EEMEE to autorski projekt muzyka i wokalisty Szymona Paduszyńskiego, którego od jakiegoś czasu można zobaczyć na jednej scenie z Krzysztofem Zalewskim. W sieci można znaleźć kilka jego utworów zarejestrowanych podczas livesesji w Radiu Opole.
Z naszego wywiadu dowiecie się znacznie więcej o tym bardzo zdolnym artyście.
fot. materiały prasowe
Przez ostatnie tygodnie sukcesywnie odsłaniałeś własną twórczość. Poznaliśmy dotąd pięć Twoich autorskich propozycji. Która z nich najpełniej odsłania Twoje muzyczne fascynacje? Która z nich jest Tobie najbliższa?
W zasadzie to zależało mi na uchwyceniu pewnego rodzaju różnorodności w granicach gatunku/języka, którym staram się posługiwać.
Każda piosenka jest dla mnie w odmienny sposób ważna, dotyka innych wspomnień czy przemyśleń. Mimo to, zdecydowanie wyjątkowy jest song „Ze Sprite’em”, pierwsza piosenka, którą napisałem po polsku, no i adresatka oraz moment powstawania były szczególne. Był to dzień naszego ślubu.
A który z tych pięciu nowych utworów zdradza, w którym kierunku chciałbyś podążać, nagrywając własną płytę?
Myślę, że w live sesji słychać wiele różnych inspiracji. Chciałbym to wrażenie podtrzymać przy debiucie fonograficznym. Osobiście bardzo lubię eklektyczne albumy. Chcę, żeby to był barwny, ale spójny krajobraz.
Wszystko zaczęło się od utworu „Sweet Bullshit”, którym zadebiutowałeś. Jak do tego doszło, że zacząłeś nagrywać pod własnym nazwiskiem (a właściwie pseudonimem)?
Przyszedł taki moment w moim życiu, że piosenką chciałem uratować związek, który chylił się ku upadkowi. Więc napisałem, że wszystko się jakoś ułoży i na pewno będziemy razem. Ostatecznie, za przeproszeniem, gówno z tego wyszło – stąd tytuł (śmiech).
Czy ten pierwszy utwór skłonił Cię do dalszych poszukiwań? Czy już wtedy wiedziałeś, że będziesz dążył do tego, żeby tworzyć utwory, które być może znajdą się na Twojej płycie?
Dalsza część produkcji (nagrania, aranżacja) zajęła mi trochę czasu, musiałem pokonać kilka psychologicznych barier i okazało się, że znajdę w sobie na tyle odwagi by opublikować ten pierwszy numer i na tyle determinacji by pisać dalej. Komponowanie muzyki przychodzi mi dużo łatwiej niż układanie słów, czuję jednak dużą potrzebę wyrażania się w ten sposób. Nikt nie mówił, że będzie lekko.
Jakie wspomnienia wiążą się z nagraniem livesesji w Radiu Opole, dzięki któremu możemy wysłuchać aż pięć Twoich utworów?
Sesja nagraniowa w Studio M była nagrodą zdobytą podczas konkursu Muzyczna Jesień w Grodkowie. Plan, żeby w takim miejscu uchwycić, że całkiem nieźle gramy na żywo uznałem za świetny pomysł. Bardzo to był miły dzień, z przerwą na naleśniki. W Opolu jest taka knajpa przy mostku, legendarna. No i do tego jeszcze z nagrania byliśmy zadowoleni.
EEMEE to nie tylko Ty, ale cały zespół, który tworzą zaprzyjaźnieni z Tobą muzycy. Jaki ich wkład jest w to co robisz? Czy dopuszczasz ich do procesu twórczego, czy stanowią oni jedynie zespół, z którym będziesz pojawiał się na koncertach?
Z chłopakami znamy się już od ładnych paru lat, zagraliśmy masę różnych sytuacji, cieszy mnie, że chcą ze mną występować. Do tej pory pracowaliśmy tak, że wysyłałem chłopakom demo z ponagrywanymi wszystkimi instrumentami, żeby jak najdokładniej nakreślić im moją wizję, a potem braliśmy to wspólnie na warsztat i póki co ten model działa dobrze.
fot. materiały promocyjne
Czy Twoja współpraca z wcześniejszymi zespołami została już zakończona? W jakim stopniu spełniałeś się jako artysta w zespołach Neony, Jamal, albo też Hello My Sunshine? Który z nich był Tobie najbliższy?
