Anchey Nocon znany ze współpracy z zespołem blunt razor powrócił w solowej odsłonie z niezwykle intrygującym albumem “Now The Grass Grows Through My Skin“. Z tej okazji zapraszamy na naszą rozmowę z artystą.
Po wydaniu debiutanckiej płyty „Szczebrzeszyn” z zespołem blunt razor pojawiły się informacje, że nagrywacie kolejny album. Tymczasem wydałeś swój solowy materiał. Dlaczego tak się stało i czy plany związane z nowymi utworami grupy przełożyliście na rzecz Twojego wydawnictwa? Czy jedna działalność z dugą się uzupełnia czy bardziej wyklucza na ten moment?
W moim odczuciu są to dwa równoległe projekty. Oczywiście z uwagi na fakt, że moje solowe działania dopiero się zaczęły, planuję poświęcić im więcej uwagi, ale nie chcę przekreślać możliwości powrotu blunt razor z nowym materiałem.
fot. materiały prasowe
Czym była podyktowana chęć nagrania solowego albumu? Gdzie leży źródło Twoich utworów z płyty “Now The Grass Grows Through My Skin“?
Myślę, że tak jak w przypadku wielu innych zrywów artystycznych, koncepcja albumu dojrzała w czasie pandemii. Z początku to miał drugi album blunt razor, jednak im dalej w las, tym bardziej czułem, że płyta może skorzystać na zupełnie nowym, świeżym wizerunku i braku bezpośrednich powiązań z innymi projektami. Utwory powstawały w pewnych odstępach czasu, część z nich zaczęła się jako instrumentalne szkice, które produkowałem do szuflady, natomiast reszta została napisana już z konkretnym przeznaczeniem.
W jaki sposób konstruowałeś muzycznie ten album, żeby stał się odrębnym, niezwykle oryginalnym zbiorem utworów, które wyraźnie zdefiniowały Ciebie jako artystę solowego?
Wiedziałem, że chcę opowiedzieć historię. Wspomniane szkice utworów pomogły mi nakreślić swego rodzaju łuk fabularny płyty. Ta fabuła pozwoliła mi na świadome rozwijanie utworów tak, aby już samym brzmieniem przekazywały to, o czym chciałem w nich mówić. Swoboda związana z zaczynaniem nowego projektu niejako od zera, pozwoliła mi na stworzenie stylistyki i wykorzystanie brzmień, którymi jestem zafascynowany.
Czy można mówić o inspiracjach związanych z warstwą muzyczną na tym albumie? Co Ciebie pobudza muzycznie do działań artystycznych?
Muzykę odbieram bardzo wizualnie, to znaczy dźwięki, brzmienia i całe utwory kojarzą mi się mocno z krajobrazami, osobami czy sytuacjami. Takie obrazy są oczywiście bardzo subiektywne, często to, co widzę podczas słuchania utworu zupełnie nie ma związku z tym, o czym on jest, choć czasem tekst również pomaga taki obraz stworzyć. Przy pisaniu utworów kierowałem się właśnie tym, co chciałbym widzieć. Również muzyczne inspiracje twórczością takich artystów jak Jai Paul, czy zespołu Yeasayer miały niejako wizualny charakter. Głównym motywem albumu jest przyroda i to właśnie takie obrazy dla mnie na niej dominują, oczywiście pomijając utwory nawiązujące stricte do świata współczesnego człowieka.
Czy solowy album konstruowałeś od razu z myślą o tryptyku? Czy cała idea zawarta w tekstach wiązała się od początku z warstwą muzyczną?
Forma tryptyku była konieczna do opowiedzenia historii. Pełni on dwie funkcję, po pierwsze oddziela on od siebie utwory opowiadające o świecie przed ludźmi, naszych czasach oraz tych mówiących o Ziemi po zagładzie ludzkości. Po drugie forma tryptyku zestawia ze sobą części skupiające się na zewnętrznym świecie przyrody z częścią środkową, skupiającą się na wewnętrznym świecie człowieka żyjącego w naszych czasach. Zależało mi, żeby te dwa światy ze sobą zderzyć, ich skala jest absolutnie nieporównywalna, a mimo tego nasze życie wewnętrze często znaczy dla nas więcej, niż wszystko inne. Moje teksty prawie zawsze powstają po warstwie muzycznej, tutaj było podobnie, z tym, że jak wspomniałem, od początku wiedziałem, o czym każdy utwór powinien opowiadać.
fot. okładka płyty
Czy ten projekt mógłby mieć dalsze rozwinięcie? Czy jego koncepcja jest już od początku do końca zamknięta i właściwie wszelkie wariacje na jego temat byłyby tylko suplementem?
Jeżeli chodzi o przesłanie NTGGTMS to jest to dla mnie album kompletny i czuję, że podsumowuje on przemyślenia z pewnego okresu mojego życia. Mimo to, zdecydowanie chciałbym poruszyć jeszcze tematy zawarte na płycie, może w lekkim przybliżeniu lub z alternatywnego punktu widzenia.
Czy teksty na ten album wyszły od Ciebie na podstawie większej fascynacji czy rozczarowań ludzkością, która według tego, co śpiewasz zmierza ku całkowitej zagładzie?
