Piotr Bukartyk – „Być może to wszystko” [RECENZJA]

Nasz ocena

6 listopada premierę miał najnowszy album Piotra Bukartyka, zatytułowany „Być może to wszystko”. To już kolejna autorska płyta artysty. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka albumu

Recenzja płyty „Być może to wszystko” – Piotr Bukartyk (Mystic, 2020)

Piotr Bukartyk od lat tworzy piosenkę autorską w pełnym tego sformułowania znaczeniu. Tym razem bez wcześniejszej możliwości prezentowania swojej twórczości w rozgłośni radiowej (dotąd była to Trójka) nagrał swoją kolejną płytę „Być może to wszystko”. I w miejscu, gdzie kończy się pewna historia, zaczyna się kolejna.

A zwiastuje to otwierający album „Nowy Świat”. Optymistyczny powiew świeżości pokazuje, że warto szukać dobrych chwil i dystansować się „od spraw, co napsuć mogą krwi”. Nowy Świat to także internetowa rozgłośnia, w której można znów ponownie usłyszeć artystę na falach radiowych.

Słuchając tych utworów przychodzi do głowy stwierdzenie, że „piosenka musi posiadać tekst”. I na tej płycie znajdziemy dziesięć tekstów, które są sednem każdej z piosenek. To nie jest oczywiste w czasach, gdzie obok świetnych aranżacji, wydumanych alternatywnie konstrukcji muzycznych i pięknych wokali, brakuje tego, co powinno być jedną z najważniejszych części utworu słowno-muzycznego. Nie ma dobrych tekstów, które bez siłowania się z materią opisują czasem trudną rzeczywistość.

Piotr Bukartyk stał się jednym z mistrzów słowa, choć w jego piosenkach nie ma wielkiej poetyki. Artysta nie kryje inspiracji filmami Smarzowskiego i Sekielskiego („Brudna miłość” i „Droga do Boga”), a także rozlicza się z niełatwą relacją z nieżyjącym już ojcem („Jedna łza”). Właściwie interpretacja tekstów nie jest potrzebna, bo warto odbierać każdy utwór na swój sposób, odnajdując w nim po prostu ludzkie, bardziej uniwersalne przemyślenia.

Muzycznie każdy element jest starannie dopracowany, choć cała produkcja jest na swój sposób niewielka, lecz wystarczająca, by odbierać ten album w należyty sposób. Oprócz gitar, perkusji, pojawia się tym razem nieco więcej instrumentów klawiszowych, które dopełniają brzmienie całej płyty. Dzięki temu każda z kompozycji wydaje się bardziej kompleksowa niż kiedykolwiek wcześniej w twórczości Bukartyka.

Jeśli straciliście czujność słuchania piosenek, a co za tym idzie umiejętność odbierania tekstów w sposób właściwy, warto sięgnąć po album „Być może to wszystko”. Dzięki niemu można znów odzyskać słuch, co z pewnością przyniesie niejedną refleksję, wzruszenie, a może ktoś odnajdzie w tych utworach nawet odrobinę pocieszenia. Piotrze! To nieprawda, że „zapotrzebowanie na takie produkcje jest znikome”. Po wysłuchaniu całości okazuje się, że Twoje piosenki są bardziej potrzebne niż kiedykolwiek wcześniej.

Łukasz Dębowski

 

Jedna odpowiedź do “Piotr Bukartyk – „Być może to wszystko” [RECENZJA]”

  1. 🤔🤔🤔Kolega w utworze nr.4 ….🤔😏🤔
    Przepraszam!! ale.. z całym szacunkiem😊nie ma pojęcia o czym,,śpiewa(?)-mōwi ..,,
    Panie Bukartyk…Pana też…czasem zrozumieć trudno😜..
    (7rano…)czy dla wszystkich zrozumiana była???
    Pozdrawiam…😘🙃😜😔😊🤔😏

Leave a Reply