Cały czas jestem częścią Neonów i to właśnie ten zespół określiłbym jako mi najbliższy. Ostatnia płyta to dla mnie bardzo duże przeżycie, magiczny proces garażowego tworzenia muzyki, teksty Dawida z którymi się bardzo identyfikuję, analogowe podejście do brzmienia – czuję, że dobrze się wmontowałem.
Jeżeli chodzi o grupę Jamal i HMS to musiałem podjąć trudną decyzję o rozstaniu, gdyż otrzymałem propozycję, której kalendarzowo nie udałoby się pogodzić ze wszystkimi projektami. Mam wielką nadzieję, że tak czy siak nasze muzyczne drogi się jeszcze nie raz przetną.
Od jakiegoś czasu można Cię zobaczyć na jednej scenie z Krzysztofem Zalewskim. Jak doszło do tej współpracy? I co myślisz o Krzyśku jako artyście?
Cóż, odebrałem telefon (śmiech). To jest oczywiście duży skrót całej sytuacji. wersja reżyserska jest taka, że gram w różnych zespołach już pół życia, przy okazji poznaję świetnych ludzi, którzy wiedzą czego się po mnie spodziewać i dają mi kredyty zaufania zapraszając do współpracy, a ja ambitnie staram się sprostać oczekiwaniom. Poczynania Krzyśka śledzę od czasów idola, lubię jego płyty, głos robił wrażenie od samego początku i gdybym miał zrobić ranking z jakim polskim artystą chciałbym pracować, to Zalewski byłby w zdecydowanej czołówce. Jak by nie patrzeć, spełnienie marzeń.
Twoja i Krzyśka droga jest podobna, w końcu on także długo szukał swojej muzycznej drogi, grając w wielu zespołach. W jaki sposób takie dwie indywidualności znajdują porozumienie jako artyści na scenie, ale też poza nią?
Ta analogia z pewnością rozbudza wyobraźnię. Myślę, że wielu artystów chciałoby się znaleźć w miejscu w którym jest teraz Krzysiek.
Z porozumieniem nie ma żadnego problemu, bo moja rola jest dość jasno określona, jestem tak zwanym sidemanem i z wielką przyjemnością gram partie klawiszowe, gitarowe oraz śpiewam chórki. Dołączyłem do zespołu w momencie, gdy ostatnia płyta była już nagrana i bardzo liczę, że na kolejnej dołożę swoją cegiełkę do albumu. Poza sceną Krzychu to bardzo w porządku facet, polubiliśmy się.
W sieci można znaleźć także kilka Twoich interpretacji (coverów) utworów innych wykonawców. Skąd idea ich nagrywania?
To było spontaniczne działanie pandemiczne, nie można było pograć z ludźmi więc pograłem sam ze sobą. Zaowocowało to stypendium 'Kultura w sieci’, więc można się spodziewać jeszcze kilku coverów z mojego pokoju.
Można Cię spotkać na koncertach innych wykonawców, a poza tym cały czas tworzysz, nagrywasz… Czy można powiedzieć, że jesteś artystą cały czas poszukującym własnego miejsca? A może właśnie dotarłeś do miejsca, w którym całkowicie się spełniasz?
Naprawdę dobrze mi, gdzie jestem, jednocześnie mam wielką nadzieję, że poszukiwanie nigdy się nie skończy. To byłaby artystyczna śmierć.
Muzyka, w ogóle sztuka, to nie jest „łatwy chleb”. Raczej nie słyszy się rodziców mówiących „marzę, żeby mój syn został gitarzystą”. Bardzo cieszę się, że mogę się zajmować szeroko pojętym uprawianiem muzyki. Z wykształcenia jestem inżynierem budownictwa, a jednak świadomie poszedłem inną drogą. To było silniejsze.
Jaki są Twoje kolejne plany artystyczne? Kiedy poznamy Twój pierwszy album nad którym pracujesz?
Aktualnie rezerwuję sobie czas twórczy na dopisanie, doprecyzowanie, dopieszczenie piosenek. Debiutuje się tylko raz, więc ta płyta nie ma wyjścia, musi być dobra. Proszę zatem uzbroić się w cierpliwość z informacją, że w 2021 album ujrzy światło dzienne.
fot. materiały promocyjne
nasłuchać się nie można!
wielkie gratulacje i dalszego rozwoju życzę 😉
Lekkie echa postgrandżove, Soundgarden, Alice in Chains, choć porównania nie mają znaczenia…