Kult jest fenomenem na polskiej scenie muzycznej niemal od 40 lat. Od zawsze grupa Kazika Staszewskiego jest wierna własnym przekonaniom, tworząc albumy całkowicie bezkompromisowe. Od wielu lat zespół świetnie sprzedaje kolejne płyty i bez problemu zapełnia sale koncertowe. Stąd nie dziwi fakt, że w końcu pojawił się film dokumentalny o jednym z największych polskich bandów rockowych.
fot. materiały prasowe
„Kult. Film” niestety niemal całkowicie rozczarowuje. Nie znajdziemy w nim ciekawostek, które potwierdzałyby fenomen zespołu. Można zrozumieć założenie, że nie było celem tworzenie kroniki artystycznej Kultu, ale należało chociaż w niewielkim stopniu odnieść się do ważnych wydarzeń w ich życiu artystycznym. Ani razu nie zajrzano do studia nagrań, nie uchwycono procesu twórczego, nie starano się pokazać nic interesującego.
Chciano za to zobrazować zwyczajną, ludzką twarz poszczególnych członków grupy. Okazało się jednak, że najwięcej dowiadujemy się o życiu jednego z najważniejszych fanów, czyli Didiego (znany fanom Kultu również jako DD lub Baron Von Didi), będącego przyjacielem lidera. Natomiast o samym Kaziku Staszewskim dostajemy niewiele informacji. Jedyne co pozostaje w pamięci na temat artysty, to że ma swój pokój w hotelu i raczej nie jeździ w busie na koncerty z całą resztą zespołu.
W filmie znalazły się urywki koncertów Kultu, ale znowu są one jakby oderwane od nudnych przebitek z życia poza sceną. Aż tak dosłowne ukazanie naturalności zespołu nie było konieczne, bo każdy fan wie, że od zawsze Kult był bandem, któremu nie towarzyszyły gwiazdorskie zachcianki. Ich życie biegło poza czerwonymi dywanami. Kazik nie pokazywał się na imprezach branży muzycznej, stronił od festiwali i wszelkiego rodzaju innych spotkań towarzyskich. A to, że zespół pija mocniejsze trunki po koncertach, lub też posiada rodzinę, to naprawdę nic nadzwyczajnego, jeśli nie niesie to jakichś dodatkowych przemyśleń i treści. A w tym filmie ukazanie zespołu poza sceną nic nie niesie. Za to zwyczajnie nudzi.
Swoboda zachowań poszczególnych członków zespołu oraz osób towarzyszących także bywa nie do końca przekonująca. Nie można odmówić filmowi braku szczerości, ta występuje, ale w żaden sposób nie staje się motorem napędowym pewnych wydarzeń. Dla zagorzałych fanów zespołu ten film być może będzie w jakimś stopniu satysfakcjonujący. A to ze względu na urywki koncertów, albo próbę ukazania kilku sytuacji poza koncertowych, choć te nic do tego filmu nie wnoszą. A szkoda.
Może warto poczekać na bardziej historyczne zobrazowanie fenomenu Kultu, bo próba ukazania normalnego dnia zespołu wypadła zbyt chaotycznie i mało interesująco. „Kult. Film” reżyserki Olgi Bieniek to zapis ostatnich kilku lat życia i tras koncertowych kapeli. Niestety pozostawiający duży niedosyt, a nawet rozczarowanie.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “„Kult. Film” – dokument o zespole Kazika Staszewskiego [RECENZJA]”