Neithan – „Ze szlaku” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Ze szlaku” to tytuł debiutanckiej płyty artysty występującego jak Neithan. Album jest ciekawą propozycją dla fanów dubu, reggae, rapu czy dubstepu. Zachęcamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Ze szlaku” – Neithan (2023)

„Ze szlaku” to debiutancka płyta artysty ukrywającego się pod pseudonimem artystycznym – Neithan. Twórca skorzystał z całkiem szerokiego przekroju muzycznego, choć nie da się ukryć, ż reggae odcisnęło największe piętno na tym albumie. Oprócz tego znajdziemy na nim ślady dub’u, rapu i elektroniki, co znacząco urozmaica całość od strony muzycznej oraz interpretacyjnej. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę życiowe opowieści osnute na metaforycznej kanwie podróży po górach, których artysta jest miłośnikiem.

Dzięki tak opowiedzianym historiom, wszystko umiejętnie się ze sobą uzupełnia, bo trzeba przyznać, że teksty zostały napisane dosyć sprawnie, przynosząc jednocześnie bardzo dużo treści. Nie ma więc w nich banalnych sformułowań, nawet jeśli tematyka może wydawać się nieco powszednia („Pisklęta„, „Ścieżki łososiowe„). Neithan stara się znaleźć swój sposób na każdy tekst, tworząc soczyste monologi, przez co udaje mu się wykroczyć poza banalną, zbyt oczywistą konwencję. Trzeba przyznać, że słowa są mocną stroną całego projektu i nie znajdziemy tu zbyt wielu niecenzuralnych wrzutów, a jeśli już zdarzają się takie, to są w pełni uzasadnione („Garść nasion„).

Do tego dochodzą przyzwoite wykonania, które biorąc pod uwagę możliwości wokalne artysty, solidnie zapętlają się z ukształtowaną specyfiką całego projektu. Jedynie pewne zabiegi zniekształcania głosu nie do końca wypadają przekonująco („Wpływ środowiska„).

Na pewno jednym z ważniejszych utworów jest „Kwiat” z gościnnym udziałem Cichego. Szybkość wyrzucania słów w dobrze uporządkowanej pod względem dykcji przestrzeni artystycznej robi wrażenie. Gospodarz nadąża za myślami wyrzucanymi przez zaproszonego rapera, dlatego ten numer to cios.

Słychać także, że starano się ułożyć wszystkie kawałki w jakiś przemyślany sposób – i co zaskakujące – to mocniejsze momenty pojawiają się na początku płyty. Później następuje rozluźnienie, gdzie syntetyczne dźwięki stają się nieco lżejsze, co nie znaczy mniej angażujące. Choć niektóre od strony muzycznej wydają się – choć może to mylne wrażenie – nadmiernie uproszczone, jakby płynące zbyt płytkim nurtem („Człowiek z gór„). Być może więcej żywego brzmienia wydobyłoby z niektórych kompozycji znaczącą naturalność (fajnie wypada bogatszy instrumentalnie – „O życzliwych gałęziach„). Nie jest to jednak duży zarzut, bo album został starannie okraszony wieloma innymi smaczkami. Można wyczuć, że twórca starał się pokombinować, dodając chociażby szczyptę dubstepu („Roztopy„).

Dobrym posunięciem było wprowadzenie kobiecych wokali (Sashemee w „Viewpoint” i Basia Krzykwa w dwóch kawałkach). Trzeba jeszcze wspomnieć o producencie Dr Hekele, który bardzo przyzwoicie ukształtował całość, co przyniosło profesjonalnie prezentujący się zestaw kompozycji.

Neithan wykonał kawał dobrej roboty. Nie ma na płycie „Ze szlaku” zbędnych treści, ani akcentów muzycznych, które w jakiś sposób odstawałyby od reszty. I jest to duży sukces, biorąc pod uwagę ilość zawartego na nim materiału. Pewnie można jeszcze było uplastycznić wybrane utwory pod względem instrumentalnym, żeby nie przebijały się jedynie akcenty elektroniczne, ale i tak jest nieźle. Dlatego należy docenić zamysł, który od samego początku świadomie kreuje wyraz artystyczny tego projektu.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply