Bossa Norkah to nieznane szerzej, piękne polskie bossa novy napisane przez barda poezji śpiewanej, Antoniego Murackiego, a zagrane przez najwybitniejszych polskich jazzmanów. Znalazły się one na płycie “Na moim brzegu”, którą zrecenzowaliśmy.
Recenzja płyty „Na moim brzegu” – Bossa Norkah (Multikulti, 2018)
Zespół Bossa Norkah – pod dowodzeniem wokalistki Honoraty Kożuchowskiej – prezentuje na płycie „Na moim brzegu” przytulne oblicze bossa novy. Jeżeli dodamy, że za muzykę i słowa odpowiedzialny jest warszawski bard, pieśniarz i poeta Antoni Muracki robi się coraz ciekawiej. A trzeba już na początku przyznać, że jakość tych kompozycji wykracza poza jakiekolwiek oczekiwania.
Oczywiście nic na tym albumie nie mogłoby się wydarzyć, gdyby nie cała plejada genialnych muzyków jazzowych, których ciężko wszystkich wymienić na jednym oddechu. Ich obecność dodaje ogromnej wartości, tym bardziej, że tworzą oni od lat muzykę na najwyższym poziomie. Pomimo, że na tej płycie usłyszymy całą gamę instrumentów (saksofony, gitary, fortepian, kontrabas, perkusjonalia, a nawet congos i skrzypcotrąbkę!), to całość prezentuje się lekko, wręcz chwilami bardzo swobodnie.
Ten brak przeforsowania muzycznego i niepotrzebnego „przearanżowania” wybitnie wpłynął na poszczególne kompozycje. Istnieją one nie tylko na słowiańskiej rytmice bossa novy, ale także na łagodnym jazzie, delikatnej zwiewności poezji śpiewanej, a nawet drobiazgowo wplecionej egzotyki (obecność światowej klasy kubańskiego perkusjonalisty Marvina Diza).
Warto dodać, że dzięki nienachalnie poprowadzonej melodyce, każdy dźwięk ma swoje miejsce i znaczenie. Do tego dochodzi nienaganne zgranie zespołu, który był w stanie poprowadzić te piosenki w stronę poruszającej tęsknoty za czymś pięknym.
W twórczości grupy Bossa Norkah jest niewspółczesna elegancja, która doskonale mogłaby się odnaleźć w latach 60. minionego wieku („Element tła”). Chociaż w tym przypadku należy powiedzieć o ponadczasowej istocie tych piosenek. Szczególnie jest to wyczuwalne w kompozycjach, które mocniej spajają się w jeden, trudniejszy do rozszczepienia gatunek muzyczny („Szkoda, że Cię nie ma ze mną”).
Zaskakuje też dialog poszczególnych muzyków. Pojawiają się sytuacje, że jedne instrumenty ustępują miejsca innym (np. na pierwszy plan wysuwa się akordeon w „To błąd”).
Ten album bez grama sztucznych zabiegów oraz syntetycznych wspomagaczy potrafi czarować melodią i zjawiskowym wręcz głosem Honoraty Kożuchowskiej.
Chociaż na tej płycie nie znajdziemy zaskakujących rozwiązań i wielkiej oryginalności, to kompozycje potrafią porwać w świat muzyki trochę zepchniętej na margines, ale wciąż skutecznie dopominającej się o swoje zauważenie. A przecież jazzujące bossa novy doskonale sprawdzą się podczas długich jesienno-zimowych wieczorów. Po jednym przesłuchaniu przychodzi ochota na więcej. Warto sprawdzić, co można usłyszeć na muzycznym brzegu grupy Bossa Norkah. Przyjemność gwarantowana.
Łukasz Dębowski