Poisonsweet – „Gate 61” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Gate 61” to debiutancki album alternatywnego duetu Poisonsweet z Łodzi, który ukazał się pod naszym patronatem medialnym. Poniżej prezentujemy naszą recenzję tej niezwykle ciekawej płyty.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Gate 61” – Poisonsweet (2023)

Choć pochodzący z Łodzi zespół Poisonsweet czerpie z szeroko pojętej elektroniki, to na ich debiutanckim albumie „Gate 61” nie znajdziemy banalnych rozwiązań, które w usilny sposób próbują nawiązywać do tego, co już gdzieś słyszeliśmy. Owszem, duet korzysta ze sprawdzonych patentów, ale próbuje też sięgać dalej, wykraczając poza schematyzm związany z elektro popem i współczesną alternatywą.

We wszystkich utworach zrezygnowano z gitar i perkusji na rzecz elektronicznych, momentami industrialnych dźwięków, co dodaje całości wytrawnego, może nawet surowego stylu (muzyka, syntezatory, programowanie – Rafał Spreng). Należy jednak nadmienić, że została zachowana czytelna melodyka, którą dodatkowo uwypukla charakterystyczny, choć delikatnie prezentujący się w takiej specyfice wokal Marty Murowanieckiej.

Przez to, każdą cząstkę poszczególnych propozycji spowija doza głębokiej uczuciowości, co przy tego typu projektach – gdzie syntetyzm brzmień tworzy strukturę kompozycyjną – nie jest takie oczywiste. Ta niemała dawka nostalgii, czy wręcz piętrzącego się smutku, buduje frenetyczną stronę przedsięwzięcia.

Ma to swoje uzasadnienie na tej płycie, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę przekaz ukryty w tekstach. A te bywają gorzkie, bo dotykają m.in. problemów społecznych. Już pierwszy singiel „You & Me” jest – jak informuje sam zespół – protest songiem wobec szeroko pojętej nienawiści międzyludzkiej, prowadzącej do konfliktów. Ale przecież takich utworów, w których słowo odgrywa bardzo ważną rolę, znajdziemy znacznie więcej („Way Out”). To zapętlenie treści z wyszukanymi rozwiązaniami kompozycyjnymi ma w tym przypadku kluczowe znaczenie.

Słychać też, że muzyka staje się dla duetu nie tylko formą wyrazu artystycznego, ale także przestrzenią eksperymentalną, gdzie nakładanie się wielu struktur tworzy trudną do zdefiniowania materię („Azarius”). Takie łamanie konwencji przy jednoczesnym odwoływaniu się do przeszłości muzycznej wypada bardzo przekonująco. I nie chodzi tu tylko o czytelne nawiązania do darwave’u z gotyckim wręcz chłodem spajającym w całość niektóre motywy („Fale”). Jedynie polski tekst we wspomnianej propozycji budzi pewne zastrzeżenia.

W przypadku płyty „Gate 61” ważne staje się, że elektronika nie została uproszczona, co pozwala odnaleźć we wszystkich utworach głęboką emocjonalność, która uszlachetnia tylko chwilami zbyt szablonowo rozpisany artyzm. Inspiracje latami 80. i 90. dodają w tym przypadku animuszu całości, gdzie każdy utwór ma znaczną siłę oddziaływania na wyobraźnię słuchacza. Właściwie to swego rodzaju obrazki muzyczne, składające się na wyraźny kształt tego albumu. Nie da się ukryć, że nie dla każdego awangardowy koloryt tak zaprezentowanych kompozycji będzie łatwy do przyswojenia. Poisonsweet kierują jednak swoją twórczość do poszukującego odbiorcy, który niekoniecznie odnajduje się w komercyjnej nadmierności współczesnego rynku fonograficznego.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały prasowe

Leave a Reply