracy.

 Na ile singiel „Bywa że” jest odzwierciedleniem tego, co znajdzie się na Pana solowej płycie? W jakim kierunku artystycznym będzie podążał Paweł Stasiak?

Singiel jest początkiem nowej muzycznej podróży, ale na płycie będą bardzo różnorodne utwory. Od nowoczosnych brzmień, przez spokojne nastrojowe historie, nawet po disco z lat 70-tych.

 Na jakim etapie tworzenia materiału na cały album jest Pan obecnie? Czy nagrywanie własnych piosenek w studio nagraniowym jest jeszcze w jakimś stopniu dla Pana odkrywcze?

Właściwie płyta jest gotowa. Zostawiłem jeszcze ewentualne miejsce na jeden nowy utwór, który mam w głowie. Praca w studiu zawsze była dla mnie niesamowitym etapem tworzenia piosenki. Zawsze uwielbiałem przechodzić kolejne etapy – od demo utworu, przez zarys aranżacji, śpiewanie partii wokalnych, aż po zgranie i odsłuchanie pierwszej gotowej wersji. To wspaniały proces i uwielbiam być jego częścią.

 

fot. materiały prasowe

Czy czuje Pan, że w pewnych gatunkach muzycznych już zostało wszystko powiedziane, stąd próba odnalezienia się w nowoczesnym brzmieniu, ale bez powracania do muzyki tanecznej, którą eksplorował Pan w latach 90. poza Papa Dance?

Powiedziane zostało dużo w wielu dziedzinach. Ale zawsze jest warto poszukiwać swojej drogi i pokazać własną interpretację danego gatunku. Moja płyta ma dużo nowych brzmień, ale jest też trochę retro. Miesza się na nich to wszystko, czego słucham i kim jestem. Myślę, że takie podejście jest po prostu szczere.

Czy można powiedzieć, że nowe piosenki wiązać się będą z Pana inspiracjami, to znaczy nagrywa Pan piosenki, których sam z przyjemnością słuchałby w domu? Czego w ogóle obecnie słucha Pan prywatnie?

Przy wyborze piosenek na płytę starałem się, żeby dobrze jej się słuchało w całości. Wiem że dziś są już inne czasy i piosenki częściej żyją osobno i mało kto sięga po cały materiał. Ale dla mnie było ważne, żeby całość miała swój klimat i nadawała się do włączenia od początku do końca. A słucham teraz naprawdę wszystkiego. Śledzę aktualne listy przebojów, staram się być na bieżąco z tym, co się teraz wydaje na świecie.

 Czy próba nagrywania nowych piosenek będzie wiązała się także z koncertami? Jak wyobraża sobie Pan solowe koncerty z materiałem, który dopiero powstanie? Czy uzależnione są one od popularności chociażby nowego utworu „Bywa że”?

Moja solowa działalność ma już swoją historię, dlatego na solowe koncerty właściwie mógłbym ruszyć już teraz. W latach 90-tych wydałem trzy samodzielne płyty, w międzyczasie ukazało się kilka moich singli, jest też mój projekt Pablosson, z którego piosenki też mogą się pojawić na moich koncertach. Do tego piosenki z nowej płyty. Nie ma co sobie wyobrażać, tylko trzeba rozpocząć próby do solowych koncertów. 🙂

Czy liczy Pan na rozgłośnie radiowe, które są w dzisiejszych czasach dosyć zachowawcze? A może bardziej w tym przypadku liczy się publiczność i liczba odsłuchań tego utworu w serwisach cyfrowych?

Staram się nie myśleć o sprawach, na które kompletnie nie mam wpływu. Taka jest sytuacja z rozgłośniami radiowymi – albo piosenka zostanie zagrana, albo nie. Ale nic tutaj nie zależy ode mnie. 🙂 Liczy się tak naprawdę wszystko, dzięki czemu ludzie mogą się dowiedzieć, że mam nowe piosenki, które chciałbym im zaprezentować.

Do jakiej publiczności chciałby Pan dotrzeć z tym utworem? I co byłoby Pana osobistym sukcesem związanym z nowym singlem „Bywa że”?

Myślę że mogę znaleźć publiczność, wśród tych osób, które w latach 80-tych słuchały Papa Dance, a dziś są w podobnym do mnie wieku. Singiel został wydany, żeby „dać cynk”, że działam i jest moja nowa muzyka, do której słuchania chciałbym zaprosić. Z tego co wiem, dziś piosenki nie mają długiego życia, szybko pojawiają się następne. Marzyłbym sobie, żeby ten utwór na tyle został przyjęty, że będzie śpiewany przez publiczność ze mną na koncercie. Tak więc uczcie się tekstu! 🙂

 

Leave a Reply