W marcu ukazała się płyta “Change” kłodzkiego rapera Łukasza MNIHU Czesnołowicza. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.
Kilka lat jego działalności muzycznej zaowocowało wydaniem wielu nielegali, a w tym roku światło dzienne ujrzał legalny album artysty – “Change”, na którym pojawiło się wielu gości m.in. Mikee APG, DJ Element czy DJ HWR.
Recenzja płyty „Change” – Mnihu (Soliton, 2020)
„Change” to pierwsza legalna płyta rapera występującego pod pseudonimem Mnihu. 12 lat działania na scenie przyniosło całkiem dobry rezultat w postaci kilkunastu kawałków, które w sposób nieoczywisty nawiązują do wielu gatunków muzycznych.
Nie jest to album dla wielbicieli nowej szkoły rapu, fanów nowocześnie wykrojonych bitów oraz współczesnych artystów hip-hopowych, korzystających ze wszystkich technicznych udogodnień i syntetycznego przetwarzania wokalu. Mnihu stawia na naturalność. Jego siłą jest bycie chłopakiem z podwórka, który od czasu do czasu musi wyrzucić z siebie historię, opartą na własnych przeżyciach i doświadczeniach.
Niedoskonałość jest częścią natury człowieka, dlatego ten materiał także nie jest doskonały. Najlepiej wypadają te momenty, w których Łukasz nawiązuje do starej szkoły rapu z trzaskiem starej płyty w tle („Czemu nie ma C”). Nieco gorzej jest, gdy pojawiają się zapędy w stronę ska („Spójrzmy prawdzie w oczy”). Niekiedy dostajemy też lżejsze, podrasowane większą melodyką propozycje („Na luzie”), w których całkiem nieźle sprawdzają się wyraźnie akcentowane wstawki wokalne Mniha.
Wiele w tych kawałkach należytej swobody, podkreślającej szczerość i bezpośredni przekaz rapera. Bywa przejmująco, gdzie mamy do czynienia z większym rozmachem też od strony muzycznej („Tomorrow”, „Pośród ciemności”).
Nie da się ukryć, że Łukasz postawił na dużą różnorodność, a także żywe granie, co pozwala dotrzeć do publiczności, która na co dzień niekoniecznie słucha rapu. Zaskakuje próba przekroczenia pewnych barier i umiejętność łączenia wielu muzycznych biegunów. Być może ktoś się doczepi, że nie ma na tej płycie dużej oryginalności, ale jeśli weźmiemy pod uwagę autentyczność przekazu i osobowość samego artysty, wtedy ten materiał zyskuje na jakości.
To bardziej uliczny rap, niż wykalkulowany zestaw „przeprodukowanych” kompozycji. Zero pozerstwa i napinania się na coś wybitnie zaskakującego przyniosło zadowalający efekt, w którym słowo ma swoją wartość. Warto też wspomnieć o gościach – Elzet, Mikee APG, DJ Element czy DJ HWR, Szpecu, Dominika, Macios (producent), którzy dodają niewątpliwego kolorytu całości.
Łukasz Dębowski
fot. materiały promocyjne
Jedna odpowiedź do “Mnihu – „Change” [RECENZJA]”