Pod koniec września ukazała się debiutancka EP “In Asylum”, producenta ukrywającego się pod pseudonimem VALKY. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja EP „In Asylum” – Valky (2019)
Debiutancka EP „In Asylum” pochodzącego z Krakowa producenta, ukrywającego się pod pseudonimem Valky, to muzyczne zjawisko. Forma jego kompozycji nie mieści się w stereotypowym rozumieniu utworu muzycznego.
Artyście udało się przełamać łatwe do sprecyzowania ścieżki dźwiękowe i poplątać je tak, żeby stworzyć nową jakość. Valky korzysta z prostych zabiegów łączących zaawansowaną elektronikę z niebanalnym brzmieniem gitary. I jej wycofana obecność staje się niezwykle istotna, gdyż dodaje rozedrgania, nerwu artystycznego i spaja poszczególne melodie w jedną całość.
Najważniejsze jest jednak to, że kompozytor posiada zdolność tworzenia własnej rzeczywistości muzycznej, nieco hermetycznej, ale przez to bardzo intrygującej. Znajdziemy w niej filmowe pejzaże, które mogłyby towarzyszyć dreszczowcom lub niszowym produkcjom psychologicznym.
Z jednej strony dotyka nas piękno poszczególnych kompozycji, a z drugiej dostajemy głęboką melancholię zobrazowaną w niezwykle osobisty sposób. Takim momentem jest chociażby najbardziej czytelna etiuda muzyczna tj. „Agastopia”, gdzie chwilami elektronika niemal całkowicie znika, dając zaznaczyć się wyraźniej brzmieniu gitary. Znacznie częściej towarzyszy nam jednak neurotyczny podtekst i podskórny dreszcz emocji („Mordant”).
Nie da się ukryć, że smutek bywa przeszywający, jednak pozwala nam dotrzeć do tych czystych, niezwykle prawdziwych emocji. Bo te pięć utworów posiada ładunek emocjonalny, który potrafi wstrząsać. Valky zaznacza swoją obecność w każdym momencie i nie pozwala wedrzeć się znużeniu. Znajdziemy tu wiele drobnych odniesień do industrializmu, co wywołuje dodatkowy niepokój („Timid”).
Gdyby rozłożyć te kompozycje na czynniki pierwsze okazałyby się bezdusznymi, zmechanizowanymi elementami. Valky poprzez własną wrażliwość wyzwolił z nich ogromne pokłady życia, dodając własną ponadprzeciętną pomysłowość. Gdyby któryś z innych wykonawców zechciał zrobić coś poza alternatywną rutyną, to mógłby z pomocą tego producenta nagrać rzeczy bardziej nowatorskie, niż wiele produkcji na pozór niszowych, a brzmiących niemal tak samo. Valky to artysta, który posiada zdolność przenoszenia w inną rzeczywistość. I mógłby być dla kogoś tym, kim dla Björk był Arca.
Łukasz Dębowski
Zdjęcie okładki – Magdalena Owsiany
Valky, czyli Tomasz Kuźniar jest 24-letnim producentem z Krakowa. Od kilku lat tworzy muzykę elektroniczną połączoną z emocjonalną gitarą. “In Asylum” jest jego debiutancką EPką złożoną z pięciu kompozycji. Każda ma swój indywidualny charakter, ale łączy je jedna rzecz: jego uwielbienie dla smutku. Spróbujcie dostrzec jego autentyczne piękno.
Jedna odpowiedź do “Valky – „In Asylum” [RECENZJA]”