Jednym z moich pandemicznych przemyśleń była raczej nienowa koncepcja, zgodnie z którą jesteśmy integralną częścią wszechświata. Pierwiastki, z których jesteśmy zbudowani istniały w zasadzie od „zawsze” i będą istnieć w takiej lub innej formie na zawsze, zatem i my niejako istniejemy wiecznie a narodziny i śmierć to naturalne, zwyczajne zjawiska. Z perspektywy wszechświata nasze życie nie znaczy zbyt wiele, można by powiedzieć, że nie znaczy nic. Dla mnie pogodzenie się z tym było praktycznie jak nawrócenie, oznacza to bowiem, że jesteśmy prawdziwie wolni, możemy żyć, jak chcemy i kochać kogo chcemy, nikt nie będzie nas rozliczał. Ta wolność wiąże się również z ciężarem podejmowania własnych decyzji i odpowiedzialnością. Chodzi o to, żeby jak najlepiej, w naszym odczuciu, spędzić nasz czas na Ziemi i umożliwić to samo innym.
Jednym z bardziej pozytywnych utworów jest singlowy „Swine”. Możesz powiedzieć kilka słów o jego idei, ale także o muzycznej formie, która w tym przypadku podkreśla przekaz?
To jest utwór, w którym dokonują się pierwsze wielkie odkrycia ludzi – opanowanie ognia i wynalezienie języka. Język pozwala ludziom wyrażać uczucia i myśli w sposób bardziej złożony niż ma to miejsce w przypadku jakichkolwiek innych zwierząt. Możliwe, że to właśnie on jest podstawą powstania złożonych społeczeństw. Ten rozwój ludzkości chciałem podkreślić również poprzez muzykę, z początku warstwa muzyczna jest prosta, w miarę rozwoju cywilizacji i poznawania ludzi staje się bogatsza, bardziej kolorowa.
Do tego utworu powstał teledysk. W jaki sposób szukałeś koncepcji na stworzenie do niego formy? Czy to było dla Ciebie oczywiste, żeby pokazać duży koloryt i wielu ludzi, którzy w takiej odsłonie są piękni w swej różnorodności? Czy pokazanie tego w takiej formie ma dla Ciebie głębsze znaczenie?
Pomysł na teledysk zaproponował mi jego reżyser, Maciej Pisarek, podczas naszego pierwszego spotkania. Ukazanie różnorodności ludzi, jednocześnie przedstawiając wszystkich jako jedną, egalitarną wspólnotę, w moim odczuciu doskonale wpisuje się w tematykę nie tylko utworu, ale i całej płyty i jest poza tym czymś, w co prywatnie bardzo mocno wierzę.
Jednym z ciekawszych utworów jest natomiast „20000 Year Old Nuclear Power Plant”, który wydaje się najbardziej zróżnicowany muzycznie i rozwijający się w nieoczekiwanym kierunku. Jak podszedłeś do zmaterializowania tego utworu, żeby mógł istnieć w takiej dosyć zaskakującej formie?
Kiedy nagrałem główny przebieg akordów na syntezatorach, od razu wiedziałem, że nie chcę, żeby to była zwykła, krótka piosenka. To, jak to zabrzmiało, sugerowało coś dużego, epickiego. Jest to też utwór, który zamyka epokę ludzi, dlatego chciałem, aby utwór odpowiednio dużo ważył. Składający się z trzech części utwór opowiada o ostatnich ludziach, każdego dnia walczących o przetrwanie i przeklinających swoich przodków, którzy w zasadzie sprowadzili na nich taki los. W rzadkich chwilach, kiedy uda im się zasnąć, śnią o przeszłości, której wielu nie doświadczyło, czasach bezpieczeństwa i pokoju, w snach powracają do nich również utraceni bliscy. Koniec utworu to śmierć ostatniego człowieka – nagła, bezceremonialna i zwyczajna.
Co według Ciebie jest największą wartością tego albumu? Czy zależało Ci, żeby stworzyć coś na swój sposób unikatowego, co nie będzie oczywiste na polskim rynku muzycznym?
Chciałem stworzyć coś, co nie będzie zbiorem mniej lub bardziej losowych piosenek do słuchania przy smażeniu kotletów. Ważne było dla mnie, aby album niósł ze sobą jakąś historię, jakiś przekaz, no i może coś świeżego, żeby po przesłuchaniu było wrażenie przebytej podróży. Oczywiście, jeżeli ktoś słucha przy robieniu schabowego, to bardzo dziękuję, doceniam niezmiernie i życzę smacznego.
Czy można powiedzieć, że masz jakieś oczekiwania związane z tym pierwszym w Twoim dorobku albumem solowym?
Przez cały czas pracy nad albumem byłem nim bardzo podekscytowany, najbardziej zależało mi na tym, żeby się nim podzielić. Oczywiście im więcej osób go usłyszy, im więcej koncertów będę mógł zagrać, tym lepiej, ale tak długo, jak płyta jest dostępna dla wszystkich, jestem szczęśliwy.
Czy chciałbyś ten materiał przenieść na koncerty? Czy jest to w ogóle możliwe w przypadku tego projektu, który wydaje się dosyć złożonym albumem?
Koncertów już nie mogę się doczekać. Od kilku miesięcy pracuję z Szymkiem Golcem, basistą blunt razor, nad opracowaniem całej płyty do wykonania na żywo.
Jakie będą Twoje dalsze poczynania artystyczne? Czy masz już jakieś plany związane z solową działalnością?
Latem chcę zacząć występy z całym materiałem, prawdopodobnie ukaże się jeszcze jeden teledysk. Będę robił wszystko, co tylko możliwe, żeby dotrzeć do jak najszerszej widowni i jak najlepiej przekazać treści zawarte na albumie. Oprócz tego powoli zaczynam szkicować następną płytę.
Anchey Nocon – “Now The Grass Grows Through My Skin” [RECENZJA]