OYKA – „01” [RECENZJA]

Nasz ocena

“01” to tytuł debiutanckiej EPki Oyki, która ukazała się na winylu, a 22 czerwca trafiła także do wszystkich serwisów streamingowych. Produkcją albumu oraz konceptem wizualnym zajął się Leski. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

Recenzja płyty „01” – Oyka (2023)

Premierowy album Oyki, czyli Olgi Kordys Kozierowskiej, to duże zaskoczenie. Artystka stworzyła kilka ciepłych, lekko płynących utworów w stylu – jak sama określa – hygge-folk. W zobrazowaniu przyjętej wizji artystycznej wspomógł ją sam Leski, doskonale odnajdujący się w klimatach indie folkowych. Znajdziemy w tych propozycjach wiele swobody, przestrzeni, słońca, ale także wyrafinowania, co pozwala odbierać płytę „01”, jako niezwykle udany początek muzycznej przygody artystki.

Hygge według słownika oznacza komfort, wygodę, przytulność i jest używane jako określenie osiągnięcia wewnętrznego szczęścia i równowagi (z duńskiego słowa). To też wiele wyjaśnia w kontekście poszczególnych utworów, które znalazły się na debiutanckim albumie Oyki. Jej twórczość jest kameralna, lekka, a jednocześnie bardzo ciepła, co pozwala szybko zasymilować się z tymi piosenkami.

To takie słoneczne uwolnienie bliskich każdemu emocji, które kształtują nasze osobiste odczucia i przemyślenia. Nie jest to więc bezrefleksyjna forma, mająca jedynie dostarczać słuchaczowi przyjemnych doznań. Wręcz przeciwnie, te utwory pozwalają nam się zatrzymać i zajrzeć w głąb siebie. Dodatkowo pomaga w tym dobra energia płynąca z charyzmy samej wokalistki.

Urokliwie podane utwory nie opierają się na oczywistych rozwiązaniach, bo pośród ładnych melodii odnajdziemy też namiastkę alternatywnej wytrawności, gdzie pojawiają się nawet dźwięki trąbki („Trump My Love„). Większość propozycji została jednak wzbogacona naturalnym, żywym brzmieniem ukulele, gitary akustycznej, banjo lub mandoliny (np. „Guczi” z chórkami Leskiego, odpowiedzialnego także za większość wspomnianych instrumentów).

Wszystkie kompozycje są dosyć proste, ale to nie przeszkadza nieść im pewną prawdę. I to bez względu, w jakim języku zostały zaśpiewane, choć akurat przeplatanie tekstów polskich i angielskich nie do końca jest zrozumiałe. Tym bardziej, że słowa w rodzimym języku bronią się pod względem składni, zawartych w nich treści i przekazu (np. „4 Words” to angielski odpowiednik piosenki „Unik„).

Słychać, że precyzyjne splecenie uchwyconych pomysłów nadało wyrazistego kształtu całości. Dlatego album „01” można polecić nie tylko tym, którzy szukają w życiu równowagi, ale także wszystkim ceniącym sobie atrakcyjne piosenki, które rzeczywiście uciekają od komercyjnego banału. Ten zestaw kilku piosenek należy jednak odbierać jako początek czegoś jeszcze bardziej angażującego, a tym samym ważnego w szerszym postrzeganiu muzycznym. Póki co warto poświęcić kilka chwil na przebywanie z czymś artystycznie cennym. I to bez siłowego narzucania czegokolwiek. Przytulnie w pop-folkowej przestrzeni, a jednocześnie po prostu mądrze. Taka jest muzyka Oyki.